Na platformie Netflix dostępny jest już polski serial science fiction „Dziewczyna i kosmonauta”. To historia dwóch przyjaciół, którzy rywalizują ze sobą o udział w misji kosmicznej, a także o serce pewnej dziewczyny. Jednego z nich – Niko, który leci w kosmos i wraca dopiero po 30 latach, gra Jędrzej Hycnar, czyli jeden z najlepiej zapowiadających się i utalentowanych aktorów młodego pokolenia w Polsce. Przy okazji premiery gwiazdor opowiedział mi o wymagającej pod wieloma względami pracy na planie, przekraczaniu własnych barier oraz potrzebie rywalizacji na co dzień. 

Jędrzej Hycnar w wywiadzie dla Glamour.pl   

Asia Twaróg: Jak to było przenieść się do przyszłości? 

Jędrzej Hycnar: Niesamowicie! Jeszcze przed rozpoczęciem zdjęć byłem zainteresowany tym, jak będzie wyglądać 2052 rok, jak całość będzie funkcjonować. Pamiętam przygotowania związane z wykorzystywanymi  technologiami czy nowoczesnymi rozwiązaniami. Ten stworzony na potrzeby serialu świat okazał się arcyciekawy. To było niezwykłe. I to nie tylko ze względu na to, jak wykreowany świat wyglądał wizualnie, jakimi rządził się prawami, ale również  jak portretował relacje międzyludzkie w przyszłości.

Wcielasz się w postać Niko, który leci w kosmos i zostaje tam na 30 lat. Czy możesz powiedzieć o nim coś więcej? Jaki jest? Czym może przekonać do siebie widzów oraz widzki? 

Niko pokonuje w  tym serialu pewną wielowymiarową drogę. Z jednej strony chodzi o upływający czas, z drugiej o realną podróż w kosmos i z powrotem na kulę ziemską. Postać mojego bohatera zmienia się pod wpływem tej podróży. Kiedy go poznajemy, jest bezkompromisowym, beztroskim, wręcz bezczelnym chłopakiem. To pilot samolotu F-16, który ma ogromną świadomość swoich umiejętności i posiada zdolności przywódcze. W swojej jednostce, jak również wśród swoich znajomych, jest alfą. Lotnictwo jest dla niego najważniejsze. Marzy o locie w kosmos. Jest fanem gwiazd i tajemnicy, jaką skrywają. Z czasem zauważamy jego drugą stronę. Okazuje się, że pod maską pewności siebie, decyzji podejmowanych pod wpływem chwili i tego, że czasem nie myśli o konsekwencjach, ukrywa się wrażliwy facet, który potrafi o to zawalczyć o to na czym mu naprawdę zależy.

fot. Netflix

Jeździsz na motorze, lubisz sporty zimowe i nie tylko. Czy to oznacza, że – podobnie jak Niko – lubisz i potrzebujesz adrenaliny na co dzień? 

Zobacz także:

Lubię adrenalinę. Nie miałem aż takich ekstremalnych doświadczeń w swoim życiu, bo nie skakałem na bungee ani ze spadochronem. Po pracy na planie „Dziewczyny i kosmonauty” uświadomiłem sobie, że przekraczanie własnych granic jest dla mnie bardzo ważne. Jest we mnie chęć czy potrzeba adrenaliny. Przy okazji zdjęć trafiłem do wirówki przeciążeniowej, to było coś niesamowitego. Żaden rollercoaster nie gwarantuje nawet ułamka tego, co przeżyłem. Całość trwała niewiele ponad minutę a wydawało się że to cała wieczność. Naprawdę długo mógłbym o tym opowiadać. Podczas prób brałem także udział w kursie nurkowania, co stało się moją pasją. Od tamtej pory jeżdżę co jakiś czas na basen głębinowy. Sport od zawsze odgrywał bardzo ważną rolę w moim życiu. Wydaje mi się, że zawód aktora też wiąże się z adrenaliną. Scena i teatr są dla mnie jak wspomniany skok ze spadochronem. 

A też lubisz rywalizację? 

