Z cerą nie mam większych problemów, więc ten temat jest dla mnie łatwy i przyjemny. Najwięcej czasu i energii poświęcam pielęgnacji włosów. Nie lubię ich określać jako zniszczone, bo nie pojawił się żaden czynnik, który mógłby je uszkodzić. Nie farbuję włosów, nie używam też żadnych urządzeń bazujących na działaniu wysokiej temperatury (nawet suszarki) ani nie aplikuję kosmetyków do stylizacji. Wszystkie formuły, które trafiają na moje włosy, mają tylko poprawić ich kondycję. W tym roku udało mi się dokonać kilku przełomów w pielęgnacji. Tym najważniejszych była metoda LOC, dzięki której jestem w stanie na bieżąco ograniczać puszenie i podkreślać skręt loków, o którym zdążyłam już zapomnieć, bo moje kosmyki przestały się kręcić. Byłam też bardzo zaciekawiona nową linią L'Oréal Professionnel. Seria obiecywała bowiem, że naprawi 2 lata uszkodzeń już po jednym użyciu. Przyznaję, że trochę w to nie wierzyłam, ale ciekawość wygrała i postanowiłam wypróbować jej działanie na własnych włosach. Efekty były miłą niespodzianką.

L'Oréal Professionnel Absolut Repair Molecular – Zabieg w salonie

Okazało się, że seria L'Oréal Professionnel Absolut Repair Molecular to nie tylko 3 kosmetyki do domowego użytku, ale również jeden dodatkowy, który jest dostępny tylko w salonach fryzjerskich. To właśnie od niego powinna rozpocząć się kuracja. Umówiłam się zatem na wizytę w Akademii L'Oréal i tam rozpoczęłam eksperyment. Byłam bardzo ciekawa efektów. Celowo nie nałożyłam na włosy wszystkich poskramiających je kosmetyków, żeby najlepiej ocenić efekt przed i po. Moje włosy były zatem napuszone jak zwykle. Wiedziałam, że po myciu bez całego wsparcia, które ode mnie dostają za każdym razem, będą wyglądać nawet gorzej, chyba że L'Oréal Professionnel Absolut Repair Molecular dokona cudu. W pierwszej kolejności na moją głowę trafił kosmetyk dla profesjonalistów, a więc najbardziej skoncentrowana formuła, która jest wstępem do pielęgnacji domowej. Następnie fryzjerka nałożyła po kolei wszystkie kosmetyki, którymi kurację miałam kontynuować w domu.

L'Oréal Professionnel Absolut Repair Molecular – Szampon

Podczas wizyty w salonie fryzjerskim otrzymałam kilka cennych wskazówek. Pierwsza z nich dotyczyła szamponu. Okazało się bowiem, że kosmetyk jest niezwykle wydajny i zupełnie nie ma potrzeby aplikować go w dużych ilościach. Przy moim łysieniu mam mało włosów, więc tym bardziej przesada nie byłaby wskazana. Najpierw szampon należy rozmasować od nasady włosów, a następnie powstałą pianę rozprowadzić po całej ich długości. Kluczowe dla jego działania są peptydy i aminokwasy. Potem należy dokładnie spłukać pianę. I tu bardzo ważna wskazówka od fryzjerki: nie wyciskać. Następny krok bowiem należy zaaplikować na mocno mokre włosy.

 

 

Fot. archiwum prywatne

L'Oréal Professionnel Absolut Repair Molecular – Serum

Aplikacja serum to punkt w pielęgnacji serią L'Oréal Professionnel Absolut Repair Molecular, na którym muszę się najbardziej skupić. Tak jak już wspomniałam przy okazji szamponu, powinno być ono zaaplikowane na mocno mokre włosy. Taką radę otrzymałam od ekspertki. Wyeliminowanie odruchowego wykręcania włosów nie jest tak proste, jak się wydaje, a przynajmniej w moim przypadku nie było i za pierwszym razem musiałam je zmoczyć jeszcze raz. Serum na moją ilość włosów wystarczają dwie pompki. Kosmetyk rozprowadzam na długości ze szczególnym uwzględnieniem końcówek, które zawsze są w najgorszej kondycji. Tu również poprawa kondycji zależy od obecności peptydów i aminokwasów. Trzymam je na włosach 2-3 minuty, a następnie dokładnie spłukuje. Tu na koniec już mogę odcisnąć włosy.

