Filmy i seriale o tematyce LGBTQIA+ w Polsce

O ile kino zachodnie dawno już przepracowało temat LGBTQIA+ (orientacje inne niż heteroseksualna nie stanową dziś zazwyczaj głównego motywu fabuły, są po prostu fragmentem przedstawianej rzeczywistości), o tyle w Polsce wciąż mamy pod tym względem kilka lekcji do odrobienia. Produkcje zarówno filmowe, jak i serialowe (które od kilkunastu lat coraz odważniej poruszają się po tej płaszczyźnie) jeszcze niedawno zmagały się tematyką queer jako problemem, w pewnym sensie pełniąc misję uświadamiającą.  

Na szczęście pośród nowszych tego typu pozycji nie brakuje dobrych, tchnących świeżością tytułów, które operują zupełnie nową optyką. Rzeczy, które powstały dwa czy trzy lata temu, nie są już tak „dobitnie wymowne”, jak głośne przed dekadą „Płynące wieżowce” Tomka Wasilkowskiego czy „W imię…” Małgorzaty Szumowskiej  (oba filmy z 2013 roku). W nowszych propozycjach widać, że perspektywa zmienia się w bardzo szybkim tempie, a nieheteronormatywne relacje przestają być tematem samym w sobie. Coraz częściej stanowią po prostu trampolinę do opowiedzenia pięknych, poruszających, czasem trudnych historii. 

Poniżej nasz subiektywny wybór tych, które w ciągu ostatnich pięciu lat zrobiły to najlepiej i /lub najmocniej!

„Wszystkie nasze strachy”, reż. Ł. Ronduda, Ł. Gutt (2021)

Gdy Złote Lwy na 46. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni w 2021 roku zdobyła produkcja „Wszystkie nasze strachy”, wyreżyserowana przez Łukasza Rondudę i Łukasza Gutta, w rodzimym środowisku filmowym nie było chyba osoby, która śmiałaby stwierdzić, że to nagroda niezasłużona. Zarówno publiczność, jak i krytyka dała się uwieść tej niezwykłej biografii, której bohaterem jest Daniel Rycharski, artysta wizualny, doktor sztuk pięknych i laureat paszportu „Polityki”, a także gej i głęboko wierzący katolik.

W rodzinnym Kurówku Rycharski oddaje się praktyce aktywizmu artystycznego, badając problem tożsamości i granice przynależności do wspólnoty religijnej. Artysta jednocześnie w bezkompromisowy i nowatorski sposób porusza kwestię prawa człowieka do życia w zgodzie ze sobą, a także naświetla paradoksy aktualnej rzeczywistości. I właśnie o tych sprawach traktuje produkcja z Dawidem Ogrodnikiem w roli głównej.

„Często słyszymy, że miłość osób LGBT obraża uczucia religijne. My staraliśmy się udowodnić, że ta miłość może tylko te uczucia religijne wzmacniać” – mówił Łukasz Ronduda, odbierając gdyńską nagrodę. Chyba lepiej nie można tego podsumować. Więcej nie ma sensu zdradzać, trzeba zobaczyć i samodzielnie się przekonać. 

„Kontrola”, reż. N. Parzymies (2018-2022)

Czy jest tu ktoś, kto jeszcze nie zachwycił się serialem Nataszy Parzymies „Kontrola”? Rzecz najpierw stała się międzynarodowym fenomenem na YouTube (sam premierowy odcinek został wyświetlony tam ponad 27 mln razy), następnie trafiła na platformę streamingową Player, a potem była emitowana w publicznej telewizji. Ta nietypowa kariera składającej się z czterech sezonów produkcji mówi chyba więcej niż tysiące słów. 

Zobacz także:

Historia burzliwej relacji Natalii i Majki (Adrianna Chlebicka i Ewelina Pankowska), której pierwsza odsłona została stworzona przez reżyserkę na zaliczenie jednego z przedmiotów na pierwszym roku studiów w Warszawskiej Szkole Filmowej, nie bez kozery poruszyła widownię z całego świata. Bo to nie tyle opowieść o nieheteronormatywnym związku, lecz próba sportretowania wielu odcieni miłości. Fakt, że główne bohaterki są przedstawicielkami społeczności LGBT, nie jest tu najważniejszym wątkiem, fabuła skupia się na ich uczuciach, zawirowaniach, kłopotach, radościach. Jest naturalnie, subtelnie, pięknie, mądrze. 

„Słoń”, reż. K Krawczycki (2022)

Słoń”, długometrażowy debiut filmowy Kamila Krawczyckiego, zachwycił publiczność i krytykę nietuzinkowym podejściem do mówienia o społeczności LGBTQIA+ w kraju nad Wisłą. Opowiada historię Bartka (Jan Hrynkiewicz), młodego chłopaka, który wiedzie poukładane życie na wsi na Podhalu, pośród natury, marząc o założeniu własnej stadniny koni. Jego świat staje na głowie, gdy spotyka Dawida (Paweł Tomaszewski), który powraca do miejscowości po wielu latach nieobecności. Dawid przyjeżdża, by zorganizować pogrzeb swojego ojca i załatwić związane z tym formalności. Mężczyźni zaczynają się lepiej poznawać, co wywołuje falę emocji… Czy jednak Bartek okaże się gotowy, by sięgnąć po swoją wolność? 

Zdobywca Złotych Lwów w kategorii filmów mikrobudżetowych na festiwalu w Gdyni, choć momentami mocno naiwny, przepełniony jest pozytywną, młodzieńczą energią, a fabuła korzysta z elementów kina coming-of-age, umiejętnie nawiązując do klasyki produkcji queer. Mamy wrażenie, że to jedna z tych jaskółek w polskim kinie, która czyni (tęczową) wiosnę. 

„Hiacynt”, reż P. Domalewski (2021)

Film Piotra Domalewskiego opowiada – jak wskazuje tytuł – o akcji „Hiacynt” wycelowanej w homoseksualistów, a przeprowadzonej przez milicję w PRL w latach 1985-1987. Czerpiąc z tradycji kina noir, obraz jest pełnoprawnym thrillerem, który w doskonały sposób podejmuje temat tożsamości seksualnej i nie spłyca go, lecz eksploruje niejednoznaczności. 

Historia napisana przez Marcina Ciastonia (który na 46. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych dostał absolutnie zasłużoną nagrodę za scenariusz) w centrum stawia Roberta, młodego ambitnego milicjanta, który zostaje zaangażowany w śledztwo dotyczące seryjnego mordercy gejów. Gdy bohater (zagrany bezbłędnie przez Tomasza Ziętka) w toku śledztwa poznaje Arka (Hubert Milkowski), chce wykorzystać go jako informatora. Mężczyzna wprowadza go bowiem do hermetycznego środowiska warszawskich homoseksualistów. Robert nie ma pojęcia, jak bardzo niejednoznaczna relacja z Arkiem wywróci do góry nogami jego życie – zarówno prywatne (mowa m.in. o narzeczonej), jak i zawodowe (ważniejsza będzie kariera czy lojalność wobec coraz bliższego mu mężczyzny?). Dobre to bardzo, jeśli ktoś nie widział, warto nadrobić.

„Wszystko o moim dziecku”, reż. P. Jacoń (2021)

Jedyny dokument w naszym zestawieniu i rzecz najtrudniejsza w odbiorze. „Wszystko o moim dziecku” to opowieść rodziców o ich transpłciowych (i czasem już dorosłych) maluchach. Punktem wyjścia dla reportażu była osobista historia reżysera, dziennikarza Piotra Jaconia. O tym, że jego dziecko, o którym wcześniej myślał w kategoriach „syn”, jest osobą transpłciową i czuje się kobietą, dowiedział się, gdy Wiktoria miała 20 lat. 

W tym dokumencie Jacoń rozmawia z tzw. „tęczowymi” rodzicami. Motornicza, nauczycielka i górnik poruszają problem dysforii, depresji i prób samobójczych swoich wyjątkowych latorośli. Mówią także o tym, jakim wyzwaniem jest w Polsce znalezienie odpowiednich specjalistów i doprowadzenie do sądowej zmiany tożsamości. Jedyna taka produkcja nad Wisłą. Pozycja obowiązkowa.