Ogromnie. Jestem człowiekiem, który bardzo lubi rywalizować. Zwłaszcza w sporcie. Przez lata grałem w brydża sportowego, poza tym jeździłem na deskorolce. Do tego trenowałem piłkę nożną. Dzięki temu dowiedziałem się, na czym polega zdrowa rywalizacja.

Czy coś jeszcze łączy Cię z Niko? 

Myślę, że oboje jesteśmy wrażliwcami. 

„Dziewczyna i kosmonauta” to produkcja, która wyróżnia się pod wieloma względami. Są elementy science fiction, akcja została osadzona w przyszłości… Domyślam, że gra w tym serialu była całkiem ciekawym doświadczeniem aktorskim.

To było najciekawsze z moich dotychczasowych doświadczeń aktorskich. Czas zdjęć był magiczny. Pierwszy raz przeżyłem coś takiego. Ilość zadań i wyzwań, jakie otrzymałem, była niesamowita. Wielokrotnie przekraczałem własne bariery fizyczne. Nagrywaliśmy w kilkudziesięciu lokalizacjach w całej Polsce, co rzadko zdarza się w polskim serialu. Jednego dnia trafiłem do wirówki przeciążeniowej, gdzie dochodziliśmy do poziomu 6,8 G. Kolejnego morsowałem w Bałtyku, a jeszcze następnego pływałem w kopalniach – w wodach głębinowych, jeździłem na motocyklu albo boksowałem. No i, przede wszystkim, siedziałem w F-16. 

Jędrzej, to znaczy, że jesteś gotowy, żeby lecieć w kosmos…

Chyba trochę bałbym się lecieć w kosmos. Natomiast musiałem przejść specjalne kursy, żeby wsiąść do wirówki przeciążeniowej. Po ich ukończeniu dostałem dokument do Wojskowego Instytutu Medycyny Lotniczej, który uprawnia do lotu samolotem F-16 jako pasażer. No i wydaje mi się, że w tej sytuacji muszę to kiedyś zrobić. 

Która scena albo które sceny były dla Ciebie największym wyzwaniem?  

Pod względem fizycznym na pewno wirówka. To było coś niepowtarzalnego, czego nie da się opisać słowami. Jestem ciepłolubny, więc powtarzane kilka razy wskakiwanie do Bałtyku w listopadzie też było sporym wyzwaniem. Natomiast aktorsko najbardziej wymagające było odnalezienie się w 2052 roku, gdzie grałem z bardzo doświadczonymi aktorami, których podziwiam od dziecka. Chciałem, by budowane na potrzeby tego serialu relacje z Magdą Cielecką i Andrzejem Chyrą były jak najbardziej prawdopodobne. Dawałem z siebie wszystko, żeby nie zawieść.

fot. Netflix

Astronauta to taki zawód, który często pojawia się w dziecięcych marzeniach. Jestem bardzo ciekawa, kim ty chciałeś zostać jako mały chłopiec? 

Nie chciałem zostać ani astronautą, ani – co ciekawe – aktorem. Pamiętam, że bardzo chciałem być piłkarzem. W podstawówce uczyłem się w klasie sportowej. Trenowałem piłkę nożną i rzeczywiście myślałem, że właśnie tym będę zajmować się w przyszłości. Jednak w pewnym momencie zmieniłem kierunek zainteresowań.

Padło na aktorstwo. I już teraz możesz pochwalić się interesującymi rolami, bardzo zróżnicowanymi. W serialach, filmach, jak również w teatrze. Jakie masz jeszcze marzenia aktorskie? Jaką kreację chciałbyś stworzyć? 

Zawsze odpowiadałem, że nie wiem, bo każda postać ma w sobie coś wyjątkowego. Im trudniejsza, bardziej zagmatwana czy nieoczywista kreacja, tym lepiej. Natomiast ostatnio trochę się zmieniło. Powiedzmy, że w „Dziewczynie i kosmonaucie”, a konkretnie w 2052 roku widzę swoją postać z trochę innej strony. Ta strona jest, według mnie, mniej amancka, a zarazem mocniejsza i bardziej niepoukładana. 

A chciałbyś kontynuować przygodę z „Dziewczyną i kosmonautą”?

Oczywiście. O której i gdzie?