Technologia od lat zmienia nasze relacje. „Sextech" idzie o krok dalej i proponuje rozwiązania, które podkręcą nasze życie seksualne. Od prostych aplikacji do śledzenia cyklu menstruacyjnego, do zaawansowanych robotów humanoidalych - Sylwia Błach tłumaczy, jak w gąszczu technologii znaleźć coś dla siebie. 

Gdy myślę „sextech”, do głowy przychodzą mi skojarzenia rodem z science fiction.

A tymczasem „sextech” to jest coś, co już od dłuższego czasu nas otacza, bo to po prostu technologia wspomagająca seksualność. Na pewno ty, albo twoje koleżanki, korzystacie z aplikacji do śledzenia okresu lub testujecie przeróżne gadżety erotyczne. Zwłaszcza w Polsce, gdzie od jakiegoś czasu rewolucja seksualna się rozkręca, „sextech” coraz częściej trafia pod strzechy. 

Czy pod strzechy trafią także humanoidalne seksroboty?

Seksroboty są rzeczywiście coraz bardziej zaawansowane i tym samym budzą coraz więcej kontrowersji. Taki nowoczesny seksrobot może być tak naprawdę towarzyszem życia, nie tylko gadżetem seksualnym.

Można z nim porozmawiać, w dowolny sposób spędzać czas. Jego osobowość zależy od tego, jaki algorytm mu wgramy, bądź w jaką sztuczną inteligencję go wyposażymy. Chciałoby się powiedzieć, że jedyne, czego nie będzie umiał zrobić taki robot, to strzelić focha, ale to też nieprawda, bo możemy zaprojektować algorytm, który będzie reagował na nas z niechęcią.


Według badania, które cytowałaś podczas swojej prelekcji na konferencji Sekson (przeprowadzonego na zlecenie Sexualalpha.com), aż 50 proc. ankietowanych wyobraża sobie relację romantyczną z robotem.

Przyznaję, że te wyniki mnie zaskoczyły, chociaż trzeba podkreślić, że były przeprowadzone na małej liczbie ankietowanych.

Zobacz także:

Relacja romantyczna z robotem odruchowo budzi w nas sprzeciw, ale gdy się temu przyjrzymy, to przecież od dawna obdarzamy uczuciami przedmioty. Potrafimy być pieszczotliwi wobec telefonów komórkowych, samochodów, nadawać im imiona, tęsknić za nimi.

Natomiast w przypadku seksrobotów pojawia się wiele etycznych wątpliwości. Kilka lat temu powstał robot, na którym można dokonać gwałtu. 

I tu pojawia się pytanie, co z tym zrobić? Zdania, są podzielone. W Stanach powstała fundacja, która prowadzi bardzo szeroko zakrojone działania przeciwko seksrobotom. Aktywiści podkreślają, że mogą one zaszkodzić kobietom, bo mężczyźni przyzwyczają się, że w seksie mogą sobie pozwolić na wszystko, że ich „partnerki” są bierne i zawsze chętne, że można według własnego uznania przekraczać ich granice. Jest oczywiście też druga strona tej dyskusji głosząca, że seksroboty to po prostu bardziej zaawansowane gadżety erotyczne i nie potrzeba w „relacji” z nimi żadnej konsensualności. Ale jeszcze ciekawiej się robi, kiedy wchodzimy w temat robotów-dzieci. Czy pedofilie powinni mieć dostęp do takich “gadżetów”, bo to pomoże im zapanować nad żądzami? Czy przeciwnie, tylko te żądze roznieci?

Taki zaawansowany seksrobot to na szczęście odległa przyszłość, ale cierpiący na samotność i spragnieni multisensorycznego doznania mogą już korzystać z dobrodziejstw gadżetów immersyjnych.

Najprostszym przykładem rozrywki immersyjnej są erotyczne gry VR, zdalnie połączone z gadżetami erotycznymi.

Kiedy postać w grze doświadcza erotycznej przygody, zabawka nas stymuluje, więc wchodzimy w pełne, zmysłowe zanurzenie.

VR rozwija się w bardzo szybkim tempie i znajduje w „sextechu” coraz szersze zastosowania. Powstają np.ciekawe projekty edukacyjne, które dzięki wykorzystaniu tego, że łączymy świat wirtualny z realnym, przybliżają nas do dokładniejszego poznania, czy to ciała człowieka, czy to odczuć, które towarzyszą nam podczas seksu. 

Powyższe przykłady wychodzą naprzeciw osobom samotnym albo szukającym chwilowej przyjemności w pojedynkę, a w jaki sposób technologia może zbliżyć seksualnie partnerów do siebie?

