Marta Glanc: Na Pornhubie macie blisko 100 tys. obserwujących, a wasze filmy wyświetlono już prawie 70 milionów razy. Aż trudno uwierzyć, że wszystko zaczęło się kilka lat temu od pandemicznej nudy w czasie lockdownu.

To był pierwszy dzień lockdownu, akurat wróciliśmy z celebrowania naszych urodzin z Amsterdamu, godzinę przed zamknięciem granic. I już wtedy założyliśmy konto na Pornhubie. Tak po prostu, postanowiliśmy spróbować. Trochę w ramach odpału! Już wcześniej się nagrywaliśmy tak tylko dla nas i w ramach takiej przygody i ciekawości, postanowiliśmy zacząć to pokazywać innym. Nie sądziliśmy, że to aż tak się rozwinie.
Wiem, że byliście wtedy ze sobą już dwa lata, a ty Mateo wcześniej byłeś w związku 20 lat. Wasza historia na pewno nie jest historią o takim typowym związku.
Zawsze to tak sobie tłumaczymy, że wahadło wychylone mocno w jedną stronę, później wychyla się mocno w drugą. Teraz wszystko stabilizuje się, bo jesteśmy ze sobą już ponad pięć lat. Ale wciąż próbujemy nowych rzeczy.

Nudy u was nie ma. Udaje wam się rozdzielić pracę od życia prywatnego?

Uważamy, że dość szybko udało nam się to zrobić. Początkowo nagrywanie miało wzbogacić nasze wspólne życie, jednak szybko postanowiliśmy przekształcić to w biznes. Dbamy o markę, jakość, ale i naszą relację prywatną. To dla nas dwie osobne kwestie.

Na Instagramie jesteście influencerami, fajną parą, która dzieli się swoją codziennością. To was wyróżnia w tej branży.
Wstrzeliliśmy się z tym wszystkim w odpowiedni moment. Wtedy jeszcze branża filmów dla dorosłych była inaczej traktowana, niż teraz. Pandemia to zmieniła, pracownicy seksualni zaczęli się pokazywać, a ich pracę zaczęto traktować jako po prostu – pracę. My nie mieliśmy wątpliwości i od początku chcieliśmy robić wszystko otwarcie. Pokazywać twarze, nie wstydzić się naszego polskiego pochodzenia i tego, co robimy.

Nie bez powodu wspominamy nasze pochodzenie. Początkowo nagrywaliśmy w języku angielskim, ale dopiero, jak postanowiliśmy rozmawiać po polsku i dodawać napisy, ludzie zwrócili na nas uwagę i był prawdziwy boom. Mieliśmy komentarze, że w końcu robią to Polacy, bo trudno takie osoby znaleźć. Do tego jest między nami chemia, uczucia. W ten sposób stworzyliśmy coś nowego w tej branży na polskim rynku. I tak udało nam się  dostać do pierwszej setki najbardziej popularnych kreatorów. To było kilka miesięcy po starcie.

Początkowo jednak nie pokazywaliście swoich nagrań w Polsce. Były zablokowane dla użytkowników z naszego kraju.

Tak było, bo nie wiedzieliśmy jeszcze wtedy, czy chcemy wejść w to na poważnie. Dopiero gdy przygoda zamieniła się w naszą pracę, a my zauważyliśmy, że polscy twórcy filmów dla dorosłych jest niszą, ruszyliśmy na sto procent. Odblokowaliśmy Polskę i się zaczęło.

Powiedzieliście o tym rodzinie, znajomym?

Zobacz także:

Wieść rozeszła się tak szybko, że to ludzie zaczęli pierwsi do nas dzwonić, że już wiedzą. Wtedy też postanowiliśmy, gdzieś po dwóch tygodniach, porozmawiać z naszymi rodzinami. Ale się okazało, że wśród nich również już sporo osób wiedziało. To nam pokazało, jak wiele osób jest użytkownikami platform dla dorosłych. Jest ich mnóstwo i to nie jest tak, że widzami są nieliczni.

 W książce Karoliny Rogaskiej „Bez wstydu. Sekspraca w Polsce” mówicie jednak, że to zagraniczni fani są wobec was życzliwi, podczas gdy w Polsce bywa z tym różnie. Mierzyliście się z hejtem?

Wolimy skupiać się na tych dobrych reakcjach, których jest dużo, teraz także i w Polsce. Ludzie podchodzą do nas na ulicy, w restauracjach. Widać, że podejście do branży filmów dla dorosłych, ogółem do pracy seksualnej, zmieniło się. Doszło do normalizacji, coraz większa otwartość, ale też dystans.

Właśnie zastanawiałam się, czy to nie są nasze bańki, czy może rzeczywiście edukacja na temat pracy seksualnej przynosi efekty. Mamy książki, filmy, mamy też aktywistki i aktywistów. Wiele osób pracuje, aby ta stygmatyzacja była coraz mniejsza.

