W redakcji często zachwycamy się tymi samymi kosmetykami, ale już dawno nie byłyśmy tak zgodne, jak w przypadku tuszu do rzęs polskiej marki Miya Cosmetics, zresztą jednej z naszych ulubionych. Mascara myPOWERlashes to jedna z nowości w ofercie Miya Cosmetics, która wraz z każdym kolejnym produktem zaskakuje nas coraz bardziej. Oczywiście tylko pozytywnie! W przypadku tuszu, który gwarantuje extra długość, wydłużenie i wzmocnienie rzęs, nasza ekscytacja sięgnęła zenitu, bo już dawno nie trafiła się nam mascara, która byłaby tak trwała, a jednocześnie bardzo łatwa do zmycia podczas demakijażu, a do tego nie powodująca żadnych niepożądanych skutków, jak pieczenie czy podrażnienie delikatnej skóry wokół oczu.

Ten tusz do rzęs Miya Cosmetics to nasze ostatnie odkrycie. Nie sypie się, ma świetną szczoteczkę i skład

Dzieje się tak nie bez przyczyny. Marka Miya Cosmetics znana jest z tego, że stawia na naturalne składniki, także w produktach do makijażu. Kto miał okazję wypróbować szminki myLIPstick wie, że w ich przypadku nie ma mowy o wysuszeniu ust, co niestety dzieje się nagminnie u osób z taką tendencją przy użyciu pomadek innych znanych marek. Wracając jednak do tuszu myPOWERlashes – dlaczego jest taka delikatna dla naszych rzęs i ich okolic?

Tusz do rzęs Miya Cosmetics posiada naturalną formułę na bazie wosków roślinnych, które wygładzają rzęsy, nabłyszczają i dają efekt pogrubienia oraz olejków, np. arganowego – odżywiającego, nadającego połysk i wzmacniającego rzęsy. W składzie maskary znajduje się też wyciąg z żywicy akacji, co wspomaga modelowanie i stylizację rzęs, jak również pigment pochodzenia naturalnego, nadający piękny, głęboki kolor.

Za co pokochałyśmy mascarę od Miya Cosmetics? I dlaczego wy też będziecie zachwycone? 

Rzęsy po nałożeniu maskary Miya prezentują się bardzo naturalnie i nie są posklejane. Nie ma też mowy o żadnych grudkach oraz tego, co często spędza sen z powiek, nomen omen, czyli efektu kruszenia i rozmazania. Zauważyłyśmy to po kilkunastu godzinach od wykonania makijażu (tak, w w czasie pandemii też zdarza nam się go robić!) i byłyśmy pod wielkim wrażeniem. Nie sposób nie wspomnieć też o szczoteczce – silikonowej, pozwalającej precyzyjnie i z łatwością pokryć rzęsy (nawet te wyjątkowo krótkie i niesforne) od nasady po same końce jednym ruchem.

Po zastosowaniu maskary Mia Cosmetics myPOWERlashes mamy poczucie, że nasze rzęsy są nie tylko pomalowane, ale również wypielęgnowane. Dlatego, jeśli macie właśnie zamiar zainwestować w nowy tusz do rzęs i chodzi wam po głowie wypróbowanie nowego produktu, niech to będzie Miya. Nie będziecie żałować!