Nawet dla rekordzistów w kolekcjonowaniu mil lotniczych, którzy za nic się do tego nie przyznają, lot sam w sobie każdorazowo jest przeżyciem. Choćby przez wzgląd na to, że nigdy nie wiadomo, jak przebiegnie i czy dolecimy o czasie i bez perturbacji. Plus – umiarkowany komfort związany z unieruchomieniem, zmianą ciśnienia i wilgotności powietrza. To wszystko razem sprawia, że przed wejściem na pokład, poza przygotowaniem odpowiedniej kosmetyczki, warto przypomnieć sobie kilka zasad dotyczących tego, co można, a czego raczej lepiej nie jeść w trakcie lotu. Dla własnego komfortu i bezpieczeństwa. Rozprawiamy się z mitami dotyczącymi zabierania jedzenia do samolotu i tego, co powinno na moment zniknąć z waszej diety.

ZOBACZ TAKŻE: Co to jest piperyna? Ten magiczny składnik ma właściwości odchudzające i leczy depresję! >>>

Własne jedzenie w samolocie – woda

Jest obowiązkowa na każdym biurku na co dzień. Nie potrzeba badań, żeby wiedzieć, że pijemy jej dużo więcej (a w przypadku niektórych – w ogóle po nią sięgamy), gdy mamy karafkę albo butelkę na podorędziu. Ale skutki niepamięci w przypadku lotu będą dużo dotkliwsze, niż gdy dostarczymy jej za mało w codziennym, stacjonarnym rytmie. 250 ml, czyli szklanka co godzinę to absolutne minimum chroniące przed odwodnieniem.

Dobry zwyczaj każe więc napełnić pojemniki jeszcze zanim zajmiemy miejsce. Nie bójcie się prosić w samolocie o ich ponowne napełnienie. Co do tej butelkowanej, niech to będzie pierwszy zakup po przekroczeniu bramek na lotnisku.

Dieta na pokładzie samolotu – co zjeść przed lotem

Tryb specjalnej diety odpalamy jeszcze w domu. Kłopoty z trawieniem, uczucie pełności i ból brzucha to ostatnia rzecz, o którą chodzi, ale wbrew pozorom naprawdę łatwo się przed tym ustrzec. Co zjeść przed przestąpieniem progu samolotu? Śniadanie (czy każdy inny posiłek) powinno być możliwe jak najlżejsze – jeśli nie macie w zwyczaju sięgania po zdrowe, lekkie przekąski, zróbcie wyjątek.

Jedzenie do samolotu – po co sięgać na lotnisku

Jeśli udało się wam trzymać powyższego punktu – to dopiero połowa sukcesu. Kolejna sprawa dotyczy tego, po co sięgamy na lotnisku. Niestety czas sprzyja złym wyborom – kto nie ma na koncie paczki chipsów czy M&M'sów dla zabicia nudy? Zamiast tego warto zamówić sałatkę albo lekkie wegetariańskie danie - te mają w swojej ofercie nawet kawiarnie.

Jedzenie do samolotu – co wziąć ze sobą na pokład

Tutaj obowiązuje zasada jak wyżej: najlepiej przygotować coś lekkiego i niech to ładnie, zachęcająco wygląda – czerwona papryka pokrojona w słupki, zielony ogórek i wszelkiego rodzaju zdrowe przekąski typu orzeszki (byle w wersji niesolonej i bez chrupiącej panierki), zdrowe batony (niech będą), suszone owoce, czy krakersy - zaspokoją pierwszy głód,  ale uchronią przed uczuciem ciężkości i wydętego brzucha. Warto spakować także kilka torebek mięty – zadziała kojąco na ewentualną niestrawność; za to imbir pozwoli rozprawić się z ewentualnymi mdłościami, a rumianek pozwoli się zrelaksować i ułatwi zasypianie.  

Zobacz także:

Jedzenie do samolotu – czego unikać

Wszelkich wzdymających potraw i ich składników –  fasolka, brokuły, kapusta, czy cebula - po wylądowaniu podziękujecie sobie za to, że nie znalazły się na waszych talerzach, ale zabieranie jedzenia do samolotu to zwyczaj, który podróżnikom powinien wejść w krew.

Także kawa i słodycze to coś, o czym warto na kilka godzin zapomnieć – pierwsza mocno odwadnia, a to drugie spowoduje, że poziom cukru we krwi gwałtownie skoczy powodując senność. Gazowane napoje i produkty bogate w tłuszcze trans, czyli wszelkie fast foody za to są gwarantem niestrawności i wzdęcia. Pomyślcie o butelce wody, która na wysokości kilku kilometrów nad ziemią nabrzmiewa i wypuszcza gaz za każdy razem, gdy ją otwieracie (tak, nawet ta niegazowana). Dokładnie to samo dzieje się w waszych jelitach.  

Jedzenie do samolotu – alkohol

Przyznajemy, że wymówka pod tytułem, że to na ukojenie nerwów i przegonienie stresu związanego ze strachem przed lataniem jest niezła, ale nic nie narazi was na większe odwodnienie organizmu, niż z pozoru niewinna lampka prosecco (zwłaszcza, że nigdy nie kończy się na jednej). Plus ryzyko pojawienia się mdłości na wysokości kilku tysięcy metrów nad ziemią jest znacznie większe niż w bezpiecznych, sprawdzonych okolicznościach. Dodatkowo alkohol w połączeniu z niską wilgotnością powietrza powoduje, że odporność spada na łeb na szyję i ryzyko złapania infekcji od sąsiada albo nabawienia się opryszczki wzrasta po tysiąckroć.

ZOBACZ TAKŻE: 4 przepisy na słodkie śniadanie w wersji fit, które pokochacie >>>