Pierwszy człowiek (2018), reż. Damien Chazelle

Nasza pierwsza propozycja to swoista rozprawa nad osobowością człowieka, który jako pierwszy postawił stopę na Srebrnym Globie i historia przełomowego lądowania na Księżycu w jednym. Film oparty na faktach traktuje o życiu Neila Armstronga w latach 1961-1969. Armstrong (Ryan Gosling) zostaje wybrany na dowódcę misji Gemini 8, której celem jest pierwsze w historii dokowanie dwóch statków na orbicie. Rok później astronauta zostaje liderem misji Apollo 11. Dowodzony przez niego statek ma wylądować na księżycu. Film ukazuje ogromny trud przygotowań do startu i jednocześnie osobiste rozterki i problemy rodzinne Armstronga.
 


Co czyni Pierwszego człowieka filmem wyjątkowym, który zapiera dech w piersiach nie tylko miłośnikom tematyki kosmicznej? Należy tu wskazać na dwa czynniki. Po pierwsze, burzy w oczach widza stereotyp astronauty-supermana. Poruszony w filmie krótki okres z życia Neila Armstronga udowadnia, że zdobywcy kosmosu to ludzie tacy sami jak my, mający identyczne problemy i dręczeni przez takie same wątpliwości. Po drugie, film obala powszechnie panujący pogląd na przebieg misji kosmicznych. Przed obejrzeniem filmu większość osób zapewne wyobraża sobie, że Armstrong zdobył niezdobyte dzięki ultra-nowoczesnej technologii, a sam lot na Księżyc przebiegał gładko niczym niedzielny spacer po parku. Tymczasem okazuje się, że astronauci zostali wsadzeni w coś, co bardziej przypomina "pralkę" niż statek zdolny przemierzać kosmos. 

Apollo 13 (1995), reż. Ron Howard

Rok po zakończonej misji Apollo 11 loty kosmiczne stały się dla amerykanów tematem tak powszednim, jak podróże międzystanowe. Start Apollo 13 nie robił więc na nikim większego wrażenia, przynajmniej do czasu, aż z pokładu statku dotarły na Ziemię pamiętne słowa: Houston, mamy problem, ale po kolei. W ramach programu kosmicznego Apollo, NASA rozpoczyna przygotowania do wystrzelenia kolejnego statku. Misji ma przewodzić Jim Lovell (Tom Hanks). Pozostali członkowie załogi to Fred Haise (Bill Paxton) i Jack Swigert (Kevin Bacon). Początkowy etap podróży przebiega gładko i bezproblemowo, ale trzeciego dnia następuje coś, czego nikt nie przewidział – w wyniku zwarcia dochodzi do eksplozji zbiornika z tlenem. Właśnie wtedy Lovell nadaje pamiętny komunikat. Rozpoczyna się walka o sprowadzenie astronautów na Ziemię. 

Apollo 13 to coś więcej niż tylko ekranizacja przebiegu nieudanej misji kosmicznej. Mistrzowska gra aktorska daje widzowi poczucie bycia uczestnikiem wydarzeń, a autentyczne zdjęcia z archiwalnych taśm tylko potęgują to wrażenie.  
 

Marsjanin (2015), reż. Ridley Scott

Kolejny film w naszym zestawieniu to znany i lubiany motyw rozbitka, który w oczekiwaniu na ratunek wiedzie życie na bezludnej wyspie, z tą różnicą, że "Robinsonem" jest nie żeglarz a astronauta, a jego wyspą – Mars. Mark Watney (Matt Damon) jest botanikiem uczestniczącym w misji kosmicznej na Marsa. Potężna burza piaskowa zmusza załogę do ewakuacji, a Watney zostaje uznany za martwego. Gdy kurz opada, dociera do niego, że na Czerwonej Planecie został sam. Jego położenia nie poprawia pozostały przy nim ekwipunek i minimalne zapasy żywności, którymi dysponuje. Astronauta postanawia jednak stawić czoła niegościnnemu środowisku. 
 

Zobacz także:


Marsjanin porusza przede wszystkim tematykę ludzkiej solidarności, twardego charakteru i potęgi rozumu. Sam kosmos stanowi tam tylko oprawę, za to niezwykle efektowną, zwłaszcza w finałowych scenach. Tytułowy Marsjanin udowadnia, że rozum stanowi klucz otwierający drzwi wyjściowe z każdej, nawet najbardziej beznadziejnej sytuacji. Heroizm załogi dowodzi natomiast, że ludzka solidarność jest silniejsza niż strach. Wszystkiemu temu towarzyszą niezwykle efektowne monologi i dialogi, których konstrukcja sprawia, że naukowy żargon zamiast usypiać, wciąga widza.  

