Kiedy piszę o moich włosach, to za każdym razem zaczynam od tego, że jestem trudnym przypadkiem, ale taka po prostu jest prawda. Moja fryzura żyje własnym życiem, a ja nieustannie szukam czegoś, co pozwoli mi ją mieć pod kontrolą. Jestem posiadaczką bardzo suchych włosów, które do tego wypadają. W dodatku ich zachowanie wymyka się wszelkim przyjętym regułom. W normalnym przypadku włosy z każdym dniem od mycia stają się coraz bardziej tłuste. U mnie jest dokładnie na odwrót. Kolejne dni od mycia sprawiają, że włosy są coraz bardziej suche. Do tej pory moim najlepszym wsparciem był olejek L’Oréal Professionnel Serie Expert Metal Detox. Nawet nałożony niedługo przed wyjściem szybko się wchłania i sprawia, że włosy się nie tak suche, a to przekłada się na wyeliminowanie puszenia. Lubię to rozwiązanie, ale cały czas szukam czegoś, co pozwoli mi dać włosom wsparcie na dłużej, a nie tylko na chwilę. Nie spodziewałam się, że całkiem przez przypadek faktycznie trafię na metodę, dzięki której moje tak suche włosy, że już nie chcą się kręcić (w teorii mam loki), faktycznie odzyskają skręt. Przyczyniła się do tego moja wycieczka z marką Lush do Wielkiej Brytanii. W tym kontekście powiedzenie, że podróże kształcą, nabiera jeszcze większej mocy. Jedną z pamiątek, które przywiozłam z wyjazdu, jest bowiem wiedza o metodzie LOC, która uratowała moje loki.

Co to jest metoda LOC?

Pielęgnacja włosów to często nie tylko dobór pojedynczych kosmetyków, ale opracowanie całego rytuału. Wiele w ostatnim czasie można było usłyszeć o metodach OMO lub MOO. Okazuje się jednak, że na nich wcale nie koniec. W przypadku włosów kręconych najlepszym rozwiązaniem może się okazać metoda LOC. Na czym polega? Wiele mówi już samo rozszyfrowanie skrótu, który powstał od pierwszych liter wyrazów liquid, oil i cream. To wskazuje jasno, że bazuje ona na trzech kosmetykach używanych po sobie – odżywce w płynie, olejku i kremie do włosów. Jej założenia można porównać do rytuału pielęgnacji twarzy, w którym chcemy nie tylko nawilżyć skórę, ale również zachować w niej wilgoć. Tu też najpierw dostarczamy włosom nawilżenie, a potem zabezpieczamy je przed jego utratą. Jest ona zatem idealnym rozwiązaniem zwłaszcza w przypadku włosów suchych, które są średnioporowate lub wysokoporowate. Według ekspertów i ekspertek to metoda stworzona do włosów kręconych. Dowiedziałam się o niej zupełnie przypadkiem. Z wycieczki z marką Lush przywiozłam trochę kosmetyków do testów. Najbardziej zaciekawiły mnie ich formuły do włosów, bo wcześniej nie miałam z nimi styczności. Na dwóch z nich zobaczyłam dopisek „LOC” i zaczęłam drążyć temat, a potem testować na swoich włosach. Żałuję, że nie poznałam jej wcześniej. Jako wskazówkę od siebie mogę tylko dodać, że najlepiej sprawdza się aplikowana na suche włosy.

Fot. archiwum prywatne

Metoda LOC – Jaką odżywkę wybrać?

Pierwszy krok metody LOC to L jak liquid. Chodzi tu o płynną odżywkę (wodnistą, mleczną) bez spłukiwania (opisywana często po prostu jako odżywka leave in). Zadaniem tego kosmetyku jest przede wszystkim nawilżenie włosów. W moim przypadku to zadanie należy do Lush Super Milk. Odżywka w sprayu jest bardzo łatwa w aplikacji. Spryskuję nią włosy, a potem kilkukrotnie zaciskam na nich lekko pięść, żeby pomóc im nabrać skrętu. Kosmetyk opisywany jako wielozadaniowy ma między innymi ułatwiać rozczesywanie i chronić włosy przed wysoką temperaturą. Mnie jednak w jego składzie interesują przede wszystkim składniki nawilżające, a takie właściwości ma mleko migdałowe i mleko kokosowe. Przyznam, że kosmetyk polubiłam na tyle, że już zdążyłam sprawdzić, że jest dostępny także w opakowaniu o większej pojemności (250ml) i już mam go na swojej liście zakupów. Muszę go mieć zanim skończy się dotychczasowe opakowanie, bo nie wyobrażam sobie, żebym mogła go nie mieć pod ręką, kiedy będzie mi potrzebny.

