Ostatni raz rozmawiałyśmy niecałe dwa lata temu, tuż po wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który zaostrzył przepisy aborcyjne. Jak od tamtej pory zmieniła się sytuacja Polek, które chcą i potrzebują przerwać ciążę? Jest lepiej? Gorzej?

Na pewno jest gorzej, bo wyrok Trybunału Konstytucyjnego sprawił, że osoby, które wcześniej miały szansę na legalną aborcję w Polsce, teraz muszą wyjechać za granicę. Mamy przypadki śmiertelne, bo przecież Iza z Pszczyny zmarła na skutek paraliżu prawnego. Lekarze nie wiedzą, co robić, nie potrafią interpretować przepisów tak, by chronić pacjentki, boją się stawać po ich stronie. Do Aborcji Bez Granic zgłasza się zdecydowanie więcej kobiet. Przeraża mnie to, co słyszę od holenderskich lekarek, do których wysyłamy najwięcej osób. Piszą, że trafiają do nich pacjentki, które powinny dostać pomoc w Polsce, a przyjeżdżają do Holandii w sytuacji zagrożenia życia. To są np. kobiety w ciąży z zaśniadem groniastym. Zamiast płodu rozwija się właśnie wspomniany zaśniad, choroba. Pacjentka myśli, że jest w ciąży, bo tak pokazał test, a badanie krwi wykazało obecność hormonu ciążowego. Ale idzie na USG i tam okazuje się, że w macicy rozwija się maź. Ta maź nie przeistoczy się w płód, nie ma takiej możliwości. I trzeba ją jak najszybciej usunąć. Tymczasem pacjentka trafia do holenderskiego szpitala w 14. czy 15. tygodniu ciąży. Takie ciąże przerywa się od razu, gdy zostaną stwierdzone. Nie czeka się...

To dlaczego Polka w takiej ciąży musi jechać do Holandii? Co słyszy od swojego lekarza tutaj?

Że prawo jest, jakie jest. Że lekarz się boi. Że w szpitalu nie robi się takich zabiegów. Żeby pojechała do innego szpitala. Czasem lekarze podają pacjentce numer do nas. Mówią: „Pani zadzwoni, one powiedzą, co dalej”, a obowiązek poinformowania pacjentki, że jej ciąża nie rozwinie się, spada na nas. My wysyłamy je do Holandii, ale dla holenderskich lekarzy takie pacjentki to też duże obciążenie, bo mówimy już o sytuacji ratowania życia. Poza tym lekarze w Holandii nie są przyzwyczajeni do patologii ciąży, bo tam jest świetna opieka ginekologiczna i przede wszystkim przerywa się ciąże niechciane, na bardzo wczesnym etapie. I teraz do tych lekarzy przyjeżdżają pacjentki z Polski, które mają dylematy moralne i potrzebują opieki psychologicznej. Holenderskie pielęgniarki zaczęły uczyć się polskiego, żeby udzielać wsparcia kobietom z Polski... Wracając więc do pierwszego pytania – sytuacja jest o wiele gorsza, ale w jakimś sensie jest też lepiej.

Przed październikiem 2020 roku też nie było dobrze, z tą różnicą, że wtedy wiele kobiet nie wiedziało, do kogo się zwrócić, a teraz wiedzą, bo więcej mówimy o prawie aborcyjnym w Polsce.

W Stanach Zjednoczonych z kolei trwają zakusy sędziów amerykańskiego Sądu Najwyższego, by zakazać aborcji.

To trochę bardziej skomplikowane. Sąd Najwyższy nie zakaże aborcji, ale sędziowie chcą wycofać gwarancję prawa do aborcji z konstytucji. W 1973 roku wprowadzono zapis o ochronie prawa każdej obywatelki USA do przerwania ciąży do 12. tygodnia. To takie gwarantowane minimum, a jeśli któryś stan chciał ten okres wydłużyć, mógł to zrobić przepisami lokalnego prawa. Teraz istnieje ryzyko, że gdy to konstytucyjne prawo zostanie zniesione, każdy stan wprowadzi własne prawo aborcyjne. Prognozy mówią o tym, że aż w 26 stanach zostanie wprowadzony całkowity zakaz aborcji. Najlepszy dostęp pozostanie w Kolorado czy Kalifornii.

W bogatych stanach.

Zobacz także:

Właśnie. To są zamożne stany rządzone przez liberalnych polityków. Wiele osób w potrzebie mieszka w środkowej czy południowej części USA i one pewnie stracą dostęp do aborcji. Zobacz, jak zmienia się rzeczywistość aborcyjna na świecie. W Kolumbii niedawno wprowadzono bardzo liberalne prawo. W Argentynie i Meksyku to samo. A z drugiej strony mamy Stany Zjednoczone, ogromny kraj, który jest punktem odniesienia dla reszty świata i kojarzy nam się z obroną wolności. Mnie cieszy, że Amerykanki uczą się od kobiet z krajów, w których aborcja jest zakazana, jak sobie radzić...

Czytałam nawet mediach w amerykańskich, że najwięcej mogłyby nauczyć się od Polek.

