Alicja Stec, licealistka i popularna influencerka, znika pewnej nocy w niewyjaśnionych okolicznościach, a gdy rok później się odnajduje, zupełnie nie pamięta, co w tym czasie się z nią działo – to punkt wyjścia #BringBackAlice, nowego polskiego serialu HBO Max. Już 14 kwietnia będzie można obejrzeć jego dwa pierwsze odcinki.

A potem jest jeszcze ciekawiej. Przyjaciele dziewczyny, którzy byli z nią w noc jej zaginięcia, bez wątpienia coś ukrywają i wcale nie zależy im, żeby Alicja sobie cokolwiek przypomniała. Całą historię dodatkowo komplikuje fakt, że tego samego dnia bez śladu zniknęła też inna dziewczyna. Czy te sprawy są ze sobą powiązane? Tomek, brat Wery, jest o tym przekonany i zamierza dociec prawdy.

#BringBackAlice, czyli młodzi o młodych

Twórcy #BringBackAlice nie stronią w serialu od wizualnych fajerwerków, ale za tą odważną, niemal teledyskową formą kryje się szczera troska o los młodych ludzi z pokolenia Z, którzy czują się pozostawieni sami sobie i jeszcze trochę po omacku błądzą po świecie. Podobnie zresztą było w świetnym i entuzjastycznie przyjętym przez krytykę „Ostatnim komersie”, poprzednim projekcie reżysera Dawida Nickela.

W tytułową rolę w #BringBackAlice wciela się Helena Englert, a na ekranie towarzyszą jej: Katarzyna Gałązka w roli Moniki Lenart, najlepszej przyjaciółki Alicji, Mila Jankowska w roli odważnej i zbuntowanej Pauli Czapskiej, Marcel Opaliński w roli Michała Czapskiego, chłopaka Alicji i brata Pauli, Sebastian Dela w roli niepokornego Tomka Bieleckiego, brata zaginionej Wery, Vitalik Havryla w roli enigmatycznego Janka Wojdy i Bartłomiej Deklewa w roli ironicznego skatera Patryka Kubickiego. Młodzi aktorzy są na początku swojej drogi zawodowej, ale przed nimi świetlana przyszłość.

Podczas sesji zdjęciowej dla magazynu „Glamour” porozmawialiśmy z nimi m.in. o ich procesie twórczym, podobieństwach pomiędzy nimi a ich postaciami, o Trójmieście, w którym toczy się akcja serialu, a także o social mediach.

Aktorzy #BringBackAlice o pracy na planie

Ciekawi byliśmy, jak aktorzy oceniają proces kręcenia serialu z perspektywy czasu. Co było dla nich najtrudniejsze, a co wspominają najlepiej?

Pracowaliśmy nad tym serialem rok. Działo się tam wszystko, co jesteście sobie w stanie wyobrazić. I tak powinno być. Czuje ogromną wdzięczność za możliwość dorastania w takim świecie, wśród takich profesjonalistów. Momentami ta praca była bardzo trudna, ale to nas kształtuje jako aktorów. Najtrudniejsze są dla mnie sceny, które wymagają wysokich stanów emocjonalnych. Cały szósty odcinek to emocjonalny rollercoasterwyznała Helena Englert.

Zobacz także:

Helena Englert. Fot. Krystian Lipiec

Wtórowali jej Marcel Opaliński i Sebastian Dela.

Praca była okrutnie intensywna, co, mam nadzieję, będzie widać na ekranie. Intensywna w bardzo dobrym tego słowa znaczeniu. To wszystko było duże i ważne. Jesteśmy wdzięczni za to, że mieliśmy okazję wziąć udział w czymś, co było traktowane bardzo poważnie i nie po macoszemupowiedział Marcel.