Zobacz także:

 

 

Fot. archiwum prywatne

L'Oréal Professionnel Absolut Repair Molecular – Maska

Ostatnim etapem w pielęgnacji serią kosmetyków L'Oréal Professionnel Absolut Repair Molecular jest maska do włosów. Formułę z peptydami i aminokwasami aplikuje się nie tylko po odciśnięciu włosów, ale jeszcze dodatkowym odsączeniu nadmiaru wody w ręcznik. Wilgotne włosy dzielę na dwie sekcję i na każdą z nich zużywam jedną pompkę maski. Wmasowuję kosmetyk i zostawiam go już bez spłukiwania. Potem zostawiam włosy do naturalnego wyschnięcia, ale w grę wchodzi również wysuszenie ich z pomocą suszarki. Wiele zależy nie tylko od przyzwyczajeń, ale też samego rodzaju kosmyków. Moje włosy nie chłoną wody, więc bardzo szybko wysychają nawet bez strumienia ciepłego powietrza. Po mogę działać już jak zwykle, o czym jeszcze dodatkowo piszę poniżej.

 

 

Fot. archiwum prywatne

Jak działa L'Oréal Professionnel Absolut Repair Molecular?

Mam kilka kosmetyków marki L'Oréal Professionnel, do których stale wracam. Jednym z nich jest olejek, który poskramia moje puszące się włosy. Poświęciłam mu nawet osobny artykuł, bo stwierdziłam, że warto. Podobnie jest również w przypadku całej serii L'Oréal Professionnel Absolut Repair Molecular. Wychodząc od fryzjera byłam zaskoczona tym, że po samym myciu bez dodatkowych kosmetyków moje włosy są gładkie, a nie bardzo porowate jak dotychczas. Pomyślałam sobie nawet, że może niepotrzebnie tak walczę z tym puszeniem, bo przy moim łysieniu przynajmniej nadaje to jakiejś objętości. Teraz dla podtrzymania efektu stosuję kurację je w domu. Problemy z włosami mam od kilkunastu lat, więc trudno mi ocenić, czy seria naprawia dokładnie dwa lata uszkodzeń, ale w moim przypadku chyba nawet więcej, bo wcześniej włosy bezpośrednio po myciu wyglądały dużo gorzej pomimo nawilżających odżywek i maseczek, które w mojej ocenie powinny je bardziej ratować.

L'Oréal Professionnel Absolut Repair Molecular – Dodatkowe szampony

Z uwagi na to, że mam swoje przyzwyczajenia dotyczące mycia włosów, które skupiają się w dużej mierze na pielęgnacji skóry głowy, to do kuracji serią L'Oréal Professionnel Absolut Repair Molecular wprowadziłam pewną modyfikację. Mycie zaczynam od mojego szamponu. Co dwa tygodnie sięgam po peeling polecony przez trycholożkę, a przy pozostałych myciach używam szampon L'Oréal Professionnel Serioxyl Advanced. Potem wprowadzam pozostałe etapy pielęgnacji L'Oréal Professionnel Absolut Repair Molecular. Po myciu stosuję natomiast wcierkę, która ma zapobiec jesiennemu wypadaniu włosów i na razie dość dobrze je hamuje. Nie rezygnuję też z mojej ulubionej metody LOC, która bazuje na kosmetykach marki Lush, które łączę z różnymi olejkami, np. Gisou lub Ministerstwo Dobrego Mydła.

 

 

Fot. archiwum prywatne