Dla niektórych są czymś naturalnym, inni poddają je w wątpliwość. Przed II wojną światową używanie żeńskich końcówek było czymś całkowicie oczywistym. PRL odrzucił ich stosowanie. Uznano, że bardziej nowoczense i równościowe jest powszechne stosowanie formy męskoosobowej. Ale że historia kołem się toczy, dziś znów wracamy do popularyzowania feminatywów.

Co o feminatywach mówią badania?

Pracuj.pl oraz Sukces pisany szminką przeprowadzili badania na grupie prawie 18 tysięcy Polek i rzucili okiem na rys historyczny tego zagadnienia. 83% badanych kobiet popiera wykorzystywanie feminatywów, a 78% oczekuje używania ich w treści ogłoszeń o pracę. Ważne jest również to, że większość z nas chce mieć wpływ na nazwę pełnionego stanowiska.  Dla porównania, 10 lat temu większość ankietowanych w ogóle nie znała definicji tego terminu lub nie chciała używać feminatywów wobec siebie. Sięgnijmy jeszcze bardziej w przeszłość, kiedy to żeńskie formy rzeczowników były uznawane za „zacofaństwo”! Lata 50. XX wieku to czas, kiedy formy męskie uznawano za „objaw postępu językowego” i wprowadzono je „na siłę”. Potrzeba było kilku dekad i feministycznej świadomości, by znów zacząć używać żeńskich końcówek.

Feminatywy są najbardziej naturalnym sposobem wyrażania płci w języku polskim i powrotem do tradycji. Były obecne w słownikach i przedwojennej prasie. Znaleźć możemy nawet ślady protestów przeciwko łączeniu nazw żeńskich ze skrótem dr, nie drka. Protestów – z punktu widzenia gramatyki – jak najbardziej zasadnych - przypomina o tym Maciej Makselon, redaktor w Grupie Wydawniczej Foksal i popularyzator wiedzy o języku polskim, zaproszony przez Pracuj.pl do skomentowania badania. Makselon podkreśla, że feminatywy były niegdyś niemal powszechną formą językową.

Symetria w stosowaniu żeńskich i męskich końcówek według Rady Języka Polskiego

W 2019 roku Rada Języka Polskiego odniosła się do stosowania feminatywów i uznała, że:

„(…) w polszczyźnie potrzebna jest większa, możliwie pełna symetria nazw osobowych męskich i żeńskich w zasobie słownictwa. Stosowanie feminatywów w wypowiedziach, na przykład przemienne powtarzanie rzeczowników żeńskich i męskich (Polki i Polacy) jest znakiem tego, że mówiący czują potrzebę zwiększenia widoczności kobiet w języku i tekstach. Nie ma jednak potrzeby używania konstrukcji typu Polki i Polacy, studenci i studentki w każdym tekście i zdaniu, ponieważ formy męskie mogą odnosić się do obu płci” .

Nie wszystkie kobiety utożsamiają się z feminatywami

Grupa 30% respondentek uznała, że żeńskie odmiany nie pasują do wszystkich zawodów. Według nich niektórych nazw stanowisk, takich jak: „prawniczka”, „programistka”, „psycholożka” lepiej używać w formie męskiej. Dodają również, że korzystanie z żeńskich odmian tak jak w przypadku „prezesa zarządu” może sugerować obniżenie prestiżu reprezentowanej posady. Do absurdalnej sprawy doszło pod koniec czerwca, gdy zadano pytanie Komisji Etyki, Praktyki Adwokackiej i Wykonywania Zawodu Naczelnej Rady Adwokackiej w Warszawie, czy użycie rzeczownika „adwokatka” narusza godność zawodu adwokata. Nie wiadomo, czy z takiego pytania należy śmiać się, czy płakać. Chyba ani jedno, ani drugie. Na szczęście komisja odpowiedziała w stosownym oświadczeniu, że nie, nie narusza. Jak widać temat budzi wiele emocji i kontrowersji. Najważniejsze jest jednak to, że mamy prawo same wybierać wygodną dla siebie formę. Warto jednak pamiętać, że język tworzy rzeczywistość i kiedy nie jesteśmy w nim widoczne, to przekłada się na inne sfery (pisała o tym Criado Perez w książce Niewidzialne kobiety), ma wpływ na nasze zdrowie i życie!

 

Mężczyźni a feminatywy

Z drugiej części raportu powstałego Pracuj.pl Język ofert pracy wynika, że 64% mężczyzn uczestniczących w badaniu popiera powszechne wykorzystanie żeńskich nazw stanowisk. Uważają oni, że żeńskie nazwy zawodów powinny być stosowane powszechnie na równi z męskimi. Choć trzeba zaznaczyć, że prawie połowa z nich uważa, że feminatywy nie pasują do części zawodów. 

Panowie rzadziej od respondentek doświadczają osobiście zawodowych konsekwencji wynikających z języka ofert pracy czy stereotypów dotyczących zawodów. Oczywiście na nasze postrzeganie feminatywów mogą wpływać także kwestie światopoglądowe, przekonania czy stan wiedzy. Mimo to warto zauważyć, że niemal połowa badanych chce, by żeńskie końcówki w nazwach stanowiska pojawiały się w ogłoszeniach o pracę na równi z męskimi. Zmianę w tym kierunku zauważamy też na Pracuj.pl. Porównując pierwsze 3 miesiące tego roku, z analogicznym okresem 5 lat temu, obserwujemy zarówno wzrost liczby ofert posiadających oznaczenia płci w tytułach, jak i wykorzystujących same feminatywy. Tych ofert jest więcej o 35% - zaznacza Anna Hołdyńska, Ekspertka ds. Projektowania Treści w Grupie Pracuj i koordynatorka badania.

Warto zaznaczyć, że w badaniu Pracuj.pl wzięły udział także osoby niebinarne (dokładnie 167 osób, które w tym konkretnym badaniu w tzw. metryczce płci opcję „inna”). Niemal 93% ich odpowiedzi wskazuje, że osoby te uznają żeńskie nazwy stanowisk za ważne. Uważają one, że feminatywy określają funkcję zawodową kobiety na tych samych zasadach, jak w przypadku mężczyzn i powinny być używane powszechnie na równi z męskimi. To wyniki wyższe niż zarówno u mężczyzn, jak i kobiet.