Poznałam brokatowe piegi jako świetną propozycję do makijażu na festiwal muzyczny. Sęk w tym, że żadna ze mnie festiwalowiczka. Długo obserwowałam ten kosmetyk w drogerii internetowej Cocolita, zanim zdecydowałam się go zamówić. Potem odleżał jeszcze swoje w pudełku i to był błąd, bo tylko straciłam czas. W końcu wypróbowałam brokatowe piegi bez żadnej okazji, po prostu na próbę, bo byłam ich ciekawa i to był strzał w dziesiątkę. Przecież nie potrzebuję specjalnego pretekstu, żeby w ten sposób ozdobić twarz. Mogę w nich pójść do pracy, bo mój zawód nie nakłada na mnie żadnych ograniczeń, na spacer z psem lub na kawę z przyjaciółką. Po prostu nałożyć je na twarz za każdym razem, kiedy akurat będę miała ochotę na coś innego niż mój standardowy make-up no make-up. Dodatkowo mogą być jedyną ozdobą w dni zupełnie bez makijażu. Zdarza mi się, że w takiej sytuacji decyduję się na jakiś pojedynczy akcent. Kiedyś opisywałam już w tej roli róż do policzków i powiek.

Bio brokat Ministerstwo Dobrego Mydła – Opis

Brokatowe piegi, proszę Państwa, nie służą niczemu, poza ozdobą – przeczytałam na stronie Ministerstwa Dobrego Mydła. Myślę jednak, że tę funkcję wypełniają tak dobrze, że nikt nie ma wobec nich innych oczekiwań. Dodatkowo jeszcze z opisu dowiedziałam się, że osoby z tej kosmetycznej marki wypróbowały je nie tylko na imprezach i festiwalach, ale też w pracy, sklepie i w barze z hummusem. W składzie bio brokatu jest biodegradowalna pochodna celulozy, gliceryna roślinna, woda, szelak, mix mik kosmetycznych – syntetycznych i mineralnych. Według zaleceń ze strony marki najlepiej migocące krążki przytwierdzać za pomocą kleju do brokatu (tu trwałość będzie zapewne najdłuższa), ale w grę wchodzi też balsam do ust (wypróbowałam na sobie), masełko lub lepki olejek. W przypadku aplikacji brokatu na powieki warto zachować szczególną ostrożność. W takiej sytuacji lepiej nie iść na skróty i ze względów bezpieczeństwa używać specjalnego, kosmetycznego kleju do brokatu. W innym przypadku może osypywać się i podrażniać delikatną śluzówkę oka.

Fot. archiwum prywatne

Bio brokat Ministerstwo Dobrego Mydła – Recenzja

O moich początkach z bio brokatem Ministerstwo Dobrego Mydła napisałam już we wstępie. Faktycznie najpierw wydawało mi się, że potrzebuję specjalnej okazji, żeby zdecydować się na ten kosmetyk. Nie jestem typem festiwalowiczki i w ogóle imprezowiczki, więc brakowało mi uzasadnienia, żeby dodać go do koszyka. Ostatecznie stwierdziłam jednak, że skoro nie przeszkadza mi noszenie piżamy na co dzień i ogólnie nie uznaję wkładania mnie w jakieś konkretne ramy, to tym bardziej nie muszę szukać uzasadnienia dla zakupu brokatu do twarzy. Skoro mi się podoba, to jest to wystarczający argument. Początkowo podchodziłam do niego jak pies do jeża, ale wystarczyło, że raz nałożyłam go na twarz, żeby trafił na listę moich ulubieńców. Od razu mogę dodać, że nie jest to opcja na długo. Brokat utrzymuje się wiele godzin (można to zapewne jeszcze wydłużyć siegając po specjalistyczny kosmetyk do przyklejania brokatu do twarzy). Z czasem pojedyncze krążki zaczynają odpadać, ale to zależy nie od samych błyskotek, a od kosmetyku, którym zostaną przytwierdzone i naszego ewentualnego odruchu dotykania twarzy. W moim przypadku dokładają się do tego okulary korekcyjne, w których pracuję, czytam czy oglądam seriale. Mimo to wieczorem wiele z nich aż ciężko zmyć, bo dalej tak mocno się trzymają.

