Trigger Warning: ten tekst odnosi się do przemocy wobec kobiet i może w tobie obudzić złe wspomnienia, traumę, wywołać reakcję stresową.

Nie chodź sama po zmroku. Udostępniaj znajomym swoją lokalizację. Nie ubieraj się wyzywająco... Dobre rady, które dziewczynki i kobiety słyszą od najmłodszych lat. Mówi się im, jak mają się zachowywać, aby nie padły ofiarami przestępstwa. Dlaczego jednak nie mówi się chłopcom: nie macie prawa dotykać ciał kobiet/dziewczynek bez ich zgody, gwałcić ich i zabijać, „nie” oznacza „nie” i koniec?!

 

Śmierć Sarah Everard sprawiła, że kobiety zaczęły mówić o tym, jak bardzo świat wciąż jest dla nich niebezpiecznym miejscem

Dziś te pytania rozbrzmiewają częściej niż zwykle po tragedii, która wydarzyła się kilka dni temu w Wielkiej Brytanii. 33-letnia Sarah Everard, dyrektorka ds. marketingu, zaginęła 3 marca, wracając nocą z domu przyjaciela w południowy Londynie do swojego mieszkania. W tym tygodniu jej ciało zostało odnalezione w Ashford w hrabstwie Kent. Wkrótce potem o porwanie i zabójstwo Sarah został oskarżony 48-letni policjant. 

Tym razem jednak wujkowie i ciocie dobra rada, zwykle komentujące tego typu sprawy w sieci, mówiąc, że mogła nie chodzić sama po zmroku, utonęli w morzu tweetów czy postów na Facebooku, Instagramie itp., w których dziewczyny i kobiety dzieliły się swoimi negatywnymi doświadczeniami, pisały, że mają dość życia w strachu, uważania na każdym kroku. Bo prawda jest taka - to nie po naszej stronie powinno leżeć pilnowanie się, bo możemy się starać jak najlepiej, ale i tak są duże szanse, że coś się nam stanie. Niezależnie od tego, w co będziemy ubrane i jak się będziemy zachowywać. Bo wystarczy, że jesteśmy kobietami, by mężczyźni uznawali, że mogą zrobić z nami, co chcą. I to najczęściej wcale nie ci obcy wyskakujący w nocy z krzaków, ale obecni czy byli partnerzy, przyjaciele...

Od najmłodszych lat dziewczynki czy kobiety żyją w strachu, ograniczają swoją swobodę, dbając o swoje bezpieczeństwo, choć to i tak nie jest gwarancja, że nic złego nam się nie stanie. Co najgorsze ten nasz strach nie jest irracjonalny, jak pokazuje historia Sarah i historie innych kobiet, które niestety mają miejsce każdego dnia na świecie. Która z nas nie szła okrężną drogą do domu w nocy? Nie omijała parku? Nie ściskała w ręku nerwowo kluczy, aby móc się w razie czego bronić? Nie zakładała na imprezę adidasów zamiast szpilek, aby podczas powrotu do domu móc swobodnie biec, gdyby zaszła taka potrzeba? Nie wkładała do torebki gazu pieprzowego? Nie zapisywał się lub przynajmniej nie rozważała zapisania się na lekcje samoobrony? Nie rezygnowała z przyjemności spaceru wieczorem na rzecz taksówki mimo jej kosztów, by czuć się bezpiecznie. Nawet jeśli miała stosunkowo blisko do domu. Choć podróżowanie taksówką też w sumie może być niebezpieczne. Która z nas nie miała ochoty przejść się wieczorem czy pójść pobiegać, ale rezygnowała ze względu na swoje bezpieczeństwo? Albo jeśli nawet już to robiła, to absolutnie bez słuchawek w uszach z ulubioną muzyką, bo to przeszkadza w kontrolowaniu sytuacji? Która z nas nie miała duszy na ramieniu i serca w gardle, kiedy ktoś za nią szedł po zmroku? Co gorsza której z nas choć raz nie przydarzyło się, że ktoś właśnie szedł, rzucał w jej stronę nieprzyjemne zaczepki, dotykał bez pytania, stalkował... To wszystko sprawia, że żyjemy codziennie w stresie, że tracimy czas i energię na pilnowanie się, że rezygnujemy z życiowych przyjemności, wciąż funkcjonujemy w rzeczywistości podwójnych standardów.

