Marta Krupińska: Zdrowie zaczyna się w głowie – tak nazywa się internetowa platforma, na której promuje Pani profilaktykę zdrowia i troskę o dobrostan psychiczny. Niby wszystko jasne, ale co to hasło oznacza w praktyce i jak wdrożyć je w codzienne życie?

Adrianna Sobol: To hasło zrodziło się z moich doświadczeń zawodowych podczas pracy psychoterapeutki w gabinecie i w szpitalach onkologicznych.  Wszelkie choroby, czy somatyczne, onkologiczne czy inne przewlekłe, czy też różne zaburzenia emocjonalne, zwykle mają swój początek w głowie. Ich przyczyn jest wiele, ale bardzo często ignorujemy sygnały płynące z ciała i emocje, które nam towarzyszą: stres, chroniczne napięcia, trudne sytuacje życiowe, myśląc, że jakoś to będzie, dam radę, kto jak nie ja, każdy się czymś stresuje, bo życie jest po prostu trudne. Zresztą aż 1/3 konsultacji u lekarzy pierwszego kontaktu nie dotyczy chorób fizycznych, tylko tych o podłożu emocjonalnym. Nasze emocje są tak mocno skumulowane, a przez to, że nie mogą znaleźć ujścia, nie są nazywane, uderzają w nasze ciało - mamy problemy z brzuchem, szybsze bicie serca, nawracające bóle głowy. Wydaje nam się, że stoi za tym choroba fizyczna, to jest zresztą łatwiejsze do przyjęcia, bo dostaniemy tabletkę i będzie po sprawie. A sytuacja nie wynika z naszego ciała, tylko z naszej głowy. Wolimy jednak proste rozwiązania. Stąd choćby znaczny przyrost przyjmowania leków przeciwdepresyjnych i lękowych, które stanowią istotną część leczenia zaburzeń emocjonalnych. Tylko, że często same leki nie wystarczą. Musimy znaleźć źródło problemu, do czego potrzebna jest psychoterapia albo po prostu realny odpoczynek czy przeformułowanie swoich priorytetów. Mówiąc więc: zdrowie zaczyna się w głowie, mam na myśli: człowieku, zatrzymaj się i bądź dla siebie dobry. A bycie dobrym to pełna wiedza na swój własny temat, której tak bardzo boimy się przyjąć. Wydaje nam się, że dużo o sobie wiemy, a nie wiemy praktycznie nic.

Jak to? Przecież jesteśmy z każdej strony bombardowani informacjami, których nasz umysł nie jest w stanie pomieścić. Dzięki rozwojowi sieci wiedza na wszelkie możliwe tematy jest na wyciągnięcie ręki.

Tylko tu chodzi o wiedzę na nasz własny temat, o szacunek i znajomość siebie. A my nawet nie zadajemy sobie podstawowych pytań: jak się czuję, co mi towarzyszy, co mnie raduje, smuci, do czego zmierzam. Kiedy o to pytam na pierwszej konsultacji terapeutycznej, pacjenci zazwyczaj milczą albo nie wiedzą, co odpowiedzieć. A jeśli ktoś nie wie, co go cieszy, czego chce, a czego nie chce, to oczywiste jest, że o siebie nie dba, bo nie podejmuje decyzji, które mu sprzyjają, nie rezygnuje z tego, co dla niego trudne, nie dąży do dobrostanu. A to znaczy, że nie jest dla siebie ważny. U takich osób nie ma miejsca na profilaktykę onkologiczną czy ogólne dbanie o zdrowie, by pójść na USG brzucha, piersi, zrobić badania kontrolne krwi. Bo nie mają w sobie wyrobionej postawy myślenia o sobie. Dlatego to zdrowie zaczyna się wielowymiarowo w głowie, właśnie od umiejętności bycia blisko samego siebie. Chodzi o to, by stać się dla siebie takim czułym przewodnikiem, mieć w głowie ten zdrowy egoizm, który tak się u nas źle kojarzy. A on polega na tym, że nikt tego nie zrobi za nas, więc musimy sami się o siebie zatroszczyć. Jeśli chcę być dobra dla innych, wspierać ich, najpierw sama muszę mieć naładowane akumulatory.

