The Weeknd już niebawem zadebiutuje w nowej roli. Wykonawca przebojów „Save Your Tears” i „The Hills” postanowił spróbować swoich sił w Hollywood, zaczynając od razu z wysokiego C. Abel Tesfaye nie tylko stanął przed czujnym okiem kamery Sama Levinsona, czyli reżysera serialu „The Idol”, ale również zdecydował się na bycie współscenarzystą głośno komentowanego i budzącego kontrowersje show HBO. Jest się czym chwalić, prawda? Owszem, jednak praca nad produkcją nie odbyła się bez wyrzeczeń, poświęceń i komplikacji. Jak się okazuje, to właśnie rola Tedrosa, tajemniczego właściciela klubu w Los Angeles oraz przywódcy sekty, sprawiła, że artysta musiał we wrześniu odwołać koncert. Dlaczego?

The Weeknd „zapomniał, jak się śpiewa”

We wrześniu do sieci trafiło nagranie z koncertu The Weeknd na stadionie SoFi w Los Angeles w ramach trasy After Hours til Dawn. Filmik szybko stał się viralem, a to ze względu na zachowanie artysty na scenie. 33-latek stracił wówczas głos podczas jednej z pierwszych piosenek show. Nie chcę przerywać występu, ale nie jestem w stanie dać wam koncertu, z którego byłbym zadowolony – powiedział Abel, przepraszając zawiedzionych fanów oraz zapewniając, że wszyscy otrzymają zwrot pieniędzy za niewykorzystane bilety. 

Zwykłe przeziębienie, przewlekła choroba, a może po prostu ogromny stres sprawiły, że The Weeknd zmuszony był przerwać show, zaledwie kilka minut od wyjścia na scenę? Artysta doszukuje się drugiego dna w swojej nagłej i niespodziewanej niedyspozycji. Jak twierdzi, to właśnie rola w serialu „The Idol” stoi za utratą głosu.

Moja teoria jest taka, że zapomniałem, jak się śpiewa, ponieważ grałem Tedrosa, czyli postać, która nie umie śpiewać. Może zbyt głęboko w to wnikam, ale to było przerażające. Jako The Weeknd nigdy nie opuściłem koncertu. Występowałem z grypą. Jestem gotowy umrzeć na scenie. W tamtym momencie w moim umyśle działo się coś bardzo skomplikowanego – artysta wyjaśnił w rozmowie z „W Magazine”.

The Weeknd podkreślił również, że żonglowanie aktorstwem i muzyką nie przychodziło mu łatwo. O tym, że praca na planie była dla artysty nie lada wyzwaniem (zarówno logistycznym, jak i emocjonalnym) możemy wnioskować po jego zapowiedzi zerwania z dotychczasowym wizerunkiem. Przechodzę teraz przez ścieżkę oczyszczenia. Zbliżam się do miejsca i czasu, w którym zamknę rozdział o nazwie The Weeknd [...] To jest coś, co muszę zrobić. Czuję, że jako The Weeknd powiedziałem już wszystko, co mogłem powiedzieć.

Wygląda na to, że w życiu 33-latka zapowiadają się spore zmiany.