Brytyjski Glamour przytacza badania Plan International z 2016 r., według których 63% kobiet w Wielkiej Brytanii czuje się niepewnie, chodząc samotnie po zmroku, podczas gdy podobne odczucia ma zaledwie 33% mężczyzn. Ponadto 32% kobiet stwierdziło, że w przestrzeni publicznej spotkały się z gwizdami skierowanymi w swoją stronę czy komentarzami o charakterze seksualnym. Tak nie powinno być.

Zobacz także:

 

Żyjemy w kulturze gwałtu, która przerzuca odpowiedzialność na ofiarę

Dlaczego jest tak, jak napisałam powyżej? Otóż winna jest kultura gwałtu, w której żyjemy. A dokładniej kultura taka a nie inna, którą stworzyli ludzie. Kultura, w której panuje przyzwolenie na przemoc wobec kobiet. Dlaczego tylu tzw. dobrych chłopaków gwałci, bije? Cóż, to właśnie skutki nierówności między kobietami i mężczyznami, panowania narracji, w której mówi się o tym, że np. uprawianie seksu jest obowiązkiem żony. Pozwalania na seksizm, slut-shaming. Tak, bo zaczyna się od słów, które potem przeradzają się w czyny.

Kultura gwałtu to rzeczywistość, w której gwałt (czy szerzej przemoc wobec kobiet) jest czymś powszechnym, a społeczeństwo, media kultura normalizują i usprawiedliwiają to zjawisko. Jak pisze Rebecca Solnit w jednym z esejów ze zbioru Mężczyźni objaśniają mi świat: „Podtrzymuje kulturę gwałtu używanie mizoginicznego języka, uprzedmiotawianie ciał kobiet, estetyzowanie przemocy seksualnej i co za tym idzie, tworzenie społeczeństwa, które nie szanuje prawa i bezpieczeństwa kobiet. Większość kobiet i dziewcząt narzuca sobie najróżniejsze ograniczenia dlatego, że gwałty stanowią realne zagrożenie. Większość kobiet i dziewcząt żyje w strachu przed gwałtem. Mężczyźni na ogół nie. W taki sposób gwałt służy jako potężne narzędzie, za pomocą którego cała populacja kobiet pozostaje podporządkowana całej populacji mężczyzn, nawet jeśli nie wszyscy mężczyźni gwałcą i nie wszystkie kobiety padają ofiarą gwałtu”. Co najgorsze w ramach kultury gwałtu przekierowuje się winę za gwałt na ofiarę, uważając, że na pewno coś zrobiła nie tak, prowokowała, nieodpowiednio się ubrała, wypiła za dużo alkoholu, chodziła sama po nocy itp. To widać nawet w języku, używaniu strony biernej – „została zgwałcona”, zamiast „x zgwałcił y”. To wszystko sprawia, że pobłaża się sprawcom, zdejmuje z nich odpowiedzialność, a osobom, które gwałtu doświadczyły dokłada się traumy. To też sprawia, że przemoc się powtarza, skoro jest na swój sposób „legitymizowana”, skoro nie ściga się gwałcicieli, nie stosuje wobec nich odpowiednich kar. W dodatku procedury zgłaszania gwałtu są upokarzające, często właśnie lekarze czy policjanci a nawet policjantki doszukują się winy w osobie, która doświadczyła przemocy. Dlatego tak często nie zgłaszamy takich spraw.

O przerzucaniu winy na ofiarę mówi się od dawna, a zwrot „kultura gwałtu” został użyty już w latach 70. XX wieku przez ówczesne feministki. Wtedy też odbywały się takie wydarzenia jak Odzyskać Noc (Take Back the Night) - demonstracje przeciwko gwałtom i temu, że kobiety nie mogą czuć się bezpiecznie po zmroku. Jednak zwrot „kultura gwałtu” coraz częściej jest używany od czasu Marszy Szmat (Slutwalks), które rozpoczęły się w 2011 roku, w proteście przeciwko zjawisku przerzucania winy na ofiarę. Wszystko zaczęło się od tego, gdy na jednym z kanadyjskich uniwersytetów policjanci zorganizowali wykład dla studentek na temat bezpieczeństwa. Jeden z funkcjonariuszy poradził wówczas studentkom, żeby nie ubierały się jak „szmaty” - wtedy nikt ich nie zgwałci. W odpowiedzi na to kobiety zaczęły organizować marsze i walczyć o odzyskanie przestrzeni publicznej, możliwość życia po swojemu bez strachu.

