Żyjemy w rzeczywistości pełnej możliwości, które mają być gwarancją szczęścia i dobrobytu. Podpatrujemy wzorce na profilach znanych osób i chcemy tak samo, a zawsze znajdzie się ktoś, kto ma więcej od nas. Wyznaczanie sobie kolejnych celów, może być budujące, ale i bardzo unieszczęśliwiające, bo w pędzącym ciągle świecie trudno o punkt zatrzymania się. Nagle zaczynamy doświadczać Syndromu Koziołka Matołka.

Syndrom Koziołka Matołka – na czym polega?

Ta jakże kultowa polska bajka to nie tylko czysta rozrywka dla dzieci. Można w niej znaleźć ponadczasowe przesłanie, które stało się inspiracją dla nazwy pewnego psychologiczno–społecznego zjawiska.

W Pacanowie kozy kują – wiec Matołek, mądra głowa, błąka się po całym świecie, aby dojść do Pacanowa. Myśli kozioł: Coś dla ciebie ta zabawa nie jest zdrowa. Idź ty lepiej, koziołeczku, szukać swego Pacanowa. Westchnął cicho nasz koziołek i znów poszedł biedaczysko po szerokim szukać świecie tego, co jest bardzo blisko.

Poszukiwanie satysfakcji w życiu to zupełnie normalna i zdrowa potrzeba. Stanowi pewną część samoświadomości, dzięki której wiemy, do czego mają prowadzić nasze starania. Niestety, czasami przybiera formę bardzo destrukcyjnych zachowań, które prowadzą do czegoś zupełnie odwrotnego – permanentnego poczucia niespełnienia i wypalenia. Zapewne znacie to uczucie, gdy uwieszamy się na jakimś celu, do którego uparcie dążymy, jednak finalnie, nie czujemy szczęścia, gdy go osiągniemy.

Nagle upragniona praca, awans, samochód, wyjazd, związek, zarobki, rodzina – stają się marzeniami, których realizacja nie jest w pełni satysfakcjonująca, dlatego przemy dalej. Być może najdzie nas ochota na zmianę dobrej pracy albo rozstanie, mimo całkiem udanej relacji. Potrzeba mocniejszych wrażeń staje się coraz silniejsza. Podobnie miał Koziołek Matołek, który nie wiedział, że to, czego potrzebuje, ma tuż pod nosem. Syndrom Koziołka Matołka to wieczne poszukiwanie i wieczne niezadowolenie.

Szczęście zależne i niezależne

Sęk w tym, że szczęście jest pewnym paradoksem. Z jednej strony zależy od czynników zewnętrznych, z drugiej jest to życiowa postawa. Nosimy je w sobie, o ile zdamy sobie z tego sprawę. Być może, będzie to najpierw wymagało zderzenia się z życiowymi traumami, które utrudniają odczuwanie satysfakcji. Spojrzenie z dystansem na to, co się ma, bez porównywania się do innych, bywa wspaniałym olśnieniem.

Jak się chce zmieniać swoje życie, to nie trzeba zmieniać tego, co jest naokoło, tylko to, co się ma w środku. – „Dziecko piątku” M. Musierowicz.

Wewnętrzne poczucie spełnienia to wielka moc, która pomaga na co dzień. Dzięki niemu lepiej znosimy problemy i porażki. To pewna nabyta i wypielęgnowania odporność na świat zewnętrzny i rzeczy, na które nie mamy wpływu, jak również remedium na życie w ciągłym pędzie. Wbrew pozorom, intensywne emocje nie są tym, co najlepiej nam służy. Najlepszym przykładem jest miłość. Etap stabilizacji po intensywnym okresie zakochania, przypominającym wręcz odurzenie, jest ważny i dla psychiki i dla organizmu. I warto mieć tego świadomość, zanim uciekniemy ze zdrowego związku w poszukiwaniu wielkich emocji. Większe pieniądze czy awans też mogą nie cieszyć, o ile nie nauczymy się doceniać to, co już mamy. 

Szczęście jest chyba czymś takim, jak okulary pana Hilarego – „Dziecko piątku” M. Musierowicz