Potrafiło być najlepiej na świecie. Piękna pogoda, morze, Trójmiasto, wielki projekt dla HBO, praca, którą kochamy – tylko góry przenosić z radości. Ale były też takie momenty, w których pojawiały się myśli: Na co mi to było, jest przecież tyle pięknych zawodów na „a”… Spotkałem na tym planie pięknych i przezdolnych ludzi, którzy nie są znudzeni wykonywaniem swojego zawodu. Była to jedna z najlepszych przygód w moim zawodowym życiupodkreślił Sebastian.

Kasia Gałązka i Vitalik Havryla zapamiętali za to głównie miłe momenty.

Mogłabym określić pracę na planie jako spotkanie w gronie przyjaciół. Nie czułam, że chodzę do pracy, tylko dobrze się bawiłam, tworząc przy okazji coś wartościowego. Połączyło nas wszystkich na pewno wspólne poczucie humoru, mogliśmy sobie pozwalać na swobodne, odważne żarty, czasem droczenie się, a to budowało fajną energię i dodawało nam wszystkim powera przed wchodzeniem w bardzo trudne emocje bohaterówwspominała atmosferę na planie Kasia.

Czuliśmy się tam jak na fancy koloniach i jeśli chodzi o nas, nie było szans, żebyśmy się nie zbliżyli ze sobą. Wszystkim nam zależało, żeby to dobrze wyszło, wszyscy się jaraliśmy faktem, że jesteśmy tam, gdzie jesteśmy i super się ze sobą bawiliśmy. Casting został tak ułożony, że nasze charaktery fajnie się uzupełniały, nie tylko na ekranie, ale też prywatnie. Z wielkim sentymentem wspominamy te czasy. Taki proces zdjęciowy to jest marzenieopowiadał Vitalik.

Aktorzy #BringBackAlice o swoich serialowych wcieleniach

A ile z aktorów jest w ich bohaterach? Przypominają ich czy są raczej ich totalnymi przeciwieństwami?

Mila Jankowska zdradziła, że odważna postać Pauli bardzo zmieniła ją w życiu prywatnym.Na etapie castingów miałam grzyweczkę i loczki, nosiłam sukienki w kwiatki i delikatny makijaż, więc w Pauli jest bardzo mało mnie z tamtego okresu. To charakterystyczne ścięcie włosów na pewno bardzo pomogło mi „znaleźć” Paulę. Tworzenie tej bohaterki, otwieranie się na modę, uświadamianie sobie, że można inaczej, bardzo wpłynęło na mnie prywatnie. Teraz jest we mnie dużo więcej Pauli niż przed projektem. Jeśli chodzi o charakter, na pewno łączy nas duża wrażliwość, energia i kobiecość. Bardzo się otworzyłam dzięki temu serialowi i był on dla mnie trochę autoterapią. Paula nie ma tych barier i blokad, które ja miałam, więc musiałam je trochę przepracowaćpowiedziała młoda aktorka.

Mila Jankowska i Sebastian Dela. Fot. Krystian Lipiec

A czy Bartłomiej Deklewa przypomina w czymś wyluzowanego i sarkastycznego Patryka?Potrafię jeździć na desce, więc na szczęście nie musiałem się tego uczyć. Z dilerką za to nie mam doświadczenia, więc musiałem zrobić drobny research (śmiech). Ten luz Patryka to oczywiście maska, za tą ironiczną, a czasem nawet trochę arogancką fasadą jest ktoś bardzo wrażliwy i pogubiony. Patryk też skrywa swoją tajemnicę. Podoba mi się w nim to, że jest bezpośredni, że potrafi wbić szpile innym i nie jest zakłamany. Ta ironia i pewna impertynencja nas różni, ja taki nie jestem. Było w tym nawet coś przyjemnego i wyzwalającego, bo mogłem to robić bezkarnieśmiał się Bartłomiej.

