Nie da się ukryć, że z rodzinnego domu wynosi się przeróżne nawyki. Być może z tego powodu zrezygnowałam z makijażu czy biustonosza jeszcze na długo przed tym, jak stało się to modne. Moja mama nigdy nie oglądała się na innych. Dokonywała własnych wyborów, które miały odpowiadać jej i to starała się przekazać także mi. Choć sukces nie przyszedł od razu, to po latach wiem, że miała rację. Cenię sobie to, że już nie mam potrzeby bycia jak inni i nie podążam na ślepo za trendami. To daje mi swego rodzaju poczucie wolności, którego nie miałam jeszcze kilka lat temu. Teraz nie tylko nie kupuję sezonowych przebojów, ale ogólnie rzadko dodaję coś nowego do mojej garderoby. Widzę też pewne inspiracje podejściem mojej mamy do dbania o urodę. Skoro po siedemdziesiątce prawie nie ma zmarszczek, to wiem, że jej doświadczenia są na wagę złota.

Okazuje się, że jej zdaniem kluczem jest filozofia Skandynawek – mniej znaczy więcej. Od dziecka pamiętam, że codzienny rytuał mojej mamy polegał na oczyszczaniu skóry i nakładaniu na nią kremu do twarzy. Nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek kupiła serum czy osobny krem pod oczy. Jej zdaniem dodatkowe kosmetyki wcale nie pomagają skórze, a nawet jej szkodzą. Czy zatem moja rozbudowana rutyna to błąd? Nie wiem, ale zaczynam się nad tym zastanawiać. Nie chodzi mi o ograniczenie się tylko do kremu, ale mam wrażenie, że faktycznie praca i pogoń za nowościami rozbudowały ją już do granic możliwości. Mojej mamie zazdroszczę tego, że jej oszczędne podejście pozwala idealnie oceniać kremy, których używa. Tych w życiu zużyła już niezliczoną ilość, ale jej wymagania są tak duże, że często kończyło się na jednym lub dwóch opakowaniach. Miałyśmy umowę, że jeżeli kiedyś znajdzie ideał, to da mi znać, żebym mogła o tym napisać. Kazała mi na to długo czekać, ale lepiej odkryć go późno niż wcale. Ostatnio z entuzjazmem poinformowała mnie, że właśnie używa najlepszego kremu, jaki miała w swoim życiu.

Najlepszy krem do cery dojrzałej według mojej mamy

Gdyby mama poleciła mi tusz do rzęs czy podkład, to pewnie nawet nie zwróciłabym na to uwagi, bo używa ich sporadycznie i z pewnością nie jest w tym temacie ekspertką. W tej kwestii raczej ja mogłabym ją poratować wskazówkami. Kiedy jednak chodzi o kremy do twarzy, które są numerem jeden w jej kosmetyczce, to nie mam żadnych wątpliwości, że to ten moment, w którym powinnam zamienić się w słuch. Zachwyty są tym cenniejsze, że jednak mojej mamie dużo łatwiej przychodzi wylistowanie wad kosmetyków niż ich zalet. Przekonałam się o tym wiele razy.

Z uwagi na to, że moja mama jest fanką perfum i kremów, to często właśnie te kosmetyki daję jej w prezencie. To jednak w żaden sposób nie powstrzymuje jej przed krytyką, ale to zawsze plus, bo wiem, że w jakimś kierunku nie powinnam podążać. Z perfumami jest dość łatwo. Jeżeli mi się nie podobają, to jest spora szansa, że moja mama będzie w nich zakochana, bo mamy pod tym względem zupełnie inny gust. W przypadku kremów zadanie jest jednak bardziej skomplikowane. W tym roku podarowałam jej już kilka z nadzieją, że może wśród nich w końcu odkryje swój ideał. W październiku zaczęłam już tracić nadzieję, że ten rok przyniesie przełom, ale jednak się udało. Mama zadzwoniła do mnie i powiedziała, że w końcu może mi udzielić odpowiedzi na pytanie, które pozostaje bez niej od bardzo dawna. Okazało się, że jej zdaniem najlepszym kremem do cery dojrzałej jest Lancôme Rénergie H.P.N. 300-Peptide Cream.

 

 

Recenzja kremu Lancôme Rénergie H.P.N. 300-Peptide Cream

Niedawno mówiłam mamie, że świetnie sprawdza mi się serum przeciwstarzeniowe Lancôme Advanced Génifique. Kosmetyk, który zdobył 388 nagród kosmetycznych zrobił na mnie wrażenie między innymi za sprawą szybko zauważalnych efektów. W odpowiedzi na moje wyznanie nie padła jednak żadna wzmianka na temat prowadzonych testów kremu Lancôme Rénergie H.P.N. 300-Peptide Cream. Najwyraźniej mama musiała się upewnić i nie chciała zapeszać. Na szczęście jednak, kiedy tylko tą pewność zdobyła, to podzieliła się ze mną wrażeniami z testowania kosmetyku. Po siedemdziesiątce dalej właściwie nie ma zmarszczek. Jej jedynym zmartwieniem w kwestii kondycji skóry są tylko przebarwienia. Jednocześnie jednak nie skupia się tylko na nich i cały czas dba o utrzymanie jędrności. Kremy przeciwzmarszczkowe stosuje się od lat. Nie mogłam zatem przyjąć wyznania dotyczącego odkrycia ideału bez szeregu dodatkowych pytań. Dzięki nim wiem, że pierwsze efekty zaobserwowała po ponad tygodniu stosowania. Teraz używa go już ponad trzy i jej zadowolenie z działania tego kosmetyku tylko rośnie. Sam krem Lancôme Rénergie H.P.N. 300-Peptide Cream szybko się wchłania. Skóra po jego użyciu jest napięta, a do tego jeszcze aksamitnie miękka w dotyku i nawilżona. Mniej istotnym, ale również plusem, jest zapach – delikatny, który podsumowała po prostu jako zapach kremu do twarzy. Czy mógłby być lepszy? Na razie brakuje poprawy w kwestii przebarwień, ale na te nie pomógł jeszcze żadnen kosmetyk, więc i oczekiwań wielkich nie było. Dodatkowo test nie trwa jeszcze tyle czasu, żeby można ocenić pełne działanie. Jednak i tak zdążył już wyeliminować poprzednie kremy. Po takiej rekomendacji nie mam wątpliwości, że to musi być jeden z najlepszych kremów przeciwstarzeniowych na rynku. Wiem też, że nie będę miała już problemu z zakupem trafionego prezentu.

Zobacz także:

Fot. archwium prywatne

Lancôme Rénergie H.P.N. 300-Peptide Cream – Opis

Krem przeciwstarzeniowy o wysokiej skuteczności Lancôme Rénergie H.P.N. 300-Peptide Cream to kosmetyk, który bazuje na jednym z najlepszych stymulatorów młodości. Mowa tu o peptydach. Już sama nazwa wskazuje, że w tym przypadku liczy się nie tylko ich jakość, ale również ilość. W formule skoncentrowano ponad 300 rodzajów peptydów z kwasem hialuronowym i niacynamidem. Dzięki takiemu zestawowi krem działa przeciwstarzeniowo i nawilżająco, a do tego jeszcze rozjaśnia przebarwienia. Opinia mojej mamy nie jest jedyna. Marka Lancôme przedstawiła badania, które przeprowadziła na grupie 84 kobiet.

Wyniki badań po tygodniu stosowania:

  • Korekcja zmarszczek: zmarszczki są wygładzone.
  • Efekt liftingu: skóra na twarzy i szyi wygląda na mniej wiotką.
  • Redukcja plam: cera wydaje się bardziej wyrównana.

Wyniki badań po 8 tygodniach stosowania:

  • Korekcja zmarszczek: wygląd zmarszczek jest widocznie zredukowany -21%.
  • Efekt liftingu: skóra twarzy jest jakby podniesiona +27%.
  • Redukcja plam: plamy są mniej widoczne, mniejsze i mniej liczne: -22%.

Do tego 84% kobiet spośród 75, które wzięły udział w badaniu konsumenckim, wybrałoby H.P.N. 300-Peptide Renewal Cream zamiast swojego dotychczasowego kremu.

Lancôme Rénergie H.P.N. 300-Peptide Cream – Opinie

Dodatkowe informacje na temat kremu Lancôme Rénergie H.P.N. 300-Peptide Cream i jego działania można znaleźć w opiniach, które na jego temat są dodawane w sklepach internetowych. W perfumerii Sephora jego ocena na ten moment to 5/5 gwiazdek. Nawet jedna osoba nie odjęła mu za nic gwiazdki. Co takiego piszą o kremie Lancôme Rénergie H.P.N. 300-Peptide Cream użytkowniczki, które wypróbowały go na własnej skórze?

Stosuje ten krem już miesiąc - jestem bardzo zadowolona z efektów. Lekka konsystencja, pięknie się wtapia w skórę nie zostawia tłustego filmu na twarzy. Jak dla mnie dobry skład: peptydy, niacynamid, kwas hialuronowy Idealnie nadaje się pod makijaż. Kupię ponownie :) – napisała Malwina w perfumerii internetowej Sephora. Użytkowniczka oznaczyła, że jest w przedziale wiekowym 45-54 lata.

Najlepszy krem liftingująco przeciwzmarszczkowy do twarzy. Ładnie pachnie i bardzo szybko wchłania się w skórę. Już po krótkim czasie stosowania widać rezultaty, skóra jest bardziej napięta i ujędrniona. Dodatkowym atutem tego kremu jest możliwość ponownego uzupełnienia słoiczka. Zdecydowanie polecam! – oceniła Grażyna. Obok komentarza, który zamieściła w Sephorze, dodała też adnotację, że ma powyżej 54 lat.