Nowa Zelandia nie pierwszy raz udowadnia, że jest progresywnym krajem. Czy to przez fakt, że rządzą nią mądre i empatyczne polityczki? Być może. 

Nowa Zelandia wprowadza płatny urlop po poronieniu

Osobom pracującym w Nowej Zelandii będzie przysługiwał płatny urlop po poronieniu. Co istotne nie tylko osobie, która była w ciąży, lecz także jej partnerowi czy partnerce. O takie rozwiązanie walczyła posłanka Partii Pracy Ginny Andersen. Polityczka powiedziała, że ma nadzieję, że choć Nowa Zelandia będzie jednym z pierwszych państw na świecie, które oferuje taki urlop, to nie ostatnim. My też liczymy, że inne kraje wezmą z tego przykład i zapewnią osobom, które muszą mierzyć się z poronieniem warunki, by przepracować tę sytuację. Podobne rozwiązanie obowiązuje póki co jedynie w Indiach - można tam wziąć sześć tygodni wolnych od pracy z powodu poronienia. 

Okazuje się, że w Nowej Zelandii część pracodawców czy pracodawczyń oferuje wolne w takim przypadku. Jednak nie wszyscy, niektórzy każą wykorzystywać wtedy zwolnienie z powodu choroby. Andersen podkreśliła, że poronienie to strata a nie choroba i że istotne jest, by wszyscy mieli równy dostęp do odpowiednich świadczeń. Stąd potrzeba systemowej zmiany, która zapewni wszystkim równe traktowanie. Andersen ma nadzieję, że nowa regulacja prawna będzie pomocna w zwalczaniu tabu wokół poronienia. „Mam nadzieję, że ta ustawa w pozwoli kobietom poczuć się bardziej komfortowo, rozmawiając o poronieniu i że będą wiedziały, że zwyczajnie mają prawo szukać wsparcia w tym trudnym czasie, że mają zagwarantowaną możliwość przeżycia żałoby” - powiedziała posłanka z Partii Pracy (na jej czele stoi premierka Jacinda Ardern).

 

Warto podkreślić, że Nowa Zelandia to kraj, który w 1893 r. jako jeden z pierwszych przyznał kobietom prawa wyborcze. I wciąż jest liderem, jak widać, w dążeniu do równości, jak i wspieraniu swoich obywatelek i obywateli. To też jedno z państw, które najlepiej radzi sobie z pandemią koronawirusa.