Wybór tuszu do rzęs od zawsze był dla mnie swego rodzaju wyzwaniem. Z praktycznie każdym miałam problem. Jeśli pasowała mi szczoteczka, to nie do końca lubiłam formułę, kiedy wszystko wydawało się w porządku, tusz zaczynał się odbijać lub osypywać. Gdy znalazłam (prawie) idealny, okazywało się, że jest tylko w wersji czarnej, a ja bardzo lubię, zwłaszcza wiosną i latem, używać brązowej maskary, więc byłoby super, gdyby występował także w tym odcieniu. 

Lash Clash, który aktualnie jest moim ulubionym tuszem, najpierw spodobał mi się na rzęsach koleżanki, ale dopiero efekt, który udało mi się uzyskać na moich rzadkich, krótkich i cienkich włoskach totalnie mnie zachwycił.

Tusz do rzęs Yves Saint Laurent Lash Clash – opis

Tusz do rzęs Yves Saint Laurent Lash Clash ma nadawać rzęsom ekstremalnej objętości. Maskara pozwala zbudować spektakularny efekt w zaledwie trzech pociągnięciach. Sekretem jej działania jest masywna szczoteczka o podwójnie stożkowej budowie. Aplikator stopniowo wydłuża i pogrubia rzęsy, gwarantując niebywałą objętość i trwałość. Dzięki swojej kremowej konsystencji tusz nie skleja i nie obciąża rzęs – innowacyjna formuła bez parabenów łączy się z zawartym w nim pigmentem i substancjami zapobiegającymi rozmazywaniu, aby zapewnić delikatnym włoskom ekstremalne wydłużenie oraz intensywny kolor.

Lash Clash jest całkowicie bezzapachowy, a dzięki dodatkowi ekstraktu z irysa florentyńskiego z ogrodów YSL Ourika dodatkowo chroni i pielęgnuje rzęsy. 

Tusz do rzęs Yves Saint Laurent Lash Clash – recenzja

Tusz idealny, czyli jaki? Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Mogę napisać wam za to, które cechy maskary dla mnie są szczególnie ważne.

Tusz powinien podkreślać piękno rzęs, a nie im je odbierać – wydłużać, podkręcać i dodawać objętości bez sklejania. Musi być trwały – nie rozmazywać się, nie osypywać i nie odbijać na górnej powiece (moja lekko opada, a więc o to nietrudno). Dla mnie ważne jest również, aby tusz był bezpieczny dla oczu i nie powodował podrażnień (noszę soczewki). And last but not least – jego szczoteczka musi być „wygodna”, np. w formie stożka, by aplikacja maskary była szybka i bezproblemowa. Tak, to wszystko ma mój ulubiony Lash Clash.

Tusz do rzęs Yves Saint Laurent Lash Clash to świetny tusz dla osób, które szukają maskary „otwierającej oko”. Jest idealny dla osób z krótkimi włoskami. Przepięknie je wydłuża i dodaje objętości. Występuje w trzech kolorach – czarnym, brązowym oraz niebieskim i każdy wygląda na oku równie spektakularnie.

Zobacz także:

archiwum prywatne

Na uwagę zasługuje też fakt, że widocznie i długotrwale unosi rzęsy. Z różnych względów nie używam zalotki, ale efekt, jaki pozwala uzyskać Lash Clash sprawia, że właściwie nie jest potrzebna.

Tusz do rzęs Yves Saint Laurent Lash Clash – opinie

Internautki oraz internauci również kochają Lash Clash za to, jak niebywałą objętość pozwala uzyskać. Wiele osób podkreśla także, że zdecydowanie jest wart swojej ceny:

Rewelacyjny tusz, najlepszy, jaki miałam! Pięknie unosi rzęsy i dodaje objętości. Mam już 3 opakowanie – pisze na stronie polskiej Sephory użytkowniczka Magdarynka.

Kupiłam ten tusz zachęcona reklamą, ale nie spodziewałam się, że aż tak bardzo mi się spodoba! Naprawdę pogrubia i wydłuża rzęsy, wystarcza na długo i przypadnie do gustu niejednej osobie! – chwali go na sephora.pl internautka Marta.

Jako jeden z nielicznych na rynku nie rozmazuje się i nie odbija po kilku godzinach. Wart swojej ceny. Pięknie wydłuża i podkreśla rzęsy – zachwyca się osoba o nicku florka.

Pogrubiająco-wydłużające tusze do rzęs, na które również warto zwrócić uwagę: