Osoby, które wychowały się na „Śpiącej Królewnie”, „Małej Syrence”, „Herkulesie” czy „Kopciuszku”, mogą doskonale zdawać sobie sprawę z tego, że bajki pozostawiły w nich zdecydowanie więcej niż tylko piękne wspomnienia. Obrazy, przy których się wychowywaliśmy i wychowałyśmy, wpłynęły także na sposób postrzegania ciała. Księżniczki i inne bohaterki z talią węższą niż u lalki Barbie dały jasny przekaz tego, jak wyglądają osoby, które żyją długo i szczęśliwie. Okazuje się jednak, że istnieją osoby, które chcą odczarować ten przekaz i pokazują, że nawet znane i lubiane z dzieciństwa bohaterki bajek mogą prezentować się zupełnie inaczej, niż to zostało nam wpojone lata temu i jest powielane także w nowych tytułach. Problem dostrzegał także sam Disney, który na początku tygodnia zaprezentował swoją pierwszą kobiecą protagonistkę plus size w „Reflect”, krótkometrażowym filmie o tancerce baletowej, która walczy z własnym odbiciem, przezwyciężając wątpliwości i strach poprzez wykorzystanie swojej wewnętrznej siły, wdzięku i mocy. Historia Bianki, bo tak ma na imię główna bohaterka, to dopiero początek. Już wkrótce powstanie cała seria eksperymentalnych filmów, skupiających się na kwestii wizerunku ciała i znaczeniu kierowania własną tożsamością, jednocześnie rozwijając i chroniąc poczucie własnej wartości. Już nie możemy się doczekać, żeby to zobaczyć. Zanim jednak do tego dojdzie pora na odczarowanie Roszpunki, Megary, Anastazji, Dżasminy, Aurory, Śnieżki i innych gwiazd disneyowskich produkcji.

Disneyowskie księżniczki natural size

Nowy film Disneya nie wydaje się przypadkową produkcją, a raczej odpowiedzią na rozchodzący się lawinowo w mediach społecznościowych trend. Swój udział miała w podjęciu takich kroków miała najprawdopodobniej Wyethe Smallish. Ilustratorka, która edytuje ciała księżniczek i innych bohaterek Disneya pokazała stała się autorką wiralowych treści, które pokazują jak ważny i potrzebny jest to temat. Popularność jej przeróbek jest liczona w milionach serduszek. To właśnie jej prace uświadomiły wielu osobom, że sposób w jaki postrzegają własne ciała został w nich zakorzeniony już w dzieciństwie. Z pozoru niewinny zabieg polegający na ujednoliceniu figur kolejnych bohaterek bajek na zawsze odcisnął w nich konkretny przekaz, wobec którego często czują się bezradne. To właśnie stamtąd płynęło przesłanie, że długo i szczęście żyją posiadaczki ciała w rozmiarze XS, a często nawet mniejszego i nierealnego, bo talia węższa niż u lalki Barbie, to niedościgniony i niezdrowy wzorzec.

Nigdy nie narysuję drugiej osoby tak samo. To całkowicie zmieniło moją perspektywę. Szkoda, że nie powiedziano mi tego podczas dorastania, bo wiem, że to zmieniłoby moje życie. Proszę, kontynuuj pracę nad kwestiami społecznymi za pomocą swojej sztuki. Masz potężny głos i zdolność do tego, żeby był nie tylko słyszalny, ale wysłuchiwany. Dziękuję bardzo – możemy przeczytać w jednym z komentarzy zamieszczonych pod pracami ilustratorki.

Jako ktoś, kto zawsze zmagał się z moim ciałem, nigdy tak naprawdę nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak niedorzeczne są ciała disneyowskich księżniczek i jak to mnie ukształtowało w okresie dorastania (myślę, że oglądałam Małą Syrenkę milion razy, lol!). To ciekawe, bo studiowałam projektowanie mody i przy tworzeniu moich ilustracji byłam zachęcana przez wielu ludzi, żeby nie robić kobiet realistycznie. Dla mnie to było naprawdę trudne, ponieważ wiedziałam, że nikt nie wygląda w ten sposób, ale chodziło o projekcję tej fantazji, która, jak myślę, nieodłącznie wiąże się z tymi nierealistycznymi obrazami zakodowanymi już w dzieciństwie. Dziękuję bardzo za twoją pracę, zarówno za ten projekt, jak i za inne. Masz wyjątkowe oko i życzę ci wielu sukcesów w dalszej pracy! – podsumowała jedna z obserwatorek, która sama mierzyła się z toksycznymi standardami wyglądu, które narzuciło na nią społeczeństwo.

Nowe wersje ciał znanych bohaterek, które tworzy Wyethe Smallish pokazują, że nie chodzi o popadanie w skrajności. Jej bohaterki nie są przesadnie szczupłe ani grube. Reprezentują po prostu różnorodne podejście do tego, jak możemy wyglądać. Rozmiar M lub jakikolwiek inny nie jest powodem do tego, żeby czuć się źle ze swoim ciałem i w żadnym razie nie świadczy o naszej wartości lub prawie do szczęścia. Jeżeli z bajek ma płynąć jakiś morał, to nie widzimy lepszego.