Często w ogóle rezygnuję z makijażu. Kiedy już się na niego decyduję, to najczęściej wybieram make-up no make-up. W zestawieniu kosmetyków, które sprawdzają się w tej roli, pokazałam między innymi mój tusz do rzęs – brązową maskarę Yves Saint Laurent Lash Clash Extreme Volume. Już jakiś czas temu rezygnacja z czarnej maskary na rzecz tego koloru, sprawiła, że zaczęłam częściej malować rzęsy. Okazało się, że na tym nie koniec mojej makijażowej rewolucji. W moje ręce wpadła bowiem też niebieska maskara Yves Saint Laurent Lash Clash Extreme Volume i dopiero to był przełom. Nie spodziewałam się, że kolorowy tusz do rzęs to opcja dla mnie. W końcu zawsze poruszałam się w dość powściągliwej palecie. Efekt jednak bardzo przypadł mi do gustu. Niebieskie rzęsy w połączeniu z moimi kolorowymi kolczykami w kształcie ryb od Bimba Y Lola tworzą wspaniały duet. To kolejny kosmetyk, który ściąga na mnie lawinę komplementów, co tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że czasami warto wychodzić z pewnych schematów i próbować nowych rzeczy. Możemy być bowiem bardzo pozytywnie zaskoczeni.

Yves Saint Laurent Lash Clash Extreme Volume – Opis

Nadający objętości tusz do rzęs Yves Saint Laurent Lash Clash Extreme Volume to kosmetyk, który początkowo był dostępny jedynie w czarnym kolorze. Następnie wybór został poszerzony o brąz, a potem pojawił się jeszcze niebieski. Kosmetyk ma zadanie zwiększyć objętość rzęs 200%. Sekret tkwi w specjalnej szczoteczce o podwójnie stożkowej budowie. Aplikator stopniowo wydłuża i pogrubia rzęsy, przez co taki makijaż całkowicie je odmienia. Ekstrakt z irysa florentyńskiego z ogrodów YSL Ourika sprawia, że kosmetyk dodatkowo chroni i pielęgnuje włoski. Formuła wyróżnia się też trwałością. Na rzęsach utrzymuje się do 24 godzin.

 

 

Yves Saint Laurent Lash Clash Extreme Volume – Recenzja

Moje rzęsy naturalnie są bardzo długie. Jednocześnie są też dość cienkie. Kiedy ich nie maluję, to w ogóle ciężko je zauważyć. Mimo to tusz do rzęs był ostatnim kosmetykiem, po który sięgałam. Nawet w sytuacji, kiedy nakładałam podkład (a też rzadko po niego sięgam), malowałam usta i stylizowałam brwi, to o maskarze myślałam na samym końcu lub wcale. Teraz zdarza się tak, że poza kremem SPF jest jedynym, co nakładam na twarz. Niebieski tusz w moim makijażu jest dla mnie ogromnym zaskoczeniem z kilku powodów. Po pierwsze stawiam na stonowany make-up no make-up i rzadko zdarzają mi się mocniejsze akcenty, choć ostatnio polubiłam się z brokatem do twarzy. Po drugie ja nawet nie jestem jakąś wielką fanką niebieskiego koloru. Brązowy tusz był dla mnie idealną alternatywą dla czarnej maskary, bo po prostu to moja kolorystyka. Niebieski jednak miał w sobie coś świeżego. Był to chyba mój pierwszy raz z kolorowym tuszem do rzęs. Oko zostało całkowicie odmienione. Jednocześnie nie był to mój pierwszy tusz Yves Saint Laurent Lash Clash Extreme Volume. Wypróbowałam wszystkie trzy kolory (czarny, brązowy i niebieski). Wszystkie zostają na swoim miejscu, nie odbijają się na powiekach i nie osypują, a do tego ładnie podkreślają włoski, więc właściwie mają wszystko, czego mogłabym oczekiwać. Właściwie to nawet więcej, bo opakowanie jest piękne i po prostu miło je wyjmować z kosmetyczki. Zwłaszcza, jak za chwilę mogę się cieszyć niebieskimi rzęsami. Czekam, co jeszcze może mnie zaskoczyć. Może polubię cienie do powiek w wyrazistych kolorach. Jestem otwarta na to, co przyniosą mojej kosmetyczce kolejne miesiące. Zwłaszcza na te rzeczy, które z pozoru wydają się całkowicie nie dla mnie.

Fot. archiwum prywatne

Yves Saint Laurent Lash Clash Extreme Volume – Opinie

Komentarze na temat tuszu do rzęs Yves Saint Lauren Las Clash Extreme Volume we wszystkich dostępnych kolorach (czarnym, brązowym i niebieskim) znalazłam w perfumerii Sephora. Okazuje się, że to kosmetyk do makijażu, który cieszy się bardzo dobrymi opiniami. Pojawiają się jednak i głosy krytyki. Jakie zalety i wady ma ten kosmetyk według użytkowniczek? Sprawdziłam.

Zobacz także:

Przede wszystkim tusz nie odbija się na powiece i pod okiem, co dla mnie jest bardzo istotne. O eleganckim opakowaniu nie wspomnę. Tusz przepięknie pogrubia, wydłuża i rozczesuje rzęsy, ale wszystko w naturalnym i nieprzesadzonym efekcie. Nie ma uczucia przeciążenia, sklejenia rzęs – napisała Patrycja, która wrażeniami podzieliła się na stronie perfumerii internetowej Sephora.

Najlepsza i najbardziej trwała mascara Tego tuszu do rzęs używam od ponad pół roku. Jest to najlepszy tusz na jaki trafiłam. Świetnie wydłuża i pogrubia rzęsy, do końca dnia są uniesione. Tusz się nie osypuje i nie rozmazuje. Wart swojej ceny – oceniła Anna na stronie sephora.pl

Tusz kupiłam na podstawie opinii na stronie Sephory. Nie widziałam tez na żywo szczoteczki. Posiadam rzęsy raczej delikatne i cienkie. Maskara posiada jedna z najładniejszych kolorów czerni jaka miałam okazję używać. Jest w tym kolorze jakaś magia. Niestety nie podoba mi się w jaki sposób leży na rzęsach. O ile widzę efekt wyciągniętych, dłuższych, gęściejszych rzęs, to nie podoba mi się to jak leży na włoskach. Widzę jakby oblepione kuleczki , drobinki tuszu jednak z jednoczesnym efektem rozdzielenia ich. Gdyby ta maskara ładnie gładko (!) leżała na rzęsach, byłby to mój ideał – napisała Wera, której oczekiwania nie zostały spełnione. Jej komentarz jest dostępnie na stronie Sephory.