Moon (2009), reż. Duncan Jones

Sam Bell (Sam Rockwell) jest kontraktowym pracownikiem korporacji Lunar Industries. Od niemal 3 lat samotnie przebywa na księżycowej stacji kosmicznej, mając za towarzysza jedynie inteligentny komputer. Jego kontrakt dobiega końca, Bell z niecierpliwością wyczekuje dnia, w którym wreszcie wróci do Tess – swojej żony, która przez ostatnie lata kontaktowała się z nim jedynie za pomocą krótkich wiadomości wideo. Niespodziewanie z Samem zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Mężczyzna doznaje słuchowych i wzrokowych halucynacji. Jego stan doprowadza do wypadku, z którego Bell cudem uchodzi z życiem. Wkrótce orientuje się, że na pokładzie kosmicznej stacji wydobywczej nie jest sam. Towarzyszy mu jego następca. Niebawem Sam dochodzi do wniosku, że padł ofiarą zakrojonej na ogromną skalę manipulacji. 

Moon rozczaruje wszystkich, którzy w kinie science fiction szukają przede wszystkim efektów specjalnych. Akcja filmu rozgrywa się wewnątrz stacji kosmicznej, widz nie uświadczy tu żadnych spektakularnych scen. Jak na ironię, niski budżet produkcji okazał się jej największą zaletą, bo filmowe popisy (których brakuje w Moon) nie odciągają uwagi od świetnie skonstruowanej i genialnie opowiedzianej historii.  
 

Grawitacja (2013), reż. Alfonso Cuarón

NASA przygotowuje misję, której celem jest naprawa teleskopu Hubble'a. Wyprawą dowodzi Matt Kowalsky (George Clooney), dla którego ma to być ostatni lot w kosmos. Do zespołu trafia dr Ryan Stone (Sandra Bullock) – ekspert w dziedzinie inżynierii medycznej. Niespodziewanie dochodzi do katastrofy - w prom kosmiczny uderzają szczątki rosyjskiego satelity. Większość członków załogi ginie, ocaleli jedynie dr Stone i Kowalsky. Teraz muszą dotrzeć do innej jednostki, dryfując w mroku przestrzeni, ale zapasy tlenu nie wystarczą im na zbyt długo. 

Grawitacja zachwyca nie tylko spektakularnymi efektami specjalnymi, ale i jeżącym włosy na głowie scenariuszem. Twórcy filmu nie oszczędzają głównych bohaterów, stawiając na ich drodze coraz trudniejsze przeszkody, pozornie niemożliwe do pokonania. 
 

Interstellar (2014), reż. Christopher Nolan

Będące efektem działalności człowieka zmiany klimatyczne konsekwentnie wyniszczają Ziemię. Rządy upadają, zaczyna panować chaos, a największym zmartwieniem ludzi staje się produkcja żywności. Grupka "niedobitków" z nieistniejącej już agencji NASA nie ustaje w staraniach nad ocaleniem planety i jej mieszkańców. Odkrywają istnienie tunelu czasoprzestrzennego. To znalezisko ma im umożliwić dotarcie do świata, na podwalinach którego zostanie zbudowany nowy dom dla ludzkości. W filmie kluczową rolę odgrywa Cooper (Matthew McConaughey) – ex-pilot NASA, obecnie farmer. W swoim domu odkrywa dziwną anomalię grawitacyjną. Wkrótce dociera do tajnego ośrodka badawczego, w którym szefuje profesor Brand (Michael Caine). Cooper otrzymuje ofertę wzięcia udziału w misji, której celem jest ocalenie ludzi.

Interstellar to brawurowo zrealizowana produkcja z dominującym klimatem retro science fiction. Nolan popisał się niebywałym kunsztem logicznego łączenia równoległych scen i choć film pozostawia trochę pytań bez odpowiedzi, to w ogólnym odbiorze zasługuje na piętkę z wielkim plusem. 
 

Obcy – ósmy pasażer Nostromo (1979), reż. Ridley Scott

Ostatnia propozycja w zestawieniu zdecydowanym krokiem wkracza w klimat horrorów science fiction. Do załogi kosmicznego frachtowca Nostromo dociera tajemniczy sygnał, początkowo interpretowany jako SOS. Odgórnie zapada decyzja o zmianie kursu statku - zamiast na Ziemię, zostaje skierowany na niewielką planetoidę. Jeden z członków ekipy wysłanej do zbadania źródła komunikatu zostaje zaatakowany przez obcą formę życia. Mężczyzna wraca do zdrowia, jednak niedługo po tym z jego klatki piersiowej wydostaje się istota przypominająca jaszczurkę. Rozpoczyna się walka o życie.

Obcy... to film zachwycający pod wieloma względami. W przeciwieństwie do wielu innych horrorów z tamtego okresu, nie stara się przerazić widza hektolitrami wylewającej się z ekranu krwi, nic z tych rzeczy. Włosy na głowie ma jeżyć stopniowo budowane napięcie, któremu towarzyszy niepowtarzalny, wyraźnie industrialny klimat kosmicznego frachtowca.