Już się uczą! Udzieliłyśmy niedawno wywiadu do „The New Yorker”, w którym radzimy, czego amerykańskie organizacje feministyczne mogą nauczyć się od Aborcji Bez Granic. Ale ta nauka trwa od dawna. Jesteśmy od lat w kontakcie z amerykańskimi aktywistkami, czerpiemy od siebie nawzajem. Amerykanki dowiedziały się o aborcji farmakologicznej od aktywistek z Argentyny, Meksyku, a także od nas. I dziś mówią wprost: „Jeśli zmieni się prawo, będziemy szmuglować tabletki z Meksyku”.

Międzynarodowa solidarność kobiet jest niesamowita. Widzimy ją też u nas na linii Polska – Ukraina. Jeszcze rok temu to Polki jeździły do Ukrainy po mizoprostol. A teraz Ukrainki są w Polsce...

I te w niechcianych ciążach są przerażone.

Często słyszymy od nich, że przyjeżdżają do Polski pracować, studiować, że Polska jest w Unii Europejskiej, jesteśmy dla nich wzorem progresywnego kraju, a nie mamy legalnej aborcji. Nie mogą w to uwierzyć.

Rozmawiamy przed pierwszym czytaniem w Sejmie obywatelskiej ustawy Legalna Aborcja Bez Kompromisów. Byłaś w grupie kobiet, które ją przygotowały. Jesteś zadowolona z tego projektu?

Ja ogólnie mam problem z ustawami aborcyjnymi, bo uważam, że nie powinno ich być, jak nie ma ustawy o...

...usuwaniu ósemek?

A to dużo bardziej niebezpieczny zabieg niż aborcja farmakologiczna w pierwszych 12 tygodniach ciąży! Tak, uważam, że pewne usługi medyczne są nadmiernie upolitycznione, ale wiem, że nie da się od sytuacji, która jest teraz, przejść do całkowitej dekryminalizacji, czyli braku ustawy. Żeby nie było ustawy i żeby aborcja była traktowana jak każda inna usługa medyczna, musiałoby dojść do rewolucji w środowisku medycznym. To lekarze powinni lobbować za taką zmianą. Na razie nie mamy wsparcia lekarzy, bo ci wolą dopisywać kolejne warunki i zasady, żeby móc poruszać się w granicach prawa. Sytuacja nieregulowana prawem jest dla nich trudna do wyobrażenia. Na pewno Legalna Aborcja Bez Kompromisów jest ważnym krokiem ku idealnej sytuacji, czyli braku ustawy. Jestem zadowolona z tego projektu, bo może przysłużyć się destygmatyzacji aborcji. To prawo z 1993 roku sprawia, że wiele osób myśli o aborcji źle, nawet te, które jej potrzebują. Kobiety obwiniają się za przerwanie ciąży, wstydzą się. Chciałabym, żeby w Sejmie odbyła się wreszcie prawdziwa debata o aborcji. Nie o płodach i zarodkach czy kiedy zaczyna się życie.

Nie o tym, kiedy aborcja jest dobra, a kiedy zła – to jest rozmowa o wartościach i każdy ma swoje. A rzeczywistość aborcyjna wygląda tak, że kobiety w Polsce przerywają ciążę i wiedzą, jak to robić. Prawo nie zmienia dostępu do aborcji. Sprawia tylko, że jest wstydliwa, droga, trudniejsza. Chciałabym, żebyśmy zaczęli rozmawiać o kobietach. Jak to jest mieć 16, 30 czy 40 lat, mieszkać w Polsce i zajść w niechcianą ciążę. Co wtedy robi kobieta, jak rozwiązuje problem. Nasza ustawa wprowadza legalną aborcję na życzenie do 12. tygodnia, a później dopuszcza aborcję w szczególnych przypadkach. Do tego w przypadku ciąży z gwałtu znosi obowiązek potwierdzenia przez prokuraturę, że doszło do przemocy seksualnej. I znosi też odpowiedzialność karną osób pomagających w aborcjach. Chciałabym, żeby politycy nas wysłuchali i na podstawie historii kobiet podjęli odpowiedzialną decyzję.

Wierzysz, że to możliwe?

Tak. Pod projektem obywatelskim ustawy podpisało się 200 tysięcy osób i to w trakcie pandemii. Najnowszy sondaż OKO.press mówi, że 66 proc. osób w Polsce popiera legalną aborcję na życzenie do 12. tygodnia ciąży. Wśród tych 66 proc. jest mnóstwo młodych ludzi. To dla nich prawo powinno zostać zmienione. Jestem świadoma, jak rozkładają się siły w Sejmie. Ale wierzę, że śmierć Izy z Pszczyny czy Agnieszki z Częstochowy skłoniła do zmiany zdania również polityków prawicy, którzy nie chcą mieć krwi na rękach. Jest bardzo realne, że ustawa nie przejdzie, ale wierzę w debatę. Po debacie będzie nas więcej niż 66 proc. i następny projekt będzie trudniej odrzucić. Jeśli nie uda się teraz, będziemy próbować za pół roku i za rok. Do skutku.

Cały wywiad Angeliki Kucińskiej z Natalią Broniarczyk możecie przeczytać w wakacyjnym numerze GLAMOUR, który trafił do sprzedaży 23 czerwca.