Martyna Kaczmarek i jej Herstoria – co to za historia?

Martyna Kaczmarek – jak sama o sobie mówi – jest feministką oraz promotorką idei ciałopozytywności i siostrzeństwa. Aktywna w mediach społecznościowych, na Instagramie walczy ze stereotypami na temat feministek i feminizmu, dyskryminacją oraz body-shamingiem.

„Opowiadam o tym, dlaczego potrzebujeMY feminizmu. Walczę o równe szanse i prawa” – tak pisze na swój temat.

Niestety aktywistka zdenerwowała ostatnio bardzo inne feministki, które w social mediach nie mają dla niej litości. Jak każda szanująca się influencerka, Martyna Kaczmarek założyła bowiem swoją markę odzieżową. Niestety swój brand nazwała Herstoria, a obok sprzedawanych przez siebie ubrań zdecydowała się sprzedawać następujący przekaz:

Herstoria to my. Chcemy zmieniać naszą teraźniejszość i przyszłość po to, aby nasza historia stawała się coraz… sprawiedliwsza. To nasza misja. Aby nasze córki zarabiały tyle samo za pracę na tym samym stanowisku. Aby nikt, nigdy, nie doświadczał przemocy seksualnej. Aby nieodpłatna praca była doceniana i egalitarnie dzielona. Aby dostęp do praw reprodukcyjnych przestał być czymś, o co musimy walczyć na ulicach. Aby seksizm w przestrzeni publicznej stał się już tylko historią”.

Feministki odpowiadają Kaczmarek: „Feminizm nie jest na sprzedaż”

Najtęższe działa wytoczyły m.in. instagramerki prowadzące profile: @mi.lulilu, @zexcet czy @nie.pelnosprytna. „Wyrażam sprzeciw przeciwko wykorzystywaniu sytuacji kobiet w Polsce do budowania biznesu przez Martynę Kaczmarek (oraz jej męża) w firmie odzieżowej Herstoria – napisała  @mi.lulilu, opatrując swój wpis hashtagiem #niekupujefeminizmu. „Feminizm nie istnieje bez sprzeciwiania się kapitalizmowi” – stwierdziła @zexcet. „Feminizm nie jest na sprzedaż” – oznajmiła @nie.pelnosprytna.

W dużym skrócie: dziewczyny krytykujące Herstorię zarzucają Kaczmarek m.in. „wyrachowane wykorzystywanie aktywizmu do budowania grupy odbiorczyń, aby rozwinąć firmę”, „wykorzystywanie wrażliwości kobiet do kształtowania nieekologicznych postaw” oraz „napędzanie kapitalizmu”.

Żadną z komentujących nie satysfakcjonuje to, że – jak można przeczytać na stronie Herstorii - 16,8 proc. dochodu z każdego sprzedanego produktu przekazywane jest na cele feministyczne („cele, inicjatywy, fundacje, które dążą do wyrównania naszych szans i praw”).

Martyna Jałoszyńska: „Naprawdę uważasz, że robisz feministkom, przysługę?”

Nieco mniej emocjonalny, ale jednocześnie mocny merytorycznie, jest komentarz, który na swoim instagramowym profilu zamieściła Martyna Jałoszyńska. Autorce bloga „Feminizm Daily” przeszkadza przede wszystkim wykorzystanie pojęcia ukutego w ramach feminizmu drugiej fali, niezwykle ważnego dla tego ruchu, w celu sprzedaży sukienek czy apaszek. „Gdy dziś wpisuję hasło 'herstoria' w przeglądarkę, jednym z pierwszych wyników jest... sklep z ubraniami” – pisze aktywistka.

Zobacz także:

„Tysiące badaczek, historyczek, naukowczyń, aktywistek i pisarek włożyło ogrom pracy w to, by kobiety zaczęły w końcu być dostrzegane w historii. Przeszukiwały archiwa w poszukiwaniu pamiętników, relacji, artykułów, tworzyły życiorysy, walczyły o upamiętnienie zasłużonych kobiet w postaci nazw ulic, tablic pamiątkowych czy matronatów - tylko po to, by ich praca posłużyła do promocji czyjegoś biznesu” - zauważa dalej Jałoszyńska. I odwołuje  się do wypowiedzi Kaczmarek, która w odpowiedzi na krytykę tłumaczy, że jej działania służą szczytnym celom. W końcu nie zastrzegła nazwy, choć mogła, ale za bardzo zależy jej na popularyzacji „herstorii”.

„Martyno, naprawdę uważasz, że robisz nam, feministkom, w ten sposób jakąś przysługę? A nie uważasz, że zastrzeżenie takiej nazwy byłoby po prostu głęboko nieetyczne i zupełnie nie w duchu siostrzeństwa, na które tak lubisz się powoływać?” – zauważa autorka „Feminizm Daily”.

Zwracając się dalej do właścicielki sklepu Herstoria, Martyna Jałoszyńska podsumowuje: „Oczywiście, że zależy ci na popularyzacji - bo tak się składa, że im popularniejsze będzie teraz to słowo, tym popularniejsza będzie twoja marka”.

Herstoria stanie się Herstorem?

Odpowiadając na zarzuty koleżanek, Kaczmarek zamieściła na Instagramie emocjonalne wpisy. „Nikogo świadomie nie krzywdzę. Staram się robić jak najwięcej dobrego. Moje intencje są szczere. Wiem, że nigdy nie będę pasować wszystkim i nawet nie próbuję tego robić” – oznajmiła. I niewiele później:

„Wiem, że każdy/-a ma swój sposób na aktywizm, żaden nie jest idealny i każdy zasługuje na szacunek. Nie ma jednego przepisu na aktywizm”.

Ostatecznie jednak pod wpływem krytyki Martyna Kaczmarek poinformowała, że zmieni nazwę marki z Herstorii na Herstore. Na oficjalnej stronie sklepu tej zmiany jeszcze nie widać. Co myślicie o tej historii?