Janek Wojda, w którego wciela się Vitalik Havryla, jest chyba najbardziej enigmatyczną postacią w #BringBackAlice. Czy aktor jest do niego podobny?Teraz bardzo się od siebie różnimy, ale momentami Janek jest trochę moim alter ego, szczególnie z czasów gimnazjalnych i licealnych. Szukając Janka, sięgnąłem do swoich demonów i do mroku, który gdzieś tam głęboko we mnie został. W każdej grupie znajomych jest takie słabsze ogniwo, które jest jak cień i które jak gąbka nasiąka tymi wszystkimi tajemnicami i intrygami. To właśnie Janek. Niestety nie mają one żadnego ujścia i w nim narastają. Aż kiedyś to wszystko wybuchnie. Mój bohater jest bardzo wrażliwy, introwertyczny, nie ma siły przebicia i się w tym topi, dosłownie jak w morzu powiedział Vitalik.

Kasia Gałązka zdradza, że zagranie takiej dziewczyny, jaką jest Monika, od zawsze było jej marzeniem: – Jest ode mnie bardzo różna, tak wyrazista, momentami trochę przerysowana, kolorowa, jakby wyjęta z amerykańskiego filmu. To była dla mnie czysta przyjemność. Jak byłam w podstawówce, chodziłam do wypożyczalni Krzyś w Ostrołęce po kasety i płyty DVD z amerykańskimi filmami i serialami o nastolatkach, których akcja działa się w liceum i w których były cheerleaderki i drużyna futbolowa. Zawsze chciałam zagrać taką postać. I się udało! cieszyła się Kasia.

Kasia Gałązka i Marcel Opaliński. Fot. Krystian Lipiec

A ile Marcela jest w Michale, kapitanie szkolnej drużyny koszykówki, w którym kochają się dziewczyny?Chyba tylko depresja i nic więcej (śmiech). Zdawałem sobie sprawę z tego, jakim stereotypem operujemy, znam też te tropy filmowe czy literackie. Bardzo konsekwentnie próbowałem unikać wpisywania się w tę kliszę i chciałem, żeby mimo tego, że uprawia sporty, że podoba się dziewczynom i że mocno imprezuje, to był po prostu wrażliwy człowiek i może bardziej samodzielnie myślący niż można by się po nim spodziewaćpodkreślił Marcel.

Aktorzy #BringBackAlice o inspiracjach

Dziewczyny opowiedziały nam też o swoich przygotowaniach do roli i o procesie budowania postaci.

Helena i Mila inspiracji szukały głównie w muzyce.

Słuchałam nightcore’u, to hadcore’owa muzyka z bardzo szybkim BPM, dużo w niej elektroniki, wysokich tonów, pasowała mi ze względu na swoją wysoką intensywność. Potrzebowałam czegoś takiego. Filmowo nie chciałam się inspirować, bo zawsze boję się, że będę coś powielać, a ja tego nie lubię. Muzyka jest więc bezpieczniejszawyznała Helena.

Na pewno pomogło mi zrobienie playlisty na Spotify. Muzyka jest dla mnie bardzo ważna i myślenie o tym, czego może słuchać moja bohaterka, otwiera u mnie jakieś zupełnie nowe szufladkizdradziła Mila. Aktorka nie stroniła jednak od filmów: – Oglądałam produkcje młodzieżowe, żeby złapać ten klimat i też trochę kina gatunkowego, żeby podpatrzeć, jak grają aktorzy w gatunkach.

Kasia natomiast postawiła całkowicie na oglądanie filmów: – Dawid chciał, żeby Monika była wyrazista, zaznaczona grubą kreską, więc inspiracjami były dla mnie wszystkie filmy i seriale amerykańskie z wczesnych lat 2000, typu „Mean girls” czy „Beverly Hills 90210”. Wiadomo, to klisze, ale my się ich nie baliśmy, bo takie jest założenie tego gatunku i chcieliśmy to mocno wykorzystać. Myślę, że to się świetnie udało.

Helena Englert i Kasia Gałązka. Fot. Krystian Lipiec

Wszystkim trzem dziewczynom w wejściu w role bardzo pomogły kostiumy i charakteryzacja.