Za pierwszym razem martwiłam się o aplikację, że nie mam dość wprawy i efekt nie będzie tak piękny, jak u dziewczyn na Instagramie, u których widziałam bio brokat wielokrotnie. Ostatecznie okazało się jednak, że do jego nałożenia nie jest potrzebna żadna wprawa. Za bazę posłużył mi balsam do ust Miód, który również pochodzi z asortymentu polskiej marki Ministerstwo Dobrego Mydła. Tym razem jednak nie nałożyłam go na wargi, a na nos i policzki. Rozprowadziłam dość cienką warstwę. Potem otworzyłam puszkę z bio brokatem. Suchym palcem, na którym nie miałam pozostałości balsamu, nabrałam odrobinę brokatu i przyłożyłam do policzka. Podobne kroki poczyniłam na całej linii. Ostatecznie efekt był zupełnie nieprzewidywalny, co ma swój urok i bardziej nawiązuje do naturalnych piegów, które przecież nie powstają od linijki. Efektem końcowym byłam zachwycona.

Pominęłam wcześniej dość istotną kwestię. Spieszę zatem z wyjaśnieniem, że w swojej kosmetyczce mam bio brokat Ministerstwo Dobrego Mydła w odcieniu silver. Tego typu wybory nie przychodzą mi łatwo. Przed zakupem decyzję zmieniałam kilka razy. Początkowo chciałam bowiem wersję gold. Potem zmieniło mi się na frosty. Ostatecznie jednak zamówiłam silver. Wybór uzasadniłam sobie dopasowaniem do biżuterii. Ostatnio często noszę srebrne klipsy z kształcie gwiazd z kolekcji Murgler x H&M lub srebrny naszyjnik z wielką muszlą z kolekcji H&M Metaverse Design Story. Połączenie tych kolorów wydało mi się zatem dobrym rozwiązaniem. Na moją korzyść działał wtedy fakt, że było mniej wersji do wyboru. Widziałam, że w tym momencie dostępnych jest aż 12 kolorów, co tylko spotęgowałoby moje rozterki, choć ostatecznie chyba i tak srebro to w moim przypadku najlepsza opcja. Na plus jest też z pewnością wydajność opakowania. Nie mam pojęcia na ile aplikacji wystarczy brokat, ale na jakieś bliżej nieokreślone mnóstwo, bo używałam go już ładnych kilka razy, a w ogóle nie widzę ubytku.

Bio brokat Ministerstwo Dobrego Mydła – Opinie

Bio brokat to kosmetyk, do którego ciężko mieć uwagi. Sam w sobie bowiem nie może zostać oceniony chociażby pod kątem trwałości. Ta zależy za każdym razem od kosmetyku, do którego go przykleimy. Kluczowy do oceny jest zatem przede wszystkim efekt wizualny, który jest sprawą bardzo indywidualną. Mimo to byłam bardzo ciekawa, co piszą o nim użytkowniczki i użytkownicy.

Zobacz także:

Brokat robi furorę, wiadomo. Srebrne drobinki wyglądają jak malutkie lustereczka, nie rzucają się w oczy, ale od czasu do czasu, kiedy padnie na nie światło, delikatnie rozbłyskują. Piegi dobrze się trzymają na olejku (u mnie śliwkowym), łatwo się też zmywają – napisała Olga na stronie Ministerstwa Dobrego Mydła.

Bardzo piękny ten brokat, nakładam sam lub ze złotym, dużo, mało, zależy od nastroju, ale najchętniej codziennie. Rozwesela i mnie i wszystkich dookoła. Marzę o takim zielonym i pomarańczowym! – napisała Natalia, która już czeka, że w ofercie pojawią się kolejne warianty kolorystyczne.