Dobrze to ujęłaś, bo teledildonix może dosłownie zbliżyć do siebie osoby na przeciwległych krańcach globu. Kobieta używa wibratora, który przez sieć łączy się z masturbatorem mężczyzny, i on może dosłownie poczuć jej ruchy na sobie. Stosunek seksualny zostaje zatem bardzo wiernie odtworzony.

Zaraz, zaraz, ale stosunek seksualny to przecież nie tylko wzajemna stymulacja. Co z uczuciem bliskości? 

Proszę bardzo, powstała już poduszka, która zbiera informacje o biciu serca partnera i wysyła je do systemu wbudowanego w drugą poduszkę. To oczywiście tylko namiastka, ale jaka zaawansowana.

Nie powiesz mi, że całować też się będziemy na odległość.

Na razie powstały tylko prototypy, które w tej fazie wyglądają przekomicznie. Pierwsze urządzenie zbiera informacje z ust jednej osoby, a drugie za pomocą silniczków próbuje je odtwarzać na odległość. Na razie jest zabawnie, ale to tylko pokazuje, jak wielka jest potrzeba bliskości między ludźmi, którzy np. mieszkają na różnych kontynentach. Zresztą, te rozwiązania dają też szansę na bliskość osobom, które mierzą się z różnymi niepełnosprawnościami i mają problem z odbyciem stosunku seksualnego w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. Ale w moim mniemaniu, jako osoby z niepełnosprawnością, akurat w tym obszarze rewolucja przebiega zbyt opieszale. Winne są stereotypy związane z postrzeganiem seksualności osób z niepełnosprawnościami, a także bariera finansowa. Chociaż słyszałam, że jest w Polsce mężczyzna z niepełnosprawnością, który korzysta z zaawansowanego seksrobota.

A co z bezpieczeństwem danych? Czy takie bardzo wrażliwe informacje zostały przez producentów teledildoniks dobrze zabezpieczone?

Kilka lat temu doszło do bardzo głośnej afery związanej z wyciekiem danych z wibratorów z kamerkami, które nagrywały stosunek, z wnętrzem kobiety włącznie. Okazało się, że technologia była zabezpieczona bardzo słabym algorytmem, który można było w mig złamać. Także uczulam. Jeśli chcemy korzystać z takich rozwiązań, musimy sprawdzać wszystkie zabezpieczenia sieci i certyfikaty bezpieczeństwa producentów. Z pewnością nie warto kupować tanich gadżetów na podejrzanych stronach, bo skala problemów z wyciekiem takich danych jest trudna do wyobrażenia. 

Dyskurs seksuologiczny był do początku XX wieku bardzo patriarchalny, a z tego, co mówisz, wynika, że „sextech” uwzględnia potrzeby kobiet, a nawet jest inkluzywny.  

Tak, „sextech “jest bardzo feministyczny. Za sterami wielu startupów siedzą kobiety. Ale ja uważam, że „sextech” w ogóle miał też ogromny udział w rozpędzeniu kobiecej rewolucji seksualnej.

 

Wszystko zaczęło się, gdy producenci odeszli od fallicznych kształtów gadżetów dla kobiet. Zaczęli tworzyć te piękne masażery w kształcie króliczków, pingwinków, biżuterii. I nagle kobiety, dotąd sceptycznie nastawione, zaczęły eksperymentować. Okazało się, że masturbacja to nie jest dla kobiety namiastka seksu z mężczyzną, że ona sama z sobą się kocha. W końcu penetracja przestała być uważana za jedyną „właściwą” formę seksu. I jeszcze ciekawostka dotycząca osób transpłciowych. Motywatorem dla jednej z firm, która też miała udział w tej technologicznej rewolucji, było to, że ich znajomy był w procesie korekty płci. Poskarżył się, że teraz będzie musiał wyrzucić wszystkie gadżety i kupić takie pasujące do „nowego” ciała”. I w ten sposób powstał gadżet służący uniwersalnej przyjemności. To też otwiera nas na dyskusję o tym, czy przyjemność w ogóle ma płeć.

Badania pokazują, że pokolenie „Z” jest najbardziej samotnym w historii. Zastanawiam się, czy coraz większa dostępność gadżetów nie zepchnie nas jeszcze bardziej do tego narożnika? Czy kobieta, która za pomocą superwibratora będzie w stanie zapewnić sobie niezliczoną ilość orgazmów, będzie w ogóle szukała bliskości? Czy mężczyzna nie zrezygnuje z prawdziwego związku na rzecz niestawiającej wymagań sekslalki?

Rozmawiamy o tym, czyli mamy w sobie ten lęk i chcemy o niego zadbać. „sextech” ma wiele ciemnych stron, ale też wiele jasnych, pomagających budować bliskość. Polecam wsiąść do tej rakiety na planetę „O”.