Styl Alicji w ogóle nie jest mój, natomiast bardzo dobrze mi się pracowało i z Andrzejem Sobolewskim, który zajmował się kostiumami, i z beauty teamem, czyli Olą i Kacprem, którzy pozwolili mi tworzyć serialowe looki razem z nimi. Z pewnością kostiumy i makijaż pomagały mi w tej przerysowanej ekspresji emocjonalnej i łatwiej było mi się odkleić od takiego hiperpsychologicznego graniastwierdziła Helena.

Na pewno pomógł mi kostium wykreowany przez Andrzeja Sobolewskiego, makijaż robiony przez Olę Dutkiewicz i fryzury Kacpra Rączkowskiego. Jak tylko zakładałam ten strój, miałam zrobiony makijaż i włosy, już w makeup busie zamieniałam się w tę postać, włączało mi się alter ego i wchodziły mi od razu gesty Monikiprzyznała Kasia.

Sebastian wcielił się w niepokornego Tomka, który musiał zbyt szybko dorosnąć. Inspiracje czerpał po prostu z życia: – Znam takich ludzi, z których mogę sobie „poskładać” Tomka. Znam ich z czasów liceum i trochę późniejszego okresu. W środowisku, w którym się wychowywałem, sporo było takich osób, które musiały przedwcześnie dorosnąć.

Aktorzy #BringBackAlice o portrecie pokolenia Z

Zapytaliśmy też aktorów o odważną formę serialu i sposób przedstawienia w nim młodych ludzi. Oto, jak odpowiedział nam Marcel:

Na pewno niektórym będzie się wydawało, że opowiadamy o świecie, który nie istnieje i że ludzie się tak nie zachowują. A ja mam przyjaciół i bliskich, którzy przeżyli podobne rzeczy. Oczywiście większość 18-latków nie imprezuje co drugi dzień na jachtach i w penthouse’ach, ale to jest tylko otoczka i kolorowa posypka, która rzecz jasna czemuś służy. Po to pokazujemy blichtr i te „dobre domy”, żeby zaraz je skontrastować z tymi „niedobrymi”. Wszyscy tak naprawdę mamy przekichane jako młodzi ludzie, tyle że każdy na inny sposób. Mamy w serialu komentarz społeczny na temat klasowości i na temat tego, jak te różnice społeczne wpływają na rozwój młodych ludzi i jak pozbawiają ich środków do radzenia sobie z rzeczywistością.

Marcel Opaliński, Helena Englert i Sebastian Dela. Fot. Krystian Lipiec

Zgodził się z nim Vitalik: – Nie skupiałbym się na tej otoczce, bo forma jest tylko ładnym opakowaniem. Chodzi po prostu o problemy i tragedie, z którymi młodzi ludzie muszą się w dzisiejszych czasach mierzyć. Często są pozostawieni sami sobie, bo nie mają zaufania do dorosłych. Moim zdaniem ten serial opowiada o młodych ludziach, którzy nie czują lub nie mają tego wsparcia i są zdani sami na siebie.

Myślę, że jest to niestety świat bardzo bliski ludziom wchodzącym w dorosłość, którzy doświadczają mnóstwa skrajnych emocji. To na pewno zasługa Dawida, który jest młodym reżyserem i interesuje się sprawami młodych ludzi. Nasi bohaterowie to już nie są dzieci, przeżywają wielkie dramaty, stają przed sytuacjami granicznymi, takimi „być albo nie być”. To nie jest bajka o dzieciach, a serial o prawdziwych ludziach z prawdziwymi emocjami dodała Kasia.

Aktorzy #BringBackAlice o Trójmieście

Akcja serialu dzieje się w Trójmieście. Co według aktorów taka lokalizacja dała serialowi i jak ten nadmorski klimat wpłynął na wygląd produkcji?

Oddajmy najpierw głos dwójce, która stamtąd pochodzi: Mili z Gdańska i Bartłomiejowi z Gdyni.

