Koordynator/ka intymności – co to za zawód?

Sceny seksu w filmach i serialach dla większości aktorek i aktorek są trudne – zarówno pod względem emocjonalnym, jak fizycznym. W erze post#MeToo produkcja szczególnie musi zwracać uwagę na komfort obsady, dbając o to, by jednocześnie została zachowana wiarygodność zbliżeń na ekranie. Na planach filmowych niejednokrotnie dochodziło do nadużyć i zaniedbań w tej kwestii. I wcale nie trzeba sięgać po przykłady sprzed dekad, wystarczy wspomnieć produkcję „Życie Adeli” Abdellatifa Kechiche z 2013 roku. Po tym, jak film odniósł światowy sukces, odtwórczynie głównych ról, Adèle Exarchopoulos i Léa Seydoux, wyznały, że reżyser wymuszał na nich sceny erotyczne, które nie były komfortowe w realizacji.

Dlatego dziś trudno pomyśleć, by sceny łóżkowe były realizowane bez koordynatora czy koordynatorki intymności. Osoby te przygotowują aktorki i aktorów do kręcenia scen seksu, troszcząc się o ich bezpieczeństwo i samopoczucie w trakcie oraz pilnując, by nie dochodziło do przekroczenia granic.

Sean Bean: „Koordynatorzy intymności hamują pracę”

Zdaniem Seana Beana jednak, koordynatorzy intymności nie są potrzebni na planie. Ba, wręcz przeszkadzają i zabijają spontaniczność pracy. Udzielając wywiadu dla „Times of London Sunday Magazine”, odtwórca roli Neda Starka w „Grze o tron” stwierdził:

Uważam, że praca z koordynatorami jest hamująca, przenosi uwagę aktorów na nieistotne detale – zauważył aktor. Ktoś ciągle ci mówi: zrób tak, połóż rękę tu, kiedy dotykasz kogoś tam, i tak dalej. Sądzę, że to sprowadzanie czegoś spontanicznego i naturalnego do ćwiczenia technicznego – skwitował.

64-latek odniósł się do sceny z 2. sezonu popularnego serialu Netfliksa „Snowpiercer”, w której dzieli intymny moment z aktorką Leną Hall.

Myślę, że trochę za bardzo to okroili. Czasem najlepsza praca jest wtedy, gdy delikatnie przesuwasz granicę, co z samej natury jest eksperymentem, ale wtedy wchodzi cenzura, bo firmy telewizyjne lub reklamodawcy uważają, że to za dużo.  Szkoda, bo to była fajna, surrealistyczna, abstrakcyjna scena – skomentował Bean.

W odpowiedzi na pytanie o komfort partnerki na planie, gwiazdor odpowiedział:

Przypuszczam, że to zależy od aktorki. Hall wywodzi się z kabaretu, więc była gotowa na wszystko – stwierdził.

Aktorki ostro reagują na wypowiedź Seana Beana

Nie trzeba było długo czekać, by stanowisko w sprawie zajęła sama zainteresowana. Odpowiadając na komentarze Beana, Lena Hall zauważyła, że fakt iż wywodzi się z teatru (nie kabaretu, w którym gra od czasu do czasu), nie oznacza, że „jest gotowa na wszystko”.

Jeżeli czuję się dobrze w scenie z moim partnerem i innymi osobami w pomieszczeniu, nie potrzebuję koordynatora intymności. Ale jeżeli jakaś część mnie czuje się dziwnie, pojawia się obrzydzenie lub  wrażenie, że jestem za bardzo obnażona, [to] albo zakwestionuję konieczność sceny, albo poproszę o koordynatora intymności – skwitowała aktorka na Twitterze.

Również Rachel Zegler, która w ubiegłym roku zadebiutowała na wielkim ekranie w „West Side Story” Stevena Spielberga (jako 17-latko zagrała intymne sceny z 25-letnim Anselem Elgortem), zareagowała na komentarze Beana.

Zobacz także:

Koordynatorzy intymności tworzą bezpieczne środowisko dla aktorów. Byłam niezmiernie wdzięczna za ich pracę, kiedy kręciliśmy WSS – okazywali zrozumienie dla takiej nowicjuszki jak ja, ale też edukowali tych z wieloletnim doświadczeniem – napisała. Odpowiadając bezpośrednio na twierdzenie starszego kolegi z branży, dodała: Spontaniczność w intymnych scenach może być niebezpieczna. Obudź się.

Z kolei gwiazda „She-Hulk”, Jameela Jamil, zwróciła uwagę na użycie przez Beana terminu „ćwiczenia techniczne”.

To powinno być tylko techniczne. Jak popis kaskaderski. Zadaniem aktorów jest sprawienie, by to nie wyglądało na techniczne – zauważyła rozsądnie.