Pandemia, w mniejszym bądź większym stopniu, zmieniła każdą branżę. Także usług seksualnych. Wiele osób w czasie lockdownu zaczęło pracować na kamerkach – wideoczatach, podczas których robią np. pokazy erotyczne czy prowadzą rozmowy, bo tego też oczekują niektórzy klienci. Sama praca jako camgirls nie jest jednak niczym nowym, także w Polsce. Magda, w sieci funkcjonująca pod pseudonimem Bunny Marthy, camgirl jest już od ośmiu lat. „Na kamerki weszłam ze zwykłej ciekawości, uważając to bardziej za zabawę, dzięki której mogę sobie dorobić na studiach” – tłumaczy.

Zaczynała na polskich stronach, później przeszła na zagraniczne. „Zasugerował mi to mój chłopak, widząc, jak bardzo się męczę” – dodaje. Magda przyznaje, że przez hejt  i moralizatorów dopadała ją autostygma, czyli poczucie, że to, co robi, jest niewłaściwe, przez co wielokrotnie myślała o zrezygnowaniu z tej działalności. To, że atmosfera na polskich portalach nie sprzyja pracy camgirl, potwierdza również Marta, udzielająca się na czatach od trzech lat. „Spotkałam się z wieloma chamskimi wiadomościami i bardzo roszczeniową postawą. Na zagranicznych stronach też to się zdarza, ale bardzo rzadko” – przyznaje. W ten sposób zaczęła na siebie zarabiać, bo po prostu potrzebowała pieniędzy. Na początku czuła się bardzo zagubiona. „Myślałam, że się rozbiorę i będę bogata, a okazało się, że praca seksualna to też praca” – mówi Marta. 


Na własnych zasadach 

Camgirls decydują, ile godzin danego dnia spędzają na czacie i co na nim pokażą. Marta pracuje 3–4 razy w tygodniu, wieczorami, zazwyczaj po  4 godziny. Nie ma stałego cennika, na prywatnych konwersacjach zarabia za każdą minutę spędzoną jeden na jeden. „Mam granice, których nie przekraczam” – mówi. Praca camgirl daje jej około 70% przychodów. Oprócz tego jest też zatrudniona  w znanej korporacji na pół etatu, a poza tym studiuje lingwistykę. W podobnej częstotliwości działa również Magda, która za swoje występy przed kamerą w październiku 2020 roku otrzymała nagrodę Female Cam Model of the Year w konkursie XBIZ Europa Awards. Obok pracy na kamerkach razem z chłopakiem stworzyła również stronę internetową yeabunny.com z filmikami. Do niczego się nie zmusza i jeśli ma gorszy dzień, odpuszcza. „Mam tzw. tipmenu, czyli rozpiskę rzeczy, które robię, i ich cenę” – mówi. Dużo zarabia? Choć nie lubi rozmawiać o pieniądzach, twierdzi, że są to kwoty 5–6-cyfrowe, w zależności od miesiąca. 

Dość stygmatyzacji 

Od 2014 roku osoby pracujące seksualnie w Polsce wspiera koalicja Sex Work Polska. Oferuje bezpłatną pomoc psychologiczną, prawną, dopłaty do wizyt lekarskich czy porady z zakresu księgowości. Działalność SWP finansowana jest z grantów  i wsparcia otrzymanych od innych aktywistycznych grup. W pierwszych tygodniach pandemii Sex Work Polska zainicjowało też na portalu zrzutka.pl „Fundusz kryzysowy dla osób pracujących seksualnie w Polsce”, aby wesprzeć pracowników i pracownice seksualne, którzy najbardziej potrzebują pomocy. Celem SWP są także destygmatyzacja i dekryminalizacja pracy seksualnej oraz osób świadczących usługi seksualne, a z piętnowaniem camgirls spotykają się na co dzień. Marta żali  się, że najczęściej z pracy na kamerkach szydzą ci, którzy nie mają o niej pojęcia. Bywa również, że stygmatyzują ludzie, którzy sami z usług seksualnych korzystają. Najtrudniej, jeśli osoby pracujące seksualnie spotykają się z niezrozumieniem i krytyką ze strony najbliższych. Na szczęście Marta, Magda, a także 27-letnia Patrycja – w internecie znana jako Kitty Tease i jako camgirl pracująca od swoich 20. – urodzin, nie mają tego problemu. Ich rodzice i najbliżsi znajomi wiedzą, czym dziewczyny się zajmują. 


