Okazuje się, że w mojej pielęgnacji nie brakuje szczęśliwych trójek. Jakiś czas temu pisałam już o jednym przykładzie. Wtedy chodziło o rozświetlające trio jednej marki. To jednak nie jedyny taki zestaw, który ratuje moją skórę. Mam też zimowe trio pielęgnacyjne, które wykorzystuję właśnie podczas tej pory roku. Nawet jeżeli moja przemarznięta przez mroźne powietrze i wysuszona tym ciepłym od ogrzewania cera na wieczór nie wygląda najlepiej – jest sucha i porowata – to mam jeden sposób, który ratuje sytuację za każdym razem.  Wystarczy nawilżające serum, regenerujący krem i olejek, które doskonale się uzupełniają, żebym miała pewność, jak będzie prezentować się moja cera rano. Efekty? Za każdym razem po użyciu mojego zimowego tria skóra jest miękka, gładka i po prostu dobrze nawilżona, co jest podwójnie ważne biorąc pod uwagę ciężkie warunki, w jakich musi funkcjonować zimą.

Zimowe trio pielęgnacyjne – Serum Drunk Elephant B-Hydra™ Intensive Hydration Serum

Serum to dobre uzupełnienie działania kremu. W zależności od formuły może skupiać się na różnych potrzebach skóry. Kiedy jednak moim największym zmartwieniem jest okropne przesuszenie, to nie patrzę na inne właściwości, tylko szukam serum nawilżającego. Kolejny rok w tym temacie sprawdza się u mnie Drunk Elephant B-Hydra™ Intensive Hydration Serum. Kosmetyk ma lekką żelową konsystencję, która szybko pozwala napoić spragnioną cerę. Błyskawicznie się wchłania i umożliwia przejście do kolejnych etapów pielęgnacji. Efekty nie biorą się znikąd. W jego formule uwzględniono kilka składników, które odpowiadają za konkretne działanie. Prowitamina B5 to humektant, który przyciąga nawilżenie i zatrzymuje je wewnątrz, co przekłada się na poprawę kondycji i wyglądu skóry. Ceramid z ananasa poprawia strukturę oraz koloryt. Dzięki niemu ma ona też szansę odzyskać promienny blask. Usieciowany kopolimer hialuronianu sodu ma mniejszą masę cząsteczkową niż kwas hialuronowy, dzięki czemu dociera do głębszych warstw skóry. Formuła ma zatem nie tylko jeden składnik, który pozwala dobrze nawilżyć skórę.

 

 

Fot. archiwum prywatne

Zimowe trio pielęgnacyjne – Krem Drunk Elephant Lala Retro™ Whipped Cream

Pisałam już, że jest krem, do którego wracam zawsze jesienią. Chodziło wtedy o Drunk Elephant Lala Retro™ Whipped Cream. Na złotej porze roku jednak nie poprzestaję. Jego formuła świetnie sprawdza się także zimą i stanowi bardzo ważny element mojego pielęgnacyjnego tria. Cenię go z kilku powodów. Między innymi za bogatą formułę i lekko tłustą konsystencję, bo lubię, kiedy właśnie taka pojawia się w moim wieczornym rytuale. Po nałożeniu go na twarz przed spaniem mam pewność, że rano moja cera będzie jak aksamit. Działanie tego kremu nie jest jednak dziełem przypadku. Odpowiada za nie bardzo złożona formuła, w której zawarto najwidoczniej dokładnie to, czego potrzebuje moja skóra również podczas tej najzimniejszej pory roku. Efekty to zasługa połączeniu wielu składników. Wśród nich jest między innymi usieciowany kopolimer hialuronianu sodu, który z łatwością wnika w strukturę skóry i daje jej intensywne nawodnienie. Bogata w antyoksydanty sfermentowana zielona herbata odpowiada za walkę z oznakami starzenia. Kluczowa jest jednak moc sześciu olejków.

 

Zobacz także:

 

Oleje, które pozwalają działać kremowi Drunk Elephant Lala Retro Whip Cream:

  • olej marula odżywia i odmładza skórę (bogaty w antyoksydanty oraz kwasy omega 6 i 9)
  • olejek z mongongo nawilża i chroni skórę przed czynnikami zewnętrznymi (silny antyoksydant)
  • olejek z baobabu nawilża, wygładza i działa przeciwstarzeniowo (bogaty w witaminę C)
  • olejek z melona kalahari nawilża i odmładza skórę (bogaty w kwasy omega 6)
  • olejek z ximenii nawilża i odżywia (bogaty w witaminę C)
  • olejek z marakui rozjaśnia skórę (bogaty w kwasy tłuszczowe i witaminę C).

Fot. archiwum prywatne

Miałam konkretny powód, żeby umieścić go na liście najlepszych kremów na zimę, które przetestowałam.

Zimowe trio pielęgnacyjne – Olejek Drunk Elephant Virgin Marula Luxury Facial Oil

Przypieczętowaniem mojej zimowej pielęgnacji jest olejek Drunk Elephant Virgin Marula Luxury Facial Oil. Używam go przez okrągły rok, ale podczas najzimniejszej pory roku robię to najczęściej. Idealne rozwiązanie dla wszystkich fanek glazed donut skin. Skóra po nim jest faktycznie tłusta i błyszcząca, a ja bardzo lubię ten efekt. Zapewne ma to związek z tym, co tłuste formuły są w stanie zrobić z moją skórą w ciągu nocy. Dzięki nim jest ona w stanie przejść całkowitą metamorfozę. Kiedy pod olejek trafiają nawilżające formuły, to film na skórze zatrzymuje je w skórze jeszcze skuteczniej. Rano moja cera jest dzięki temu aksamitnie miękka i gładka, a taką lubię najbardziej. Czerpany prosto z owocu marula olejek łatwo jest wchłania, a wysoka zawartość tokoferoli o właściwościach antyoksydacyjnych (witamina E), tokotrienoli, związków fenolowych, flawonoidów oraz kwasów omega 6 i 9 nawilża, pozwala odżywić i odmłodzić skórę. Tym sposobem moje zimowe trio pielęgnacyjne doskonale się dopełnia i daje dokładnie takie efekty, jakie chcę oglądać na swojej suchej skórze, której pielęgnacja podczas najzimniejszej pory roku jest dla mnie najtrudniejsza.

 

 

Fot. archiwum prywatne