Na pewno jest jeszcze sporo do zrobienia i dopiero za kilka pokoleń będziemy mogli mówić, że ten stygmat został zdjęty. Teraz na pewno możemy mówić już nie o raczkowaniu w dobrą stronę, ale o krokach.

Owiaks Couple: „W większości siedzimy przed komputerami, tak. Seks to naprawdę jakaś niewielka część naszej pracy”

Cała edukacja seksualna u nas też dopiero takie kroki stawia. Politycy nadal mówią o seksualizacji dzieci, jakby ta seksualność była czymś nadanym i do tego złym.

My też zaczęliśmy tę edukację bardzo późno, bo po 30. Sami zaczęliśmy to zgłębiać, też dzięki branży seksualnej. Mateo zaczął studia podyplomowe z seksuologii, gdzie wykładane były rzeczy, które powinny słyszeć dzieci w szkołach podstawowych. Gdybyśmy zainwestowali w edukację seksualną dzieci i młodzieży, wiele problemów byłoby dużo mniejszych, chociażby z homofobią.

Brakuje prostych, podstawowych informacji. To wręcz niewiarygodne, że trzeba do nich samemu dochodzić. Dorośli też nie potrafią, nie wiedzą jak rozmawiać na te tematy z dziećmi. Tak naprawdę wyedukować powinniśmy się wszyscy, to jest potężne zaniedbanie.

Też dopiero jako dorosła osoba usłyszałam, aby sikać po seksie i zaczęłam mówić o tym innym moim koleżankom, bo to ważne dla zdrowia.

Yuli także przeczytała o tym dopiero kilka lat temu, chyba na Instagramie. Super, że są takie inicjatywy jak kampania Sexed, mamy duży szacunek dla nich. Mamy zresztą książkę SEXEDPL i sami się z niej dużo dowiedzieliśmy. Nasi rodzice nie mieli takich narzędzi, dlatego też trochę na nas spoczywa to brzemię dokonania przełomu: łamania tematów tabu i mówieniu o rzeczach ważnych, dla człowieka naturalnych, ale upychanych do worka z napisem "kontrowersyjne". I to się dzieje, co nas bardzo cieszy.

Wy też rozmawiacie i chociaż nie mówicie o sobie, że jesteście aktywistami, na pewno można powiedzieć, że edukujecie innych.

Staramy się dawać przykład i opowiadać o swoich doświadczeniach. Praca seksualna to przede wszystkim biznes, branża, w której działamy. Może tym, co robimy, zachęcamy też tych, którzy chcieli wejść do tej branży, ale mieli różne obawy. Teraz robimy kolaboracje z innymi parami, także takimi, które zaczęły swoją działalność już po nas.

Ludziom wydaje się, że w waszym przypadku praca to głównie seks. Ale jego tak naprawdę nie jest wiele, więcej jest pracy przy biurku.

W większości siedzimy przed komputerami, tak. Seks to naprawdę jakaś niewielka część naszej pracy. Montujemy, ogarniamy nasze social media, siedzimy na spotkaniach biznesowych, planujemy kolejne projekty. Udzielamy też wywiadów, występujemy w filmach o naszej branży. Często też długo nie nagrywamy żadnych filmów, bo mamy już ich tyle, że możemy zrobić przerwę.

Jesteście przykładem osób, którym wszystko poszło w tej branży tak, jak należy. Co znaczy, że nie zobaczyliście jej negatywnych stron.

Możemy mówić tylko o sobie, a my pracujemy dla siebie, nagrywamy na naszych zasadach i tylko z ludźmi, z którymi chcemy. Do niczego się nie zmuszamy i nie mamy złych doświadczeń. Uważamy, że w każdej branży są nieprawidłowości takie, jak mobbing w korporacjach. Wiemy, że w naszej branży zdarzają się sytuacje, które nie powinny mieć miejsca. Normalizowanie pracy seksualnej naszym zdaniem może zwiększyć bezpieczeństwo pracowników.

 A co byście poradzili parom, które chciałyby iść w wasze ślady?

Mieliśmy tyle pytań o to, jak zacząć, że zebraliśmy cała naszą wiedzę, do której można wykupić dostęp. Przygotowaliśmy na ten temat całe szkolenie, pomagamy też później w promocji. Ale możemy powiedzieć tyle, że jeśli ma to być praca, biznes, trzeba się zaangażować w to w stu procentach. To praca na cały etat, a może i więcej. Nie da się tego robić z doskoku. Z doskoku może to być fajna przygoda. Jak się komuś wydaje, że to tylko seks i zabawa, no to zapraszamy, przekonajcie się sami.