Niewidzialne dla systemu 

W produkcji Netfliksa „Sexify”, nowum wśród polskich seriali, jeśli chodzi o tematykę seksu, pada zdanie: „W tym kraju jak kobieta zajmuje się seksem, to od razu jest k*rwą”. Taki slut-shaming  to niestety norma. Zdaniem Martyny, jednej z członkiń koalicji Sex Work Polska, by praca seksualna zaczęła być powszechnie uznawana za to, czym jest – czyli za pracę – potrzeba edukacji. Ale również formalnych działań, jak choćby kierowanie do urzędu skarbowego oficjalnych zapytań dotyczących rozliczeń, tak by osoby pracujące seksualnie przestały być niewidzialne dla systemu. „Pracownice i pracownicy seksualni to pełnowartościowe osoby, które powinny mieć takie same prawa, jak wszyscy inni chronieni przez Kodeks pracy” – mówi aktywistka. Ze względu  na istniejące w Polsce prawo osoby pracujące seksualnie nie mogą liczyć na zatrudnienie i na otrzymanie ubezpieczenia zdrowotnego z NFZ  czy społecznego, więc jeśli mają taką możliwość, ubezpieczają się na własną rękę. Camgirls, ale też pracownice w salonach masażu czy strip klubach, bywają zatrudnione na umowy cywilnoprawne. Nigdy jednak nie przyjmuje się ich do pracy jako pracownic seksualnych, w umowach nazwy ich stanowisk są zawsze sformułowane inaczej. 

Seksedukacja potrzebna od zaraz

Jak uświadamiać ludzi, zwłaszcza tych dorastających i kształtujących swój światopogląd, że praca na kamerce to praca, skoro otwarcie i bezpośrednio, np. na zajęciach do tego przeznaczonych (czytaj: edukacja seksualna w szkołach), nie ma na to szans? „Rodzice też mogą o tym rozmawiać ze swoimi dziećmi – zwraca uwagę Sara Tylka, seksuolożka, psycholożka i edukatorka seksualna (@psychoseksologicznie). – Bo to nie jest przecież tak, że jeśli ja będę opowiadać dziecku o pracy psychologa czy pracy na kamerce, to ono w przyszłości będzie wykonywać któryś z tych dwóch zawodów. A jeśli się tak stanie, to możliwe, że ty, rodzicu, będziesz osobą, która się o tym dowie jako pierwsza, bo twoje dziecko ci zaufało i możecie o tym rozmawiać. Także o ewentualnych obawach, które mają  prawo się pojawić”. A te obawy są naturalne, bo na dziewczyny pracujące w sieci czyha dużo niebezpieczeństw. „Trzeba zachować szczególną ostrożność, jeśli chodzi o to, co piszemy czy mówimy. Są osoby, które potrafią nas znaleźć. Niekoniecznie chcąc nam zrobić krzywdę, choć są i tacy” – mówi Magda. Patrycja na swoim profilu @kitty_tease nie ukrywa, czym się zajmuje, dlatego też narażona jest na niechciane wiadomości – propozycje seksualne czy zdjęcia genitaliów. „Chyba już wolałabym hejt” – twierdzi. Z nim jednak w ramach swoich działań na Instagramie praktycznie w ogóle się nie spotyka,  bo większość jej followersów to kobiety, do których przemawia to, co publikuje. Czyli piękne, ciałopozytywne zdjęcia, inspiracje związane ze sztuką, literaturą, jak również wpisy dotyczące jej poglądów, tego, że wspiera Ogólnopolski Strajk Kobiet i, jak wiele dziewczyn w Polsce, jest wkurzona.

Ciałolubne

Dziewczyny, z którymi rozmawiamy, twierdzą, że praca na kamerkach zmieniła ich podejście do własnego ciała. Marta mówi, że jest znacznie pewniejsza siebie. Magda uważa, że stała się silniejsza psychicznie. A Patrycja zauważyła, że przestała się przejmować opinią innych oraz sama oceniać ludzi. „To praca związana z samopoznaniem. Tym, że nasze ciało nie jest tylko od tego, by wyglądać” – mówi seksuolożka Sara Tylka. Swoją przyszłość Patrycja i pozostałe dziewczyny wiążą z sexworkingiem. Magda, obecnie tworzy wraz ze swoim chłopakiem projekt Fanbea – miejsce przyjazne twórcom z najniższą prowizją – chce się nadal rozwijać w swoim fachu i jest też gotowa na to, by rozpocząć kolejne projekty na rzecz osób pracujących seksualnie. Marta ma tę pewność, że z pracy na kamerkach nikt jej nie zwolni i zawsze może to być jej planem B. A w obecnych czasach nie każdy ma ten komfort. 

Zobacz także:

Tekst pierwotnie ukazał się w magazynie GLAMOUR nr 06/2021