Każda z nas odczuwa skutki życia w kulturze gwałtu

Mamy bardzo mocno jednak zakorzenione w głowach to, by się pilnować. Z koleżankami wymieniamy się dobrymi radami, jak się zabezpieczyć, kiedy idziemy dajmy na to na randkę z Tindera z nieznajomym. Zresztą piszę też o tym w tekstach, w których poruszam temat randkowania online. I wkurzam się, że muszę dawać takie rady, że muszę je stosować. Że kiedy umawiam się z kimś, to proszę przyjaciela, aby trzymał rękę na pulsie, sprawdzał moją lokalizację, którą mu udostępniam. Że przypominam sobie przed randką, jak włączyć w iPhonie sygnał SOS (w galerii wrzuciłam zdjęcie, na którym jest opisane jak to zrobić... plus poniżej link do artykułu na ten temat). Że słyszę od koleżanek, że ich byli partnerzy potrafią wystawać u nich pod domem, bo nie rozumieją, że to już koniec i nie mają na co liczyć. Nie rozumieją, że to nie jest romantyczne, a ogromnie stresujące.

Oczywiście ostrożną zawsze warto być, jednak, jak wspominałam, dziewczyny są tym o wiele bardziej obciążone. Ostrożność wcale nie gwarantuje, że nic nam się nie stanie. Mimo ostrożności i tak potem będzie na nas, jak coś się wydarzy. To jest ogromnie frustrujące. Nie zapomnę, jak od dziecka, w dobrej niby wierze, mój dziadek karmił mnie historiami, które przydarzały się dziewczynom i kobietom. Radził mi, bym na przykład nie nosiła kolczyków, bo w lasku w naszym mieście w biały dzień dwóch chłopaków napadło nastolatkę, zerwało jej z uszu kolczyki. I oczywiście ją zgwałcili. Tego dziadek nie powiedział, byłam dość mała, ale doczytałam to w jego gazecie, z której miał te informacje. Nie zapomnę historii, którą opowiedziała mi mama, że kiedy wracała z koleżankami ze szkoły w parku drogę zaszedł im ekshibicjonista i się przed nimi obnażył. Także w środku dnia. Od dziecka wzrastałam w świecie, w którym nie czułam się swobodnie. Uważam to za ogromną niesprawiedliwość. Mam dość strachu w sytuacjach, w których faceci czują się OK. I to strachu przez nich.

Rady dla potencjalnych morderców i gwałcicieli 

Dlatego nie wystarczy uczyć dziewczynek ostrożności. Przede wszystkim nadszedł czas, by uczyć chłopców tego, że mają nas szanować, nie mogą przekraczać naszych granic. Inaczej nic się nie zmieni. Cieszę się, że coraz głośniej o tym mówimy. I choć nie wszyscy faceci oczywiście gwałcą i biją, to warto, by wiedzieli, że kiedy idą za nami w nocy, bo tak im wypadło, to sprawiają, że my umieramy ze strachu. Więc jeśli mogą, to niech zmienią drogę. My wystarczająco często zmieniamy. Drogę czy swoje plany. Dla bezpieczeństwa. Iluzorycznego. Że to też czas, by mężczyźni upominali swoich kolegów, którzy rzucają seksistowskie żarty, obłapiają bez pytania koleżanki czy obce dziewczyny. Czas, by to faceci też sami siebie edukowali i swoich kumpli. Zastanowili się, co mogą zrobić, by wesprzeć kobiety. Bo to oczywiście miłe, że pytaj nas i my chętnie odpowiadamy, ale też są tego granice, bo to często znowu przerzucanie na nas, kobiety, odpowiedzialności za to, by mężczyzn uświadomić, wyedukować. To znowu nasz czas i nasza energia.

Czas także skończyć z pytaniem, dlaczego kobieta chodzi sama po zmroku. Podobnie jak z pytaniem, dlaczego ubrała się tak a nie inaczej. Mówieniem, że sama się prosiła. To, o co się prosimy, to to, byśmy mogły żyć w społeczeństwie, w którym będziemy czuły się bezpiecznie, gdzie nie będziemy musiały uważać na każdym kroku. O to walczymy dla siebie i aby uhonorować pamięć Sarah i innych kobiet.