Cieszę się, że coraz więcej produkcji tam się kręci. W ogóle Trójmiasto na przestrzeni ostatnich lat bardzo dojrzewa kulturalnie i staje się coraz ciekawszą i barwniejszą lokacją na mapie Polski. Trójmiasto jest obok nas jednym z głównych bohaterów tego serialu. Oglądanie tych lokacji, które znam, jeszcze tak pięknie nakręconych, jest dla mnie ogromną przyjemnością. Stocznie, plaże, morze, lasy – w Trójmieście naprawdę jest co kręcić i fotografować. A piękne kadry są w naszym serialu bardzo ważnepowiedział Bartłomiej.

Bartłomiej Deklewa. Fot. Krystian Lipiec

Mila zwróciła też uwagę na samą nadmorską atmosferę: – Ona chyba pomaga wprowadzić i utrzymać tę tajemnicę. Morze i żywioł wody kryją w sobie mnóstwo tajemnic, ale czasami też przerażają. Bardzo cieszyłam, że to się dzieje w Trójmieście, bo to są nieograne tereny, nie jest to znowu Warszawa i te same ulice, które pojawiają się w co drugiej produkcji.

Wydaje mi się, że Trójmiasto jest jeszcze nie w pełni wykorzystanym filmowo miejscem, a ma gigantyczny potencjał. Pochodzę z Wieliczki, więc zawsze było mi bliżej do gór i nigdy nie rozumiałem fenomenu morza. Po tych zdjęciach uświadomiłem sobie, o co w tym chodzi. Morze jest hipnotyzujące, uwalniające, kojąceprzyznał Sebastian.

Helenę woda również bardzo uspokaja, więc w Trójmieście czuła się wspaniale: – Miałam taki rytuał, że co niedzielę chodziłam nad morze, siadałam na plaży i patrzyłam na wodę, słuchałam muzyki i przygotowywałam się na kolejny tydzień pracy. A ponieważ spędziliśmy tam cztery miesiące, ta chwila spokoju była mi bardzo potrzebna.

Uwielbiam klimat nadmorski, zwłaszcza ten bałtycki. Ma w sobie taką aurę tajemnicy. Morze to jest chłód, wilgoć i wiatr, który sprawia, że przebiega dreszcz. To morze raz jest uspokajające i kojące, a jak nadchodzi sztorm albo burza, to jest groźne i niepokojące. I dokładnie to samo dzieje się w naszym serialu. Niby jest lato i świeci słońce, ale w środku u bohaterów są dreszcze i strachzauważył Vitalik.

Marcelowi i Kasi Trójmiasto głównie kojarzy się z… mocnym wiatrem.

Trójmiasto bardzo mi się podoba, ale w czasie zdjęć nie zawsze było dla nas łaskawe, ponieważ tam strasznie wieje. Jak wiadomo, nawet latem nad polskim morzem bywa różne. Mocno nas wymroziło i niejednokrotnie szczękaliśmy zębamizwierzyła się Kasia.

Wtórował jej Marcel:Strasznie tam wieje (śmiech). Najgorszy jest ten wiatr. Naszym specjalistom od dźwięku powinno się dać chyba order, że mieliśmy tak mało postsynchronów, a wiało naprawdę cały czas. Największą zaletą Trójmiasta jest jego ogromne zróżnicowanie. Te stocznie, ta piękna starówka i te świetne mieszkania. Lokacje to też ogromna zaleta tego serialu. Michał i Paula mieszkają w tym penthousie na szczycie wieżowca i my rzeczywiście tam kręciliśmy. To jest chyba 38. piętro, a ten wieżowiec to chyba drugi najwyższy budynek w Trójmieście. Nic dziwnego, że tak strasznie nam tam wiało (śmiech).

Aktorzy #BringBackAlice o social mediach

W serialu bardzo ważne miejsce zajmują media społecznościowe. Ciekawi byliśmy, jakie znaczenie mają one dla aktorów i co sądzą o pracy influencera.

