Dwa lata temu zdecydowałam się na rozstanie z toksycznym partnerem po blisko czterech latach związku. Ta decyzja wiele mnie kosztowała, ale na pewno nie więcej niż życie z poczuciem własnej beznadziejności. Niemal codziennie słyszałam, że jestem taka i owaka (pozwól, że z szacunku do samej siebie – nie będę przytaczać określeń używanych przez mojego ex), co miało negatywny wpływ na różne aspekty mojego życia, w tym na relację z samą sobą i swoim ciałem. Teraz jestem w zupełnie innym miejscu – z bagażem doświadczeń, ale również z większą świadomością. No i z dystansem do całej sprawy. Zdarza mi się jeszcze myśleć o tym toksycznym związku, jednak w kontekście drogi, jaką przeszłam, by – powiedzmy to głośno – naprawić swoje życie. Nie jestem osobą, która na siłę szuka pozytywów w każdej, nawet najgorszej czy najbardziej traumatycznej sytuacji. Natomiast potrafię wyciągać wnioski. I tak było m.in. w tym przypadku. Oto, czego nauczyłam się, żyjąc, a następnie wychodząc z toksycznego związku

Toksyczny związek uświadomił mi, że jestem silna i odważna 

Jesteś taka odważna. Gdybym była na twoim miejscu, leżałabym teraz na podłodze w łazience i płakała – stwierdziła jedna z moich koleżanek, kiedy powiedziałam jej, że zdecydowałam się na rozstanie z chłopakiem. Inna bliska mi kobieta przyznała, że mnie podziwia, bo sama nie miałaby siły, by zakończyć toksyczny związek i zaprojektować swoje życie na nowo. Pamiętam, że bardzo mnie to uderzyło. Nigdy wcześniej nie myślałam o sobie jako o kimś silnym albo odważnym. Wręcz przeciwnie. Kolejne rozmowy (nie tylko z bliskimi, ale również z terapeutką) uświadomiły mi, że rzeczywiście coś w tym jest. Poczułam, że mogę wiele, co z kolei miało (i nadal ma) przełożenie na moje życie prywatne, a także zawodowe – na podejmowane przeze mnie decyzje oraz ich słuszność. Stałam się pewniejsza siebie. Zrozumiałam, że całego świata nie zmienię, ale swój własny – tak. I to napędziło mnie do dalszego działania. 

Niestety wspomniane rozmowy pokazały mi również, jak wiele osób (przede wszystkim kobiet) tkwi w toksycznych relacjach, bo nie wierzy, że może być inaczej – lepiej, bo nie ma siły, odwagi oraz odpowiednich zasobów, by zmienić swoje życie. Ofiary przemocy nie tylko fizycznej, ale i psychicznej czy ekonomicznej są wśród nas, choć czasem nic na to nie wskazuje. To sprawa, której nie można bagatelizować.

Dowiedziałam się, czego chcę od związku, a czego nie

Kolejna kwestia to moje potrzeby w związku. Wiadomo, że każda i każdy z nas oczekuje czegoś innego od relacji romantycznej, a także od partnera czy partnerki. To indywidualna kwestia. I nie ma w tym nic złego, dopóki nie krzywdzimy drugiej osoby i nie przekraczamy jej granic. No właśnie... Po rozstaniu z toksycznym chłopakiem postanowiłam jeszcze raz przeanalizować to, co między nami było. Zaczęłam się zastanawiać, dzięki czemu czułam się dobrze, a co sprawiało, że gasłam, że nie mogłam być sobą. Myślałam o tym, co i dlaczego przeszkadzało mi na co dzień. 

Gdy zaczynaliśmy się spotykać, miałam 19 lat (on o cztery lata więcej), więc dopiero uczyłam się „dorosłego życia”. To był mój pierwszy poważny związek. Nie wiedziałam, że niektóre sytuacje nie miały prawa się wydarzyć, że inne po prostu nie były OK i, co chyba najważniejsze, że nie muszę opuszczać swojej strefy komfortu dla relacji i / lub partnera. Zdrowy, oparty na wzajemnym szacunku związek nie powinien wymagać od nas codziennych poświęceń. 

Dziś jestem o wiele bardziej świadoma. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, czego chcę i szukam w miłości, a czego na pewno nie. W tym wypadku nie godzę się na kompromisy. Zresztą, już wiem, że nie muszę. Ty też nie. Odpowiednia osoba (a wraz z nią prawdziwe uczucie), która zrozumie ciebie, twoje oczekiwania i potrzeby, pojawi się w twoim życiu, gdy będziesz pogodzona / pogodzony z samą lub samym sobą. Zacznij od miłości do siebie. 

Toksyczny związek a red flagi. Moja czujność wzrosła 

Ta lekcja jest (przynajmniej w pewnym stopniu) związana z poprzednimi. Żyjąc przez tyle lat z toksyczną osobą, nauczyłam się rozpoznawać pewne zachowania. Moja czujność zdecydowanie wzrosła i... Niby „nigdy nie mów nigdy”, ale wydaje mi się, że nie nabiorę się tak łatwo na pewne zachowania. Nie jestem już tak bardzo podatna na manipulację jak kiedyś. Muszę przyznać, że na razie mój red flag radar działa znakomicie. 

Zobacz także:

Tak naprawdę wszystko sprowadza się do jednego. A mianowicie do świadomości – siebie, swojej siły oraz wartości. Przez to, że stałam się świadomą kobietą (dzięki pracy nad sobą, terapii oraz wsparciu bliskich) mogę żyć na własnych zasadach. Gwarantuję, że nie ma nic lepszego.