Kiedy Prawo i Sprawiedliwość odejdzie w końcu od władzy – a mamy nadzieję, że najpóźniej stanie się to w 2023 roku, przy okazji kolejnych wyborów parlamentarnych – jedną z najbardziej niechlubnych twarzy rządów tej partii będzie Przemysław Czarnek, szef Ministerstwa Edukacji i Nauki. Zanim w październiku 2020 Przemysław Czarnek objął swój urząd, zdążył już zapracować sobie na miano posła wyjątkowo oddanego swojemu ugrupowaniu, bezczelnego i gruboskórnego, któremu nieobce są wypowiedzi o charakterze ksenofobicznym, homofobicznym i seksistowskim. Aż trudno uwierzyć, że posiada naukowy tytuł doktora habilitowanego nauk prawnych, a swoją wiedzą dzielił się ze studentami swojej macierzystej uczelni, czyli Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II. 

Przemysław Czarnek: minister (wątpliwej) edukacji 

To właśnie tam Przemysław Czarnek rok przed tym jak został ministrem edukacji, a jeszcze jako wojewoda lubelski, podczas konferencji wypowiedział kilka idiotyzmów, które już na zawsze będą z nim kojarzone. W jego opinii przyczyną zapaści demograficznej w Polsce są feminizm oraz ideologia neomarksistowska (czyli to, co większość polityków prawicy podaje za powód praktycznie każdego społecznego zjawiska niezgodnego z ich poglądami), a jedyną słuszną życiową funkcją, a zarazem potrzebą kobiety powinna być ta reprodukcyjna. „Kariera w pierwszej kolejności, a później dziecko. Prowadzi to do tragicznych konsekwencji. Pierwsze dziecko rodzi się nie w wieku 20-25 lat, tylko w wieku 30 lat. Jak się pierwsze dziecko rodzi w wieku 30 lat, to ile tych dzieci można urodzić? To są konsekwencje tłumaczenia kobiecie, że nie musi robić tego, do czego została przez Pana Boga powołana” – mówił Czarnek podczas wykładu zatytułowanego Kościół i państwo w służbie rodziny.

Na tym samym wykładzie poseł Prawa i Sprawiedliwości dał się poznać również jako osoba skrajnie nietolerancyjna jeśli chodzi o osoby LGBTQ+ oraz małżeństwa jednopłciowe. Wcześniej za wypowiedzi o Marszu Równości jako promocji zboczeń, dewiacji i wynaturzeń został oskarżony o zniesławienie przez aktywistę LGBTQ+ związanego z Marszem, Bartosza Staszewskiego. To jednak nic z porównaniu z tym, co działo się podczas kampanii prezydenckiej w 2020 roku. Prawo i Sprawiedliwość, na czele ze swoim kandydatem Andrzejem Dudą (który ostatecznie wybory po raz drugi wygrał) rozpętało istną nagonkę na społeczność LGBTQ+. Wówczas Przemysław Czarnek, członek sztabu Dudy, mówił, że „ci ludzie nie są równi ludziom normalnym”. I choć za swoje słowa został ukarany przez Komisję Etyki Poselskiej, a rektor KUL skierował je do rzecznika dyscyplinarnego, to nie stanęło posłowi na drodze do objęcia najważniejszej jak do tej pory funkcji w swojej karierze. Podobnie jak przyznawane przez niego medale dla przedstawicieli sejmiku woj. lubelskiego opowiadających się za projektem anty-LGBT, czy popieranie kar cielesnych wobec dzieci i podkreślanie ich zgodności z konstytucją.

Poseł Konfederacji uważa, że rząd powinien zająć się problemem „bezkobiecia”. I nie chodzi mu o brak żeńskiej reprezentacji jego partii w Sejmie... >>>

Minister edukacji chce uczyć edukacji seksualnej, korzystając z papieskich encyklik

Powierzenie Czarnkowi resortu edukacji wywołało falę protestów, które zbiegły się w czasie z tymi spowodowanymi wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji, a konkretnie opinią, że przerwanie ciąży z powodu przesłanki embriopatologicznej (ciężkiej wady płodu) jest niezgodne z polskim prawem. „Takie zachowania to w dużej mierze efekt porażki systemu oświaty i szkolnictwa wyższego w ostatnich dziesięcioleciach. To też efekt kryzysu rodziny” – komentował protestujące tłumy na ulicach wielu polskich miast polityk PiS. Chociaż próbował udawać niewzruszonego, widząc pod gmachem MEiN młodych ludzi domagających się jego odejścia, jednocześnie zaczął straszyć wyciągnięciem konsekwencji wobec tych nauczycieli i wykładowców, którzy namawiają swoich uczniów do udziału w protestach.