A my mamy raczej skłonność do przekraczania swoich własnych limitów, na zasadzie: jeszcze trochę pocisnę, a potem odpocznę i się sobą zajmę.

To, byśmy realnie o siebie dbali, wymaga eliminacji różnych blokad i schematów w naszym umyśle, choćby takiego, że zawsze jest ktoś lub coś innego ważniejszego od nas samych. A zdrowie, zarówno to psychiczne i fizyczne, stanowi rodzaj świadomości. Jeśli nie przestrzegam mojego rytmu dobowego, zatracam umiejętność odpoczynku, ignoruję brak spełnienia, pozostaję w toksycznym związku czy w uzależnieniu od telefonu, alkoholu i innych używek, które zagłuszają mój obniżony nastrój, to nakręcam spiralę lęku, przewlekłego zmęczenia i zaprzeczenia dobrostanu.

Ale przecież zajadamy kiełki, pijemy zielone smoothie, chodzimy na jogę i terapię. Zdrowie jest teraz trendy. To nie oznacza dbania o siebie?

Zobacz także:

Rosnąca świadomość w tej kwestii oczywiście cieszy, ale takie ślepe podążanie za tą modą to nieraz iluzja, która ma nam pomóc przykryć inne problemy i trudności: przepracowanie, brak umiejętności odpoczynku, ogromne problemy w relacjach prywatnych, zawodowych. Nie mamy umiejętności realnego nazywania emocji, które nam towarzyszą. Do tego jesteśmy nieustanie infekowani wizją, że tak trzeba, że musimy ciągle dawać z siebie więcej. Social media kreują nam taki imperatyw perfekcjonizmu, że potem lądujemy na kozetce u terapeuty, bo jesteśmy sfrustrowani, że nie osiągnęliśmy ideału. A ten ideał nie ma wiele wspólnego ani ze zdrowiem, ani z prawdą. Do tego wielu osobom wydaje się, że skoro są takie  fit i eko, to nie muszą robić badań ani chodzić do lekarza. Znam mnóstwo młodych pięknych dziewczyn, które nigdy nie były u ginekologa, bo myślą, że są młode i zdrowe i nie ma takiej potrzeby. Brak nam też szacunku wobec siebie i swojego ciała, jesteśmy dla siebie okrutni, katujemy się dietami, wymaganiami. Jesteśmy też coraz bardziej samotni, zwłaszcza młodsze osoby nie mają relacji z innymi ani kontaktu ze sobą, tylko ciągłe zagłuszają swoje emocje. Przez to łatwo wpadamy w różnego rodzaju uzależnienia, kompulsje, zastępcze działania, bo próbujemy te deficyty uzupełnić, ale nie pracujemy nad tym. A szczęście nie spada nam z nieba, to kawał ciężkiej pracy. Tak jak z terapii wiele osób wypada, gdy robi się trudno, trzeba się skonfrontować z tym, co bolesne, nieprzyjemne, niewygodne, a my boimy się tej konfrontacji i pracy. Gdy robię szkolenia z zakresu wypalenia zawodowego dla firm, to zanim przejdę do objawów, najpierw pytam kursantów, jak wygląda ich życie, również prywatne, czy czują się bezpieczni, szczęśliwi. To są podstawy, od których trzeba zacząć, inaczej nie ruszymy dalej. Ale największą szkołę życia dają mi moi pacjenci w szpitalach onkologicznych, którzy mówią: nie odkładaj niczego na później. Życie jest tylko tu i teraz, dzisiaj. Nigdy nie wiesz, co i czy w ogóle wydarzy się jutro.

Cały tekst do przeczytania w nowym, czerwcowym wydaniu magazynu Glamour (6/2023).