No i stało się. Spójrzcie na Portię (Haley Lu Richardson), ikonę chaotycznej energii z drugiego sezonu „Białego Lotosu”, która jest trochę jak Annie Hall, ale w wersji z TikToka. Patrzcie na Katie Holmes, na nowo przeżywającą czasy „Jeziora marzeń” w satynowym topie i dżinsowych dzwonach z postrzępionymi nogawkami w stylu Y2K. Albo na Michelle Obamę w sukience od Marine Serre przerobionej na top (!), Julię Fox w kreacji z liści. U projektantów taka sama anarchia. Dziurawe kiecki u Chloé, szydełkowe topy porwane na szwach u Marni, staniki z torebek u Givenchy.

Ten obłęd ma nazwę i odpowiedzialna za kostiumy w „Białym Lotosie” Alex Bovaird określa ubiór Portii przymiotnikiem „schlumpy” (ćwokowaty). Gdzieś między przypadkową Kalifornią a kacem po Coachelli – wyjaśnia kostiumografka. Portia nie ma bowiem konkretnego stylu, ale zestaw różnych moodów, które dobiera do okazji – minikardigan na kontrastującym biustonoszu do baru, kosmiczny komplet z dzwonami na randkę z chłopakiem z Essex. To nie nonszalancja, bo przecież czasem bardzo jej zależy – dodaje Bovaird. Portia poza byciem życiowo niezdecydowaną jest również totalnie spłukana, wszyscy możemy się z nią zatem utożsamiać. Jej styl, pełen chaosu i pozbawiony konwencji, nie jest niczym nowym, jednak jego obecność w tak popularnym serialu świadczy o jednym: nadszedł jego czas.

Zresztą ten stylistyczny miszmasz przewidywał już w 2021 roku trend forecaster Sean Monahan w eseju „Vibe Shift”. Monahan, który 10 lat temu przewidział normcore, napisał, że nadszedł czas na nowy globalny ruch kulturowy. Czym więc jest nowy vibe? Dla Monahana może to być powrót do bardziej sfragmentaryzowanej kultury, powrót do nostalgii za niegrzecznymi latami 2000., renesans rocka czy też ironii. Sam autor przyznaje zresztą, że nie jest do końca pewny, co nowy vibe oznacza dla mody. Na pewno zmianę – bo ileż można dusić się w tej charakterystycznej dla milenialsów estetyce perfekcyjnego minimalizmu? Kiecki bodycon z Shein, bielizna modelująca od Kim Kardashian, wypełniacze usuwające charakter z twarzy i fit życie stało się równie wszechobecne, co i przereklamowane. Styl Portii to nie tylko sprzeciw wobec trendów, szybkiej mody i nadmiernej konsumpcji, to przede wszystkim skupienie się na sobie, i to w najzdrowszy możliwy sposób. Self-care w najczystszej postaci. Najlepszą metodą na wypracowanie tego looku jest wizyta nie na Sheinie, ale w lumpeksie.

To nie koniec. Tak się również składa, że ten nowy vibe ładnie współgra ze słowem 2022 roku według Oxfordu („essę” PWN-u uprzejmie zignoruję), czyli „goblin mode”. Ten tryb goblina ma polegać na odrzuceniu norm społecznych i oczekiwań, co w przypadku ubioru oznaczałoby poświęcenie lajków na rzecz najczystszej energii chaosu. Brzmi mało atrakcyjnie? Ale jak sugeruje słowo „tryb”, robi się to przecież celowo. A może po latach podziwiania brzucha Emily Ratajkowski, talii Kim Kardashian i outfitów Elsy Hosk postanowiliśmy się zbuntować i robić to, na co mamy po prostu ochotę? Ja tam wolę być goblinem niż wyświechtanym stereotypem.

Arek Zagata jest redaktorem mody Glamour. W swojej rubryce dokonuje modowego roastu. @arek.zagata. Tekst ukazał się w magazynie Glamour 02/23.