Fot. archiwum prywatne

Fot. materiały prasowe

Wielokrotnie przekonałam się, że pielęgnacja włosów wymaga cierpliwości. Nie działam zatem pochopnie. O metodzie LOC piszę po miesiącu intensywnych testów. Zdaję sobie też sprawę, że nie ma jednego rozwiązania dla wszystkich. Poniżej przedstawiam zatem kilka alternatyw dla tego wybranej przeze mnie odżywki w płynie.

Zobacz także:

 

 

Metoda LOC – Jaki olejek wybrać?

Lubię tłuste formuły w pielęgnacji. Nie stronię zatem od olejków do twarzy, ciała i włosów. Do metody LOC nie kupiłam zatem początkowo nowego kosmetyku. Kiedy jednak zobaczyłam, że mój dość drogi olejek Gisou znika w ekspresowym tempie, to zdecydowałam, że poszukam dobrego, ale przy tym tańszego odpowiednika. Ostatecznie zamówiłam w drogerii Cocolita olejek Nuxe Huile Prodigieuse. Początkowo wypróbowałam go tylko na końcówkach i okazało się, że dość szybko znika, więc od razu wprowadziłam go jako zamiennik dotychczasowego do metody LOC. Używam go od tygodnia, więc nie zdążyłam go sporo zużyć, ale już mogę powiedzieć, że na pierwszy raz po myciu zużyłam 6 pompek. Na kolejny było to już zbyt wiele. W zupełności wystarczają trzy. W zależności od kondycji włosów metodę LOC używam codziennie lub co drugi dzień przed pójściem spać, żeby rano włosy były już kręcone, ale i przy takiej intensywności kosmetyk wystarczy na długo.

Fot. archiwum prywatne

Olejków do włosów jest na rynku mnóstwo. Oznacza to, że poza Gisou i Nuxe, które sprawdziły się w mojej metodzie LOC, jest jeszcze wiele innych formuł, które także mogą sprostać oczekiwaniom. W sklepie Lush widziałam też lżejszą alternatywę pod nazwą Revive. Opcji jest zatem wiele i za każdym razem trzeba po prostu obserwować, co najlepiej służy naszym włosom. Ja też dalej eksperymentuję i szukam odpowiedzi na nurtujące mnie pytania.

 

 

Metoda LOC – Jaki krem wybrać?

Ostatni etap metody LOC to aplikacja kremu do włosów. W moim przypadku jest to Lush Curl Power. Kolejny kosmetyk bez spłukiwania, który zostawiam na noc, żeby rano włosy, które już wcale nie chciały się kręcić, znów miały skręt. W jego składzie zawarto między innymi żel z siemienia lnianego, nawilżającą melasę z trzciny cukrowej, ocet kokosowy, olejki z bergamotki, werbeny egzotycznej, a także kadzidłowy i arganowy. Po aplikacji tego kosmetyku ponownie lekko zaciskam pięść na włosach, żeby wspomóc ich skręt. Efekty dostrzegłam nie tylko ja. Wiem, że to działa, bo moje włosy nie zabrały żadnych komplementów od lat. Teraz już kilka razy odważyłam się wyjść w rozpuszczonych włosach z domu i za każdym razem koleżanki pytały, co takiego zrobiłam, że włosy tak świetnie wyglądają. Na razie wciąż eksperymentuję, szukam odpowiednich proporcji i nie za każdym razem efekt jest dokładnie taki, jak zaplanowałam, ale kilka razy przerósł też moje najśmielsze oczekiwania. Nie spodziewałam się po prostu, że moje włosy mogą jeszcze tak wyglądać. Dodatkowo ładny skręt sprawia, że wydaje się, jakby było ich więcej, co jest dodatkowym atutem przy moim łysieniu.

Fot. archiwum prywatne

Fot. materiały prasowe

Marki kosmetyczne coraz częściej doceniają potencjał drzemiący w kremach do włosów. Przekłada się to także na coraz większy wybór w sklepach. Mam zatem kilka alternatyw. Każdy z nich może sprawdzić się w metodzie LOC i poprawić kondycję oraz wygląd suchych i kręconych włosów.

 

Opisałam wiele zalet metody LOC. Nie jest ona jednak idealna i znalazłam też wadę, która jednak przy efektach w ogóle mnie do niej nie zniechęca. Minus daję za tłusty film, który choć nie jest widoczny na włosach, to jednak daje się wyczuć na włosach. Trzeba zatem wziąć to pod uwagę i zważyć zalety oraz wady. Ja będę dalej testować i szukać najlepszych dla siebie rozwiązań.