Nagła śmierć odwtórcy roli Standorda z „Seksu w wielkim mieście”

Wciąż trudno nam w to uwierzyć. Willie Garson, odtwórca roli eleganckiego geja w serialu „Seks w wielkim mieście”, Stanforda Blatcha, nie żyje. Ta niezwykle przykra wiadomość zszokowała fanów na całym świecie, zważywszy na to, że aktor skończył w tym roku dopiero 57 lat. Co więcej, jeszcze miesiąc temu nowojorscy paparazzi sfotografowali go w towarzystwie Sary Jessiki Parker i jego serialowego męża, Mario Cantone, na planie wyczekiwanej kontynuacji kultowej produkcji HBO, zatytułowanej „And Just Like That...”.

Wzruszający wpis syna Willie'ego Garsona na Instagramie

Willie Garson zmarł we wtorek, 21 września, w godzinach popołudniowych. Jak donoszą amerykańskie serwisy o życiu gwiazd show-biznesu, w chwili śmierci towarzyszyli mu członkowie najbliższej rodziny. Jeszcze tego samego dnia dwudziestoletni syn gwiazdora, Nathen Garson, zamieścił w mediach społecznościowych łamiący serce wpis, w którym pożegnał swojego zmarłego ojca.

Tak bardzo cię kocham tato. Spoczywaj w pokoju. Cieszę się, że podzieliłeś się ze mną wszystkimi swoimi przygodami i udało ci się tak wiele osiągnąć. Jestem z ciebie taki dumny. Zawsze będę cię kochać, ale myślę, że nadszedł czas, abyś wyruszył we własną przygodę. Zawsze będziesz ze mną. Kocham cię bardziej niż kiedykolwiek będziesz widzieć i cieszę się, że możesz teraz zaznać spokoju - napisał na swoim profilu na Instagramie.

Nathen został adoptowany przez popularnego aktora w 2009 roku. Miał wówczas siedem lat.

Zawsze byłeś najtwardszą, najzabawniejszą i najmądrzejszą osobą, jaką znałem. Cieszę się, że podzieliłeś się ze mną swoją miłością. Nigdy tego nie zapomnę ani nie stracę - dodał.

W trakcie swojej trwającej blisko trzy dekady kariery Willie Garson nigdy nie mógł narzekać na brak zleceń. W sumie zagrał w ponad 300 odcinkach seriali telewizyjnych oraz miał na swoim koncie ponad 70 filmów. Nie ukrywał jednak, że jego ulubioną rolą była rola ojca.

Jako narcystyczny aktor, którego ja byłem wręcz chodzącą definicją (śmiech) od razu stałem się odpowiedzialny za opiekę nad kimś innym. Móc to powiedzieć, to naprawdę wyjątkowe uczucie. To bardzo ważna praca, która sprawia, że rozwijasz się na wiele różnych sposobów. Bycie tatą wiąże się z posiadaniem tak wielu wyjątkowych uczuć. Byłem po czterdziestce i byłem tak znudzony sobą. Kiedy Nathen pojawił się w moim życiu, już się nie nudziłem. Miałem kogoś, kim mogłem się opiekować i się na nim skupić. Podarowałem dzieciństwo komuś, kto prawdziwego dzieciństwa nie miał. Nie tylko ja podarowałem mu dzieciństwo, ale wiecie co? Ja od niego też je otrzymałem, co jest świetną rzeczą, ponieważ moi rodzice nie byli zbyt przyjaźnie nastwieni do dzieci - mówił przed laty.

Na razie jeszcze nie wiadomo, czy Willie Garson pojawi się pośmiertnie w ”„And Just Like That...”, czyli powstającej właśnie kontynuacji „Seksu w wielkim mieście".