Jeśli chodzi o dotychczasowe decyzje Przemysława Czarnka, to te sprowadzają się głównie do obostrzeń wydawanych w obliczu pandemii koronawirusa, m.in. rezygnacji z matur ustnych w 2021 roku. Co rusz jednak pojawiają się zapowiedzi różnych zmian, jakie minister MEiN chciałby za swojej kadencji wprowadzić. Te dotyczą m.in. zmian w podręcznikach oraz w kanonie lektur szkolnych, który miałby zostać uzupełniony o encykliki Jana Pawła II. Zdaniem Czarnka powinny one służyć do nauczania w ramach edukacji seksualnej. Teraz pojawił się kolejny pomysł ministra, tym razem nawiązujący do problemu, z jakim zmagają się młodzi Polacy i młode Polki, a mianowicie otyłości.

Przemysław Czarnek uważa, że otyłość wśród młodych Polek i Polaków dotyczy głównie kobiet. Dane mówią co innego 

Na antenie TVP Info w środę 3 lutego Przemysław Czarnek zapowiedział, jakie jego resort ma plany wobec tych uczniów, którzy wracają do szkół, czyli klas 1-3. Mają to być programy wsparcia dotyczące pomocy w problemach psychicznych, badaniach wzroku, uzupełnianiu niedostatków wiedzy w związku z nauką zdalną czy właśnie walki z otyłością. Dlatego pojawiła się inicjatywa zwiększenia zajęć SKS. Nie byłoby w tym nic szokującego, gdyby nie fakt, że minister podkreślił, komu takie dodatkowe zajęcia przydałyby się bardziej. Jego zdaniem młodym kobietom, gdyż według Czarnka „tu jest większy problem”.

Zobacz także:

Ta wypowiedź szefa resoru edukacji wywołała prawdziwą burzę. I wcale nie chodzi tylko o seksistowski ton jego wypowiedzi, a kompletne oderwanie od rzeczywistości i brak wiedzy. Wystarczy bowiem przytoczyć twarde dane, choćby te z Narodowego Centrum Edukacji Żywieniowej. Wyniki badań z 2018 pokazują, że u młodzieży w wieku 11-13 lat „nadmierna masa ciała występuje u 29,7% chłopców i 14,3% dziewcząt”. Zaś od 2014 do 2018 roku odsetek młodzieży z nadmierną masą ciała wzrósł z 19,9% do 21,7%, a zauważalny wzrost zaobserwowano nie wśród dziewcząt – jak myśli Czarnek – a chłopców. Zupełnie inną kwestią jest postrzeganie siebie jako osoby otyłej wśród młodych ludzi i wywołane tym kompleksy. „Prawie 50 procent młodych ludzi ma kompleksy. Uważają, że są za grubi, czasem za szczupli. Dotyczy to głównie dziewczynek” - komentowała na antenie radia TOK FM Ewa Falkowska, dyrektorka ds. Advicacy w UNICEF Polska.

Polska znajduje się w czołówce państw, jeśli chodzi nie o otyłość, a liczbę samobójstw wśród dzieci i młodzieży

Wśród krytycznych komentarzy, jakie pojawiły się w odpowiedzi na krzywdzącą wypowiedź Czarnka, bardzo słuszny głos w dyskusji zabrała pisarka i aktywistka Sylwia Chutnik. „Psychiatria dziecięca leży i kwiczy, bo każdy grosz na nią musi być wyszarpywany i wykłócony. Dojrzewające dziewczynki i tak mają źle, bo zafiksowanie na cielesności i kultura fit wymaga od nich instagramowego wyglądu. I jeszcze minister będzie je odchudzał. Panie, weź się pan dwa razy zastanów, co pan plecie. Zapoznaj się pan z badaniami dotyczącymi samooceny osób do 18. roku życia. Ze statystykami samobójstw, samookaleczenia wśród dojrzewających dziewczyn. Jak pan nie wiesz, co gadać w mediach, to pan się zapisz na SKS i przestań dokopywać dzieciakom, które i tak mają źle. Między innymi przez pandemię i ten rząd” - napisała na Facebooku.

Te statystyki samobójstw, o których wspomniała Chutnik, są przerażające i zdecydowanie powinny stać się priorytetem wszelkich programów pomocowych ze strony rządu. Według raportu WHO z 2019 roku Polska znajduje się w czołówce państw, jeśli chodzi o liczbę skutecznych prób samobójczych wśród dzieci i młodzieży. Z kolei z badań przeprowadzonych w 2018 roku przez Fundację Dajemy Dzieciom Siłę wynika, że co szósty polski nastolatek przynajmniej raz w życiu się okaleczał. Do tego dochodzą jeszcze takie kwestie, jak poziom równouprawnienia osób LGBTQ+ w Polsce. Co trzecia taka osoba w naszym kraju doświadczyła przemocy fizycznej i/lub psychicznej motywowanej nienawiścią. Dokładnie taką, jaką pała minister Czarnek.

30-letni Michał Demski to kolejna ofiara homofobii. Dlaczego śmierć Wiktora, Milo, Kacpra i Dominika wciąż niczego nas nie nauczyła? >>>