Helena Englert. Fot. Krystian Lipiec

Helena w serialu wciela się w rolę popularnej influencerki. A jaki ma stosunek do tego zajęcia w prawdziwym życiu? – Wiem, że to nie jest dla mnie. Ja mam problem z pokazywaniem siebie nawet w zwykłym wywiadzie. To na pewno nie jest moja forma wypowiedzi ani ekspresji. Staram się korzystać z social mediów tylko w ramach świadomego budowania wizerunku i zabawy nim. Nie sądzę, żebym kiedyś uznała, że chcę wejść w to bardziej intensywnie. Natomiast rozumiem, dlaczego to może być atrakcyjne dla innychprzyznała Helena.

Mam bardzo mieszane uczucia, jeśli chodzi o social media i influencerów. Z jednej strony ten świat stwarza ogromne możliwości do zarabiania pieniędzy, budowania marki osobistej i kreowania fajnego contentu. Ale z drugiej strony nigdy nie do końca wiadomo, kto naprawdę jest po tej drugiej stronie. Poza tym ten świat może mieć negatywny wpływ na młodych ludzi. Ale nie chcę tego tak jednoznacznie oceniaćstwierdziła Kasia.

Na początku na pewno służyły mi tylko i wyłącznie po to, żeby mieć kontakt ze znajomymi. Ale widzę, że social media są jakąś wizytówką, szczególnie w przypadku artystów. Twój profil mogą obejrzeć reżyserzy castingu i ludzie z branży, więc chcąc nie chcąc trzeba o niego dbać i go pilnować. Staram się to robić z głową i w zgodzie ze sobą. Jestem tam obecna na tyle, na ile chcę i na własnych zasadachpowiedziała Mila.

Ja w sumie używam ich tylko do pisania do ludzi, ale i tak często posługuję się jeszcze smsami jak skończony dinozaur. Wrzucanie zdjęć czy relacji strasznie mnie stresuje i męczy, bo wymaga ode mnie dużych pokładów ekstrawertyzmu, którego u mnie jest niewiele. Mam atak paniki za każdym razem, gdy klikam „wyślij”, bo wydaje mi się, że z jakiegoś powodu to jest strasznie ważne. Ale tak, social media zdecydowanie mogą być przydatne w pracy aktorazgodził się Marcel.

Samo bycie influencerem jest świetną formą dostosowania się do obecnych czasów. W końcu dzięki social mediom można zarabiać niebotyczne pieniądze i można stać się kimś sławnym i rozpoznawalnym. Jednak ja wolę sam doświadczać i żyć swoim życiem, a nie patrzeć, jak ktoś inny czegoś doświadczauznał Sebastian.

Vitalik Havryla. Fot. Krystian Lipiec

 – Social media są dobrym narzędziem w pracy aktora i artysty, bo to jest po prostu dobra przestrzeń do poszerzania zasięgów. Jak tworzysz sztukę, to jednak po to, żeby jak najwięcej ludzi to zobaczyło. Ale z drugiej strony social media uzależniają i przyczyniają się do budowania kompleksów. Staram się z tego wyciągnąć jak najwięcej dobra, tak żeby to nie zawładnęło moim życiem i moim wolnym czasem. Wszystko w ramach zdrowego rozsądku zaznaczył Vitalik.

Ja wykorzystuję social media, żeby podzielić się ze znajomymi swoją skromną twórczością, bo robię zdjęcia na kliszy. Na moim publicznym koncie zamieszczam kadry z produkcji, w których zagrałem, żeby agenci, producenci i reżyserzy mogli zobaczyć moją twarz. Takie konto na Instagramie jest wygodniejsze niż wysyłanie zdjęć. Ich plusem jest dla mnie to, że mogę tam obserwować kontent, który mnie pasjonuje, ludzi, którzy uprawiają parkour oraz aktorów i fotografówodpowiedział nam Bartłomiej.

Premiera dwóch pierwszych odcinków #BringBackAlice już 14 kwietnia na HBO Max.