O najnowszej produkcji HBO w reżyserii Sama Levinsona („Euforia”, „Malcolm i Marie”, „Arcyoszust”, „Kolejny szczęśliwy dzień”) głośno było już w ubiegłoroczne lato. Co się dziwić, szeroko zapowiadany serial „The Idol” to aktorski i producencki debiut The Weeknd. Wykonawca przebojów „Save Your Tears” i „The Hills” postanowił spróbować swoich sił w Hollywood, zaczynając od razu z wysokiego C. Poza występem przed kamerą, Abel Tesfaye jest również współscenarzystą show. Jest się czym chwalić, prawda? Tak, jeśli serial odniósłby spektakularny sukces i cieszył się ogromnym uznaniem nie tylko środowiska filmowego, ale i odbiorców i odbiorczyń. Niestety, „The Idol” przez wiele osób jest już spisywany na straty, choć do oficjalnej premiery jeszcze długa droga. Dlaczego? 

„The Idol” w ogniu krytyki

Najnowsze show HBO miało mieć swoją oficjalną premierę jesienią ubiegłego roku. Co poszło nie tak? W końcu po sieci krążą już trzy zwiastuny serialu w reżyserii Sama Levinsona, a o dacie premiery nadal nic nie wiadomo. Osoby związane z produkcją wyznały „The Rolling Stone”, że nawet oni nie wiedzą, kiedy serial zostanie wyemitowany i nie mają pojęcia, jak wyglądać będzie ostateczna wersja. Wszystko przez liczne opóźnienia, zmiany w scenariuszu i manipulacje przy montażu. „To był, powiedzmy sobie szczerze, jeden wielki cyrk” – powiedziała jedna z osób związanych z serialem. O co chodzi?

By w pełni zrozumieć sytuację, zacznijmy od początku. W kwietniu ubiegłego roku media dowiedziały się, że współpracująca z Abelem Tesfaye reżyserka, Amy Seimetz, została zwolniona na końcowym etapie tworzenia serialu. Jak podają liczne źródła „The Rolling Stone”, sześć odcinków show HBO było wówczas w 80% skończone. Dlaczego 41-letnia artystka nagle pożegnała się z produkcją? Okazuje się, że Tesfaye, który jest współtwórcą, uważał, że serial za bardzo zmierza w stronę „kobiecej perspektywy”. Na miejsce Seimetz zatrudniony został Sam Levinson, znany przede wszystkim z „Euforii” z Zendayą w roli głównej. W wywiadach z 13 członkami obsady i ekipy serialu magazyn „The Rolling Stone” dowiedział się, że drastyczne opóźnienie było spowodowane przejęciem przez Levinsona stanowiska reżysera i porzuceniem prawie ukończonego projektu wartego 54-75 milionów dolarów, aby napisać nowy scenariusz i ponownie nakręcić całość. Informatorzy podkreślają również, że wersja Levinsona osłabiła przesłanie serialu, podkręcając jednocześnie niepokojące sceny pełne zbliżeń seksualnych i nagość.

To była obsesyjna fantazja o gwałcie. Główna bohaterka tj. ofiara miała przechodzić traumę, a później wracać po więcej (przemocy seksualnej – przyp. red.), ponieważ dzięki temu jej muzyka stawała się lepsza – wyjaśnia jeden z członków produkcji, a inny dodaje – To miał być serial o młodej kobiecie, która odkrywa swoją seksualność. Niestety, został przekształcony w show o mężczyźnie, który wykorzystuje seksualnie kobietę, a ona to uwielbia.

W scenariuszu nie brakowało również scen, które członek ekipy określił mianem „seksualnych tortur”. Lily-Rose Depp, odtwórczyni głównej roli, broni jednak Sama Levinsona i nie uważa, by na planie dochodziło do jakichkolwiek nadużyć. Twórcę „Euforii” nazwała „najlepszym reżyserem, z jakim kiedykolwiek pracowała”.

„Siedź i ładnie wyglądaj”

Nie da się ukryć, że wiele osób z zapartym tchem czeka (czekało?) na premierę „The Idol” z uwagi na gwiazdorską obsadę. W produkcji pojawi się m.in. piosenkarz i aktor Troye Sivan oraz nominowana do nagrody Emmy za rolę w filmie „Wybór Gracie” aktorka, a prywatnie była partnerka Ellen DeGeneres, Anne Hache. Niemałe zamieszanie wywołało dołączenie do ekipy Jennie Kim, wokalistki popularnego koreańskiego zespołu Blackpink. Fani i fanki artystki zawładnęli sekcją komentarzy pod każdym zwiastunem, okazując niemałe wsparcie i kibicując piosenkarce. Niestety, członkowie i członkinie ekipy twierdzą, że rola Jennie (choć początkowo była rozbudowana i istotna dla fabuły) została ograniczona do minimum.

Nie pozwolili jej mówić. Jej rola została ograniczona do dwóch, trzech zdań w każdym odcinku. Jej zadaniem było siedzieć i ładnie wyglądać.

Sam Levinson z obsesją na punkcie nagości?

Wracając do temu Levinsona – to nie pierwszy raz, gdy obsesja 38-letniego filmowca na punkcie rozległych i szczegółowych scen intymnych niepokoi branżę filmową i widzów oraz widzki. Na początku ubiegłego roku na temat nagich scenach w „Euforii” wypowiedziała się Sydney Sweeney. W rozmowie z brytyjskim dziennikiem „The Independent” aktorka zdradziła, że niejednokrotnie czuła się niekomfortowo z rozległą nagością, jaką narzucał scenariusz. Bywało, że prosiła Sama Levinsona, aby usunął niektóre sceny.

Były momenty, kiedy Cassie miała być bez koszulki, a ja mówiłam Samowi: „Nie sądzę, żeby było to tutaj potrzebne”.

Czy Levinson ma obsesję na punkcie nadmiernego eksploatowania kobiecej nagości i zbędnych scen intymnych? Wszystko na